Syndrom "zawsze w sieci" - wewnętrzny przymus częstego sprawdzania informacji (m.in. internetu) i spędzania w nim dużej ilości czasu. Na dłuższą metę jest bardzo męczący dla organizmu i powoduje stałe wyczerpanie (zarówno psychiczne, jak i fizyczne). Problem jest stosunkowo nowy i jeszcze mało zbadany. Pojawiają się sprzeczne informacje i wyniki badań. Nie zmienia to faktu, że problem staje się bardzo powszechny i bardzo poważny.

Jak wygląda syndrom?

 

Wstajesz rano, zaglądasz na skrzynkę pocztową, przeglądasz kilka stron. Jesz śniadanie, myjesz zęby, ubierasz się i idziesz do autobusu, w którym znowu przeglądasz internet. Wchodzisz na uczelnię, czekasz na rozpoczęcie wykładu z nosem w telefonie. Wchodzisz na wykład, ale nie masz siły słuchać wykładowcy. Wolisz znowu przejrzeć neta. Może coś ciekawego się wydarzyło na świecie? Albo koleżanka wrzuciła nowe zdjęcie? Wracasz z uczelni. Jutro jest kolokwium. Warto byłoby się pouczyć, ale nie masz siły. Dlatego odpalasz przeglądarkę, wmawiasz sobie, że jeszcze jest czas i znowu siedzisz w sieci. A potem stwierdzasz, że i tak nie zdążysz się nauczyć. Tak minął dzień.

To tylko przykład. Podobnie wyglądałaby sytuacja ucznia gimnazjum i pracownika. Jeżeli odnosisz wrażenie, że ten opis do ciebie pasuje, możesz cierpieć na wspomniany syndrom, bardzo bliski zespołowi uzależnienia od internetu (ZUI).

Mówiąc najprościej, syndrom "zawsze w sieci" to wewnętrzny przymus spędzania dużej ilości czasu w sieci. Jeśli trwa od dłuższego czasu, możemy mówić o uzależnieniu. Stereotyp jest raczej taki, że uzależnione są tylko "nerdy" siedzące całe dnie w domu, ale to bardzo nieaktualne podejście. W rzeczywistości coraz częściej osoby bardzo towarzyskie również są nim dotknięte. Już nie jedna osoba doświadczyła, gdy ich rozmówca jednocześnie sprawdzał coś na telefonie, przez co sprawiał wrażenie nieobecnego. Coraz częściej widuje się także ludzi na ulicach z nosami w telefonach. Każda okazja jest dobra, by sprawdzić, co słychać w sieci.

Należy pamiętać, że nie tylko internet należy do sieci, ale też np. SMS-y.

Często spotykane cechy osoby dotkniętej syndromem

Jeszcze kilka lat temu pewne typy charakterów były znacznie bardziej podatne na syndrom niż inne. Obecnie - wraz z rozwojem urządzeń mobilnych - uzależnić może się praktycznie każdy. Dlatego lista cech będzie dotyczyła skutków, a nie przyczyn.

  • Ciągle "siedzi w telefonie".
  • Lubi "być na bieżąco". Ma presję częstego sprawdzenia określonych witryn. Może być to strona związana ze szkołą, studiami, pracą ale też z przyjemnością lub kontaktami towarzyskimi.
  • Jest wiecznie zajęta, choć nie potrafi sprecyzować, co oznacza to zajęcie.
  • Narzeka na brak czasu, choć przez wiele godzin nie robi nic konkretnego, tylko przeskakuje ze strony na stronę.
  • Bardzo łatwo się poddaje i wraca do internetu (np. przy próbie nauki).
  • Ma trudności z dłuższym skupieniem się na jednej czynności. Poszukuje rozpraszaczy. Coraz częściej jest spotykane odrabianie lekcji z włączonym komunikatorem, lub granie na komputerze z jednoczesnym SMS-owaniem.
  • Przeczytanie długiego, jednolitego tekstu sprawia jej duże problemy. Nie jest to jednak bezpieczne kryterium, ponieważ tekst może być po prostu kiepsko napisany i być zbyt męczący.

Ludzie z syndromem często skarżą się, że "chcieliby się pouczyć, ale tekst rozmazuje im się przed oczami". Wynika to z przemęczenia organizmu ciągłym analizowaniem informacji z sieci. Więcej o tym w następnych punktach.

Zmagania pracodawców z syndromem

Pracodawcy często oczekują od swoich pracowników maksymalnej dyspozycyjności. W przypadku internetu okazuje się, że pracownicy są nadmiernie dyspozycyjni z własnej woli i w ten sposób "sami się zamęczają". Sprawdzają firmowe skrzynki pocztowe w czasie wolnym zamiast dać sobie odpocząć. Rozwój technologii sprawił, że pracownicy mogą być bardziej mobilni i z większą elastycznością dobierać godziny pracy. Niestety w praktyce jasno rozgraniczyć pracę i odpoczynek potrafią tylko najbardziej zdyscyplinowani, zaś reszta pracuje niemal całą dobę. Nie skupiają się na pracy, bo po drodze sprawdzają strony internetowe nie związane z obowiązkami, a w czasie wolnym nie mogą się powstrzymać i sprawdzają firmowe sprawy. Dochodzi jeszcze problem "mam dużo czasu", przez co pracownik zostawia obowiązki na później i bardzo rzadko może powiedzieć - "Mam to z głowy. Mogę odpocząć."

Na przeciw temu problemowi wyszedł niemiecki koncern "Daimler Benz", którego aplikacja automatyczne kasuje firmowe maile podczas urlopu. Dzięki temu pracownicy mogą skupić się na odpoczynku, a po powrocie nie spędzą kilku godzin na filtrowaniu zaległej korespondencji. Większość pracodawców wydaje się jednak nie dostrzegać tego problemu a przemęczony pracownik to przecież gorszy pracownik.

Skąd w ludziach bierze się syndrom?

Może to zabrzmieć dziwnie, ale głównym winowajcą jest ewolucja (a może ludzie perfidnie wykorzystujący jej mechanizmy?).

Dawno, dawno temu, gdy ludzie nie słyszeli o internecie, samochodach, a nawet książkach, informacja była jednym z kluczowych warunków przetrwania. Pomagała ludziom wymyślać sposoby polowania na zwierzęta oraz ostrzegała przez zagrożeniami. Mózg za taką informację nagradzał nas dopaminą.

  • Człowiek: To zwierze jest bardzo silne i niebezpieczne. Lepiej od niego trzymać się z daleka.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.
  • Człowiek: Sprawdziłem, czy kobiety są bezpieczne w jaskini i na szczęście są.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.

Niestety ewolucja nie przewidziała, że z czasem będziemy zalewani tonami informacji z różnych stron, przez co otrzymujemy.

  • Człowiek: Rząd podał się do dymisji.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.
  • Człowiek: Koleżanka wrzuciła nowe zdjęcie do internetu.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.
  • Człowiek: Na sąsiednim bloku powiesili reklamę Kenex spam center.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.

A gdzie mamy niekończący się wysyp informacji mniej i bardziej wartościowych, za które będziemy cały czas nagradzani dopaminą?

  • Człowiek: Dowiedziałem się z artykułu na Mruczek Wiki, że przeglądam internet, bo jestem uzależniony od dopaminy.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.

Tak więc za każdym razem, gdy osoba dotknięta syndromem sięga po telefon, by sprawdzić "co słychać w sieci", tak naprawdę chce otrzymać kolejną dawkę dopaminy. I kolejną. i jeszcze jedną. Nawet jeśli nic nowego się nie pojawiło, mózg nagrodzi dopaminą...

  • Człowiek: Nic nowego w sieci się nie wydarzyło.
  • Mózg: Brawo spryciarzu. Masz w nagrodę trochę dopaminy.

Ciekawostka : Mózg dopaminą nagradza także za seks. Okazuje się, że osoby uzależnione od sieci i uzależnione od seksu mają ze sobą więcej wspólnego, niż może się wydawać.

Szkodliwość syndromu

Może się wydawać, że nadmiar informacji to nic szkodliwego. Niestety w rzeczywistości to prawdziwa katusza dla naszego organizmu.

Podczas przetwarzania informacji nasz organizm znajduje się w stanie ciągłego pobudzenia, oczekując na nowe bodźce. Oprócz dopaminy otrzymujemy także dawki kortyzolu, który powoduje deregulację organizmu i zaburzenie gospodarki hormonalnej.

Jeżeli będziemy tak funkcjonować przez dłuższy czas, nasz mózg się przyzwyczai. Niestety z tego przyzwyczajenia trudniej zrezygnować. Mózg bombardowany informacjami nastawia się na częste ich przyjmowanie, a przecież wie, że nie da rady zapamiętać wszystkiego. Dlatego kieruje zdobytą wiedzę jedynie do pamięci krótkotrwałej i szybko ją usuwa. Aby informacja została w głowie na dłużej, wymagane jest skupienie i powiązanie informacji ze wcześniej zdobytą wiedzą.

Istnieje jeszcze jeden sposób na zapamiętanie - emocje. Trudno zapomnieć o informacji z którą wiąże się znaczący bagaż emocjonalny. To zjawisko jest wykorzystywane przez radio, telewizję, serwisy internetowe i ... twoich znajomych. To sprawia, że łatwiej Tobie zapamiętać zdjęcie koleżanki, która darzysz sympatią, albo szokujące eksperymenty radzieckich naukowców, niż "nudne reakcje chemiczne w szkolnym podręczniku", które większych emocji raczej nie budzą. Dlatego ludzie dotknięci syndromem zwykle mają głowę pełną "syfu", zaś mają trudności z nabyciem wiedzy akademickiej, potrzebnej do ukończenia szkoły i znalezienia pracy.

Mózg obciążony nadmiarem informacji ma problem ze skupieniem się na obszernym tekście. Jest przystosowany do częstego "przeskakiwania", dlatego ciągnie do krótkich wyliczeń informacji. W ten sposób podręcznik akademicki przegrywa z KSC, Twitterem, Facebookiem, Kwejkiem i Demotywatorami, gdzie informacje są krótkie i jeszcze często obfitują w emocje (śmiech, strach, złość). A do tego wystarczy lekki ruch kółkiem myszy, by otrzymać kolejną dawkę dopaminy. Wspaniale!

Syndrom oddalający od społeczeństwa

Przeprowadzone niedawno testy na grupie 6-klasistów wykazały, że częste używanie urządzeń elektornicznych zmniejsza ilość kontaktu z żywymi ludźmi, co w konsekwencji powoduje upośledzenie rozpoznawania ludzkich emocji. W dobie mocno uspołecznionego internetu, syndrom wcale nie oznacza samotności, czasami może dać wręcz odwrotne skutki. Ale żywe kontakty stają się chłodniejsze. Tracimy umiejętność odczytywania niewerbalnych komunikatów, bo w tym powoli zaczyna wyręczać nas technologia. Aby naprawić ten problem, wystarczy na kilka dni odstawić urządzenia elektoniczne i spotykać się z ludźmi bez ciągłego rozpraszania. W dzisiejszych czasach jest to coraz rzadziej spotykane.

Przyszłość bez syndromu jest mało realna

Technologia z pokolenia na pokolenie będzie coraz bardziej wnikać w życie codziennie. Jest to naturalne i raczej nieuniknione. Nadchodzą okulary z rzeczywistością rozszerzoną, przez które świat realny i wirtualny staną się jedną, spójną całością.

Są grupy ludzi, które rezygnują ze zdobyczy technologicznych i próbują "żyć jak dawniej". Już teraz oznacza to "cyfrowe wykluczenie", a za kilka pokoleń zapewne będzie oznaczało skazanie na wykluczenie totalne. Obecnie może trudno to sobie wyobrazić, ale za kilka pokoleń osoby nie korzystające z urządzeń elektronicznych będą no-lifami, a nie odwrotnie. Wiele życiowych aktywności (głównie komunikacyjnych) będzie prowadzone niemal wyłącznie drogą elektroniczną. Nie chcesz? Nikt Cię nie zmusza. Ale pozostaniesz "w tyle".

Czy syndrom w przyszłości będzie zły?

Możliwe, że po prostu przystosowujemy się do nowej epoki, w której informacje lgną do nas same, a my jedynie je filtrujemy (dotychczas było raczej odwrotnie). Przestaje mieć znaczenie "wiedza", a zyskuje znacznie umiejętność szybkiego jej poszukiwania i interpretowania. Przestajemy być jak Wikipedia, a zaczynamy być jak Google. Możliwe, że z czasem ludzie nauczą się lepiej funkcjonować w takich warunkach.

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: