Blog:Niech prywatne samochody jadą naokoło

Z MruczekWiki

Niech prywatne samochody jadą naokoło
23 września 2025 | Kenex


Samochodziarze często oczekują od polityków, że zapewnią im się jak najkrótszą trasę samochodem. Nawet gdy oznacza przecięcie osiedli. Oto, dlaczego miasta nie powinny ulegać żądaniu.

Jak ulica przestała być rozrywką

Spójrz na poniższą ulicę:

Powyższa ulica zapewne wygląda dla Ciebie normalnie. Służy głównie samochodom. Jest wydzielona przestrzeń dla pieszych, żeby nie przeszkadzali samochodom. Nic niezwykłego. Typowa ulica w mieście.

Nie zdajemy sobie sprawy, jak mocno tę funkcję ulicy narzucił nam przemysł motoryzacyjny. Nie widzimy niczego niezwykłego w tym, by jej główną funkcją był ruch samochodowy, a pieszych jedynie tolerowała jako zło konieczne.

Historycznie, ulice miejskie były przede wszystkim miejscem integracji oraz rekreacji. Niezależnie od wybranego środka transportu, do dyspozycji była cała szerokość. Czy to pieszy, rowerzysta, czy jeździec na koniu. Wszyscy mogli bezpiecznie koegzystować, bez narzuconych zasad przemieszczania. Nie trzeba było zmierzać dokądś, by chcieć spędzić na ulicy czas.

A potem przybyły samochody. Ulica przestała być przyjemnym i bezpiecznym miejscem do spędzania czasu. Stała się wyłącznie utylitarnym rozwiązaniem przemieszczającym ludzi z punktu A do punktu B. Pieszych zepchnięto na margines, by kierowcy mogli jechać szybciej. Rowerzystów niemal zupełnie wykopano. Nastała przyszłość indywidualnego transportu.

Stop zabijaniu dzieci

Holandia w latach 60. wpadła w tę samą pułapkę, co reszta świata zachodniego - również zachłysnęła się samochodami. Kolejne ulice oraz place zmieniano pod dyktando transportu przyszłości, nie bacząc na koszty, jakie musi ponosić społeczeństwo. A niektórzy płacili bardzo wysoką cenę - śmiercią własnego dziecka pod kołami.

Nie wszyscy chcieli pogodzić się z tym jako nowym elementem codzienności. W latach 70. urósł w siłę ruch "Stop de Kindermoord" (stop zabijaniu dzieci), który postawił za cel walkę z samochodozą. I nie należał do najgrzeczniejszych. Poza klasycznymi protestami czy spotkaniami z politykami, członkowie na własną rękę barykadowali jezdnie, by zapewnić dzieciom bezpieczne miejsce do zabawy.

I to zadziałało. Postulaty zostały wysłuchane, a dekady później Holandia posiada jedne z najbezpieczniejszych i najprzyjemniejszych ulic na świecie. Osiągnięto to m.in. dzięki genialnej w swojej prostocie zasadzie. Prywatne samochody rzadko mają do dyspozycji najkrótszą trasę. Zwykle muszą jechać naokoło.

Z naszego osiedla skrótu nie zrobisz

W 1976 do holenerskich standardów drogowych wprowadzono kategorię Woonerf. Jest to ulica, który w pewien sposób powraca do tradycji. Zanika podział na chodnik i jezdnię, dzięki czemu piesi mogą korzystać z całej przestrzeni. Liczne techniki uspokojenia ruchu sprawiają, że samochody jadą bardzo powoli, a więc nie stanowią większego zagrożenia. Można bez obaw puścić dziecko, by pobawiło się z kolegami.

Aby upewnić się, że ruch samochody będzie jak najmniejszy, przykłada się starań, by ulicy używały wyłącznie samochody, które wjeżdżają lub wyjeżdżają z danej okolicy. Nie da się ich użyć jako skrót w dłuższej podróży. Dba o to odpowiednie ustalenie ruchu jednokierunkowego lub fizycznie bariery jak filtry modalne albo ślepe uliczki. Zazwyczaj nie robi się problemu rowerzystom oraz pieszym. Ale jak jedziesz samochodem, musisz ominąć okolicę.

Dzięki temu nawet w dużym mieście większość ulic jest ciche, spokojne i bezpieczne. Ludzie mogą używać ich jako miejsce integracji oraz rekreacji. Podobnie, jak ich przodkowie przed upowszechnieniem samochodów.

Finalnie zyskali też kierowcy

Chociaż może się wydawać, że takie rozwiązanie jest koszmarem dla kierowców, finalnie okazało się dla nich korzystne. Gdy na większości ulic ruch jest bardzo niewielki, można było z licznych skrzyżowań usunąć światła. Przeważnie starczy rondo albo zwykła droga z pierwszeństwem. Gdy nie trzeba co chwila stać na światłach, skraca się czas potrzebny na dojazd.

W dodatku taki design zachęca więcej ludzi, by wybrali spacer albo rower zamiast samochodu. Dzięki temu spada liczba samochodów na drodze, a tym samym ryzyko korka samochodowego.

Samochodziarze nie zdają sobie sprawy, że w ich interesie jest holenderski urbanizm.

Zobacz też