Blog:Kapitalizm inwigilacji to szaleństwo, które musimy zatrzymać

Kapitalizm inwigilacji to szaleństwo, które musimy zatrzymać
14 sierpnia 2024 | Kenex


Wszystko co robisz lub czego nie robisz, może zostać użyte przeciwko Tobie. Wszystko co czujesz, co myślisz i czego pragniesz, zostaje z Ciebie wydobyte i sprzedane. Wszelka przestrzeń, która kiedyś była wolna od nadzoru, staje się obserwatorium ludzkich zachowań.

Witaj w wieku kapitalizmu inwigilacji.

Ukryta obserwacja

Żyjemy w świecie, gdzie non stop próbuje się zaglądać w naszą duszę. Bez naszej wiedzy i bez naszej zgody. Akceptujemy w ciemno umowy pisane tak, by tylko garstka najwytrwalszych była w stanie je zrozumieć. W dodatku zgoda jest często wymuszona, bo jak nie zaakceptujemy nowej polityki prywatności, utracimy kontakt ze znajomymi, będzie nam ciężej znaleźć nową pracę lub nasza restauracja zbankrutuje.

"Zgadzamy się" więc, by wszystko, co robimy i czego nie robimy, podlegało nieustannej analizie. Nie wiemy, co jest dokładnie analizowane, jakie wnioski się z tego wyciąga i co dalej się z nimi dzieje. A odczytać można czasem zaskakująco wiele z zachowań, których byśmy o to nie podejrzewali.

Przykładowo jeśli ktoś ma konto na Facebooku, ale na tablicy publikuje mało informacji ze swojego życia, prawdopodobnie cechuje się wysokim poziomem neurotyzmu i/lub lęku społecznego. A to tylko jedna zmienna - częstość publikowania na tablicy.

Jako właściciel wyszukiwarki internetowej albo portalu społecznościowego mamy możliwości potwierdzania naszych hipotez na niezliczone sposoby. Jeśli 69 wskaźników z 88 sugeruje homoseksualność, jest spora szansa, że faktycznie mamy do czynienia z osobą homoseksualną. To mogą być polubienia, styl pisania, zatrzymywanie scrollowania na konkretnych zdjęciach i wiele wiele innych. Jeśli dobrze zamaskujemy się przed 21 wskaźnikami, zdemaskować nas może 37 innych.

Kolonizacja

Gdy media opisują kolejny skandal dotyczący prywatności użytkowników, zazwyczaj w sekcjach komentarzy pojawiają się osoby, które z dumą twierdzą, że nie korzystają z mediów społecznościowych, więc ich te problemy nie dotyczą. Niestety bardzo się mylą.

Pamiętam okolice 2010-2012 roku, gdy w Polsce zapanował szał na Facebooka. Co trzecia reklama w radiu koniecznie przypominała - "znajdź nas na Facebooku". Strony jako szalone dodawały do siebie "lubię to" z FB. Niewielu wiedziało o mrocznej stronie tego dodatku. W 2010 roku badacz bezpieczeństwa Arnold Roosendaal odkrył, że przycisk "lubię to" agresywnie szpieguje użytkowników, niezależnie od tego, czy klikają w przycisk i czy mają konto na Facebooku[1].

Nawet jeśli witryna nie ma podobnych dodatków, użytkownik nadal nie może czuć się bezpiecznie. Przykładowo strona zamiast trzymać czcionki i inne elementy u siebie, być może zaciąga je z zewnątrz. Spora szansa, że dostawcą jest Google. Jeśli tak jest, Google może się dowiedzieć, na jakiej stronie jesteś. Z tego powodu miejsce jak zaburzenia-behawioralne.pl może zawierać w umowie następujący fragment[2]:

Pliki cookie mogą być wykorzystane przez sieci reklamowe, w szczególności sieć Google, do wyświetlenia reklam dopasowanych do sposobu, w jaki użytkownik korzysta z serwisu. W tym celu mogą zachować informację o ścieżce nawigacji Użytkownika lub czasie pozostawania na danej stronie.

Firmy, które inwigilują użytkowników, starają się nieustannie odkrywać nowe sposoby obserwacji i coraz śmielej kolonizują także świat offline. Przykłady znajdują się w artykule Kapitalizm inwigilacji.

Zagrożenia

Niektórzy pytają "no i co z tego?". Ano bardzo wiele.

Wyciągane od nas dane mogą trafić w przeróżne miejsca. Norweski sąd potwierdził, że Grindr - portal randkowy dla gejów - nielegalnie sprzedał dane użytkowników 19 podmiotom. Organizacja Noyb z tej okazji przygotowała fajną infografikę, która nie jednej osobie otworzy oczy[3]:

Jaka jest szansa, że każda z tych tysięcy firm użyje wrażliwych danych wyłącznie do nieszkodliwych czynów? Jaka jest szansa, że każda z tych firm zabezpieczy je odpowiednio przed wyciekiem lub włamaniem? Xandr, wykupiony przez Microsoft, niechcący upublicznił wiele danych przez pomyłkę[4]. Nawet największym się zdarza.

Inwigilujący zwykle się bronią, że dane są anonimizowane, ale to nie wystarczy. Często potrzeba niewiele wysiłku, by odkryć tożsamość ukrytą jako użytkownik_6969, który mieszka pod kodem pocztowym 69-666 i od poniedziałku do piątku godziny robocze spędza w siedzibie Mruczek Mruczkowski S.A.. Amerykańscy dziennikarze byli w stanie zapukać do drzwi obcej osoby i powiedzieć jej, że jest w ciąży (co gospodyni potwierdziła)[5]. W New Hampshire stalker namierzył ofiarę za pomocą danych, których kupno kosztowało go 45$, a następnie ją zastrzelił[5].

Nawet jeśli uważasz, że jesteś otwartą księgą i nie potrzebujesz do niczego prywatności, pamiętaj, że sytuacja za 6 lat może ulec dramatycznej zmianie. Jest na ten temat fajny cytat przypisywany często Snowdenowi:

Twierdzenie, że nie potrzebujesz prywatności, bo nie masz nic do ukrycia, jest jak twierdzenie, że nie potrzebujesz wolności słowa, bo nie masz nic do powiedzenia.
— Edward Snowden (?)

Informacje o Tobie, które krążą na wolnym rynku, mogą zostać wykorzystane do szantażowania albo dyskryminowania. Możesz mieć problemy w znalezieniu pracy, ponieważ zaobserowano u Ciebie cechę, która co prawda nie przeszkadza w pracy, ale przeszkadza pracodawcom. Rekruterzy potrafią mieć głupie uprzedzenia, co opisałem w Rynek pracy to żart.

Państwo również może być zainteresowane zdobyciem tych danych w postępowaniu przeciwko Tobie. Lub chociażby po to, by śledzić wszystkich na wszelki wypadek. Nawet jeśli teraz te informacje nic złego Tobie nie zrobią, w przyszłości mogą być pretekstem do prześladowań.

Zakaz, głupcze

Shoshana Zuboff, która spopularyzowała pojęcia kapitalizmu inwigilacji, w wywiadzie dla 4 News zaznaczyła, że błędem jest myślenie o prywatności jako prywatnej sprawie[6].

Użytkownicy chcący zachować resztki prywatności podejmują wyczerpującą walkę ze szpiegowaniem, a szpiegujący odkrywają nowe metody śledzenia także tych, którzy próbują się ukryć. Zuboff namawia, by się organizować i wspólnymi siłami wymusić decyzje polityczne. Szpiedzy bardzo boją się zmian w prawie. To właśnie prawem można uderzyć w tę praktykę rynkową oraz ją ukrócić.

Zawalczmy o rzeczywistość, w której prywatność jest stanem domyślnym, zamiast wymagającym nieustannego kombinowania. Nikt nie musi się tłumaczyć z chęci zachowania prywatności.

Prywatność wiąże się z wyborem osoby, co z tego, w co wierzy, co myśli, co posiada, zechce ujawnić.
— William O. Douglas, sędzia Sądu Najwyższego USA, 1967[1]

Zobacz też

MiauBlog:

NavBox:


Przypisy