Blog:Jak spowolnić polskich kierowców?
Jak spowolnić polskich kierowców?
15 sierpnia 2022 | Kenex
Każdy, kto jechał polskim drogami, wie, że kierowcy nie przestrzegają ograniczeń prędkości. W polskiej mentalności traktują je jako pewną wskazówkę, której nie słuchają. Wyjątek ma miejsce, gdy w pobliżu stoi fotoradar. Ale straszenie to nie jedyny sposób spowalniania. Innym jest mądre projektowanie dróg.
Intuicja prędkości kontra znakoza
Kierowca, gdy zajmuje się obserwowaniem drogi, nie zerka co chwila na licznik prędkości. Jedzie zazwyczaj tyle, ile podpowiada mu intuicja. Prosta, szeroka jezdnia nie sugeruje w żaden sposób, że powinien zwolnić. Jeździłem trochę po Polsce i wiele razy po wjeździe na teren zabudowany, droga w żaden sposób nie zmienia się. Mało tego - zdarza się, że jedyną zmianą jest równiejsza nawierzchnia, co skłania do jeszcze szybszej jazdy. Sam parę razy zwolniłem tylko dlatego, że upomniał mnie GPS. Nie zauważyłem, jak szybko jadę. W takim miejscu ulica powinna ulegać wyraźnemu zwężeniu, a pobocze zastępować chodnikiem. Intuicja od razu by kazała zwolnić.
Myślenie wielu osób ogranicza się do postawienia znaku oraz ewentualnego ścigania ludzi, którzy go nie posłuchają. Ale takie rozwiązanie ma wiele wad.
Po pierwsze, znaku można zwyczajnie nie zauważyć. Wystarczy na chwilę spojrzeć w inną stronę, bo akurat sytuacja na drodze wymaga uwagi. Poza tym, polegając wyłącznie na znakach można łatwo popaść w tzw. znakozę - takie ich natężenie, że kierujący nie zdąży wszystkich przeanalizować. Istnieje spore ryzyko, że przy zbyt dużej ilości tak spowszedniają, że zostaną uznane przez mózg za szum, na który nie warto patrzeć.
Po drugie, trzeba przeznaczać ogromne środki na kontrolowane i straszenie kierowców, by zachowywali się, jak powinni. Już teraz media donoszą, że służby nie wyrabiają się ze zdjęciami fotoradarów, przez co wiele spraw się przedawnia, zanim zostanie ustalony właściciel samochodu. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby ktoś postanowił uspokoić polskich kierowców poprzez radykalne zwiększenie liczby fotoradarów. Czasami policja urządza w Warszawie polowanie na tych, którzy jadą za szybko. Często wybierają miejsca, gdzie droga jest bardzo szeroka i sprzyja nieprzepisowej jeździe. Ciekawe, czemu akurat tam tylu ludzi jedzie nieprzepisowo...
Oczywiście nie sposób nagle przerobić pół Polski, by wszystkie drogi samym projektem skłaniały do bezpiecznej jazdy. Sztuczne ograniczenia prędkości i fotoradary są niezbędne, by wiele okolic uczynić bezpieczniejszymi już teraz, a nie za kilka lat. Uważam jednak, że finalnie powinniśmy dążyć do dróg, gdzie odpowiednie zachowanie podpowiada kierowcom intuicja. Policja, zamiast czaić się za drzewami na ludzi, którzy przegapili znak, będzie mogła zająć się innymi sprawami.
Uspokojenie ruchu
Ulica pod moim blokiem była w okropnym stanie. Pełna dziur i kolein. Po opadach deszczu stawała się zbiorem kałuż, przez które nie dało się przejść bez przemoknięcia. A tak się składa, że niedaleko jest bazar oraz rehabilitacja, więc wiele razy widziałem, jak osoba starsza musiała się pogodzić z zamoczeniem nóg. Uznałem, że nie można tak tego zostawić i zgłosiłem fatalny stan jezdni do urzędu. Rozpatrzono wniosek pozytywnie i rzeczywiście ją wyremontowano.
O ile problem z kałużami zniknął, pojawił się inny. Ulica zmieniła się w prostą, równą jezdnię, po której można zaszaleć. Niejednokrotnie byłem świadkiem sytuacji, gdy o mało nie doszło do potrącenia pieszego lub stłuczki (raz doszło). Teoretycznie na pasach mam pierwszeństwo, ale gdy widzę błyskawicznie zbliżający się samochód, wolę poczekać. Jest jeszcze jeden przykry element - szybciej jadący samochód generuje więcej hałasu. W przeszłości przy otwartym oknie było zdecydowanie ciszej niż obecnie.
Na mojej ulicy brakuje wykorzystania znanych sposobów na uspokojenie ruchu. Nie trzeba wymyślać koła na nowo. Wystarczyłoby podniesienie skrzyżowań jak na poniższym zdjęciu. Dodatkowo byłby plus dla pieszych, którzy nie musieliby schodzić na poziom jezdni, co doceniliby zwłaszcza seniorzy. Niestety nikt decyzyjny o tym nie pomyślał.
Płynna jazda
Przejeżdżając Mostem Poniatowskiego w Warszawie możesz się zdziwić, czemu nagle wszyscy jadą tak grzecznie. W przeszłości dochodziło na nim do wielu wypadków, dlatego postanowiono zamontować fotoradar. Na władze oczywiście wylał się hejt ze strony samochodziarzy, ale ja zauważyłem, że obecnie jedzie się tam wyjątkowo przyjemnie. Dzięki mniejszej prędkości nie trzeba ciągle dodawać gazu i hamować, bo jeden zmienia pas, a drugi chce zjechać na skrzyżowaniu. Wszyscy jadą z grubsza tą samą prędkością, więc można płynnie włączyć się do ruchu i trzymać swojej strony. Czysty relaks. Wydaje mi się, że przyjemność płynnej jazdy jest czymś, co może wielu przekonać do zdjęcia nogi z gazu. Infrastruktura musi jednak temu sprzyjać.
Jeżeli tylko jedna osoba jedzie przepisowo, a reszta o 20-30 km/h szybciej, obie strony źle się czują. Pierwsza ma wrażenie, że jest zawalidrogą, która irytuje pozostałych kierowców. A reszta się wkurza, że musi ją wymijać. Przez co niektórzy mogą zacząć trąbić albo ponaglająco podjeżdżać pod zderzak. Rezultat jest taki, że zawalidroga też przyspiesza, bo ma dość presji społecznej.
Powszechną jazdę "za szybko" ciężko jednak nazwać płynną. Wręcz przeciwnie - sprzyja chamstwu na drodze. Przy większej prędkości ruchu masz mniej czasu na zmianę pasa, jeśli chcesz na następnym skrzyżowaniu skręcić. Musisz więc wpychać się bardziej na siłę, by zdążyć. Przy wyższej prędkości trudniej też włączyć się do ruchu komuś wyjeżdżającemu z parkingu. Musi czekać na kompletną pustkę na drodze, by nie wymusić pierwszeństwa. Czekając może stracić cierpliwość i wyjechać na chama. Ludzie uczą się, że jak się nie wepchną, wiele stracą. Więc się wpychają. W przestrzeni publicznej jest wiele narzekania na polską kulturę jazdy. Komentatorzy chcą ją zmieniać kampaniami społecznymi oraz przepisami. Warto jednak obok tego rozważyć także lepszą infrastrukturę. Gdy samochody zwolnią, spadnie liczba ryzykownych punktów kolizyjnych, więc będzie mniej frustrujących sytuacji.
W Polsce już się udało
Na koniec jeszcze jedna uwaga - często spotykam się z argumentem, że w Polsce powyższe rozwiązania się nie sprawdzą, bo inna kultura itp. Sęk w tym, że już je wprowadzono. I faktycznie działają.
Gorąco zachęcam do poczytania o mieście Jaworzno w reportażu OKO.Press oraz artykule TVN24. Wprowadzono tam wiele rozwiązań, o których mówiłem. Zwężono ulice, zamontowano liczne spowalniacze, zmniejszono liczbę punktów kolizyjnych. Dzięki temu spadła liczba korków, wypadki śmiertelne prawie się nie zdarzają, a kierowcy zachowują się bardziej życzliwie. I nie trzeba było używać fotoradarów.
Zobacz też
MiauBlog:
MruczekWiki:
Youtube: