Blog:Potyczka na argumenty... to może być zły pomysł!

Potyczka na argumenty... to może być zły pomysł!
1 stycznia 2024 | Kenex


Jeżeli swój wysiłek wkładasz w to, by jak najlepej wybronić swoje stanowisko, Twój oponent najprawdopodobniej robi to samo. Na koniec dyskusji może się okazać, że rozmówca tylko utwierdził się w swoim przekonaniu, bo ma w rękawie jeszcze więcej twierdzeń za swoją opinią.

Jeśli jesteś typowym Homo Sapiens, to możesz potwierdzić, że nawet jak rozmowa się skończyła, to nadal wymyślasz argumenty za tym, że masz rację - "kurde, mogłem wtedy powiedzieć Y" itp. Tak samo zapewne robi osoba, którą starasz się przekonać.

Zapraszam do wpisu, w którym proponuję odmienne spojrzenie na argumentację i dyskusję w ogóle.

Obrazek w formie anglojęzycznego mema internetowego. Na górze znajduje się tekst o treści "YOU: Winning an imaginary argument while taking a shower". Niżej pod nim jest kolejny tekst o treści "The spider in your bathroom:". Pod napisem widać pająka trzymającego popcorn.

Nie skupiaj się na stanowiskach

Wyobraźmy sobie parę, która zastanawia się, gdzie wyjechać na wakacje w Polsce. Chłopak chce jechać nad morze, zaś dziewczyna w góry. Odmienne stanowiska powodują narastanie konfliktu. A zamiast tego warto zastanowić się, czego oboje potrzebują. Jeśli chłopakowi zależy na kąpieli w wodzie i opalaniu, a dziewczynie na chodzeniu po szlakach górskich, rozwiązaniem zadowalającym obie strony będzie jezioro w górach. Kompromis nie musi zawsze oznaczać ustępstwa z części swoich potrzeb. Czasami może w pełni usatysfakcjonować obie strony.

Czasem odnoszę wrażenie, że pronaukowa bańka ma wyjątkowe problemy ze zrozumieniem tego. Oni będą bez końca wysyłać "szurom" kolejne linki do badań w sprawie szczepionek, zamiast spróbować zrozumieć, skąd właściwie wziął się strach wobec szczepień. A zupełnie inaczej przekonasz osobę, która ma silny strach przed igłami, a inaczej osobę, która charakteryzuje się ogromną nieufnością do rządu.

Bańka pronaukowa zwykle uważa, że obiektywnie ma rację, więc nie zamierza bawić się w kompromisy czy "słuchanie bzdur". Ale znalezienie rozwiązania, które zadowoli obie strony, nie musi być sprzeczne z nauką. Po wysłuchaniu "szura" może okazać się, że łyka argumenty za brakiem globalnego ocieplenia, bo obawia się regulacji, które zniszczą jego źródło utrzymania. Rozwiązanie systemowe, które pomoże gładko przejść przemianę gospodarczą, może zniwelować pierwotną przyczynę oporu. I szansa na uznanie nauki nagle wzrośnie.

Człowiek nie jest arkuszem kalkulacyjnym, któremu wystarczy podstawić inne liczby, by otrzymać upragniony wynik. Ludzkie poglądy to skomplikowana mozaika emocji, motywacji, doświadczeń i potrzeb psychicznych. Ktoś może przyjąć jakiś światopogląd, bo za nim stoją fajni goście, którzy otoczyli go opieką, gdy tego potrzebował. Albo dlatego, że bardzo się czegoś przestraszył.

Dbaj o komfort rozmówcy

Przyznanie się przed sobą do błędu może być ciężką próbą dla samooceny. Zwłaszcza wtedy, gdy w obronę stanowiska włożyło się dużo wysiłku. Albo gdy porzucenie go naraża na poważne konsekwencje (np. wypadnięcie ze społeczności). Zdecydowanie nie pomoże też strach przed złośliwym "a nie mówiłem?".

Zmiana stanowiska to często proces trudny. Zamiast utrudniać go ciętymi ripostami, musimy postarać się, by był jak najłatwiejszy. Jeżeli spotykamy się z serdecznością i zrozumieniem, oraz czujemy się bezpiecznie, nie mamy potrzeby, by się bronić. Tylko wtedy możemy faktycznie zrozumieć inny punkt widzenia, zamiast jedynie kombinować nad odbiciem piłeczki i obawiać się, czy kolejne uderzenie nas nie przerośnie.

Komunikacja w mediach społecznościowych jest pełna kpin i przyzwyczajeni do tego możemy nieświadomie zaatakować kpinami rozmówcę. U drugiej strony uruchomi to pozycje obronne, więc silniej uprze się przy swoim.

Internet jest zalany zjawiskiem, które osobiście nazywam kulturą rechotu (podpatrzone w sekcji komentarzy xD). Ludzie nie dają sobie nawet czasu zastanowić się nad innym punktem widzenia, tylko od razu zaczynają od wyśmiewania. Gdy wszedłem na jakąś kwejkopodobną stronę, zobaczyłem człowieka z miną wariata w kaftanie bezpieczeństwa, który powtarza "zmniejszenie liczby pasów jezdni zmniejszy korki". No na pierwszy raz to faktycznie może się wydawać głupie. Trzeba się dowiedzieć, skąd ten pomysł i na jakich podstawach bazuje. Zapoznasz się z nimi w Dlaczego nie lubię miast skupionych na samochodach.

W kulturze rechotu ciężko poszerzyć horyzonty, bo nowe sposoby myślenia często trzeba przetrawić i zrozumieć. To się nie zadzieje, jeśli proces zablokujemy "beką z typa". Nie przekonasz kogoś, jeśli Twoja refleksja ogranicza się do tego, że jest jak wariat w kaftanie.

Zapewnij przyjazne intencje

W zależności od kontekstu i stanu psychicznego możemy ten sam komunikat ocenić jako przyjazny albo wrogi. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nasza psychika zawsze stara się domyślić intencji. Jeśli mózg uzna, że rozmówca chciał nam sprawić przykrość, wzniesie alarm, że jesteśmy nielubiani. A to ogromne zagrożenie, bo jeszcze wyrzucą nas ze stada, wylądujemy sami w lesie i pożre nas niedźwiedź.

To rozróżnienie widać nawet po naszej moralności. Intencjonalne zabójstwo ocenimy jako znacznie gorsze od nieintencjonalnego, chociaż w obu przypadkach konsekwencją jest śmierć ofiary. Większe ryzyko pojawienia się objawów zespołu stresu pourazowego występuje wtedy, gdy krzywdę wyrządził inny człowiek niż gdy krzywdę wyrządziło zdarzenie losowe w stylu powodzi.

W mediach społecznościowych nieustannie atakuje się za to, jacy jesteśmy, jakie mamy poglądy i do jakiej grupy należymy. Nic dziwnego, że łatwo dopatrujemy się ataku także tam, gdzie go nie ma. Zapewne znasz tę sytuację, gdy jeden pisze "lubię placki", a drugi wkurzony odpisuje "a więc nie lubisz wafli?!". Drugi założył, że pierwszy próbuje w ten sposób wbić szpilę fanom wafli. Bo przywykł do tego, że wszędzie szpile się wbija.

Jeżeli chcesz zapewnić przyjazną, otwartą atmosferę, musisz zadbać, by rozmówca nie widział w Tobie złych intencji. Uważaj jednak na zdanie "Nie chcę Ciebie urazić, ale...", bo nastawia na wyszukiwanie, co w danym stwierdzeniu mogło być obraźliwe. Lepiej zapewnić o pozytywnych intencjach, że chce się coś zrozumieć itp. Tylko bez teatralnego niedowierzania, bo zabrzmisz jak typowy przedstawiciel kultury rechotu.

Uważaj na etykiety

Z dużym niesmakiem patrzę na zalew artykułów o tym, jakie są poszczególne pokolenia. Rzekomo z milenialsem należy rozmawiać inaczej niż z zetką albo boomerem. Problem z tym, że takie podejście jest obarczone ogromnym ryzykiem błędu, ponieważ ludzie urodzeni w tym samym roku mogą mieć drastycznie odmienne podejście do życia i komunikacji społecznej. Jeśli zapomnimy o tym i popadniemy w efekt jednorodności grupy obcej ("oni wszyscy są tacy sami!"), nie dziwmy się, że nie możemy się dogadać.

Jeśli przyjrzymy się badaniom o różnicach międzypokoleniowych, przeważnie okaże się, że są pewne różnice procentowe w stylu "69% pokolenia Z lubi maciciować, za to jedynie 41% pokolenia Y". Czyli w obu mamy sporo fanów maciciowania i przeciwników maciciowania. Media okrzykną taki wynik jako "maciciuj przy zetkach, za to unikaj tego przy igrekach!".

Wysokie umiejętności komunikacji nie polegają na ślepym trzymaniu się etykietek, tylko na dużej elastyczności i szybkim dostosowywaniu się do rozmówcy.

Osobiście bardzo polecam ćwiczenie mentalne związane z kategoriami - a konkretnie rekategoryzację i dekategoryzację. Rekategoryzacja to spostrzeganie poprzez szerszą kategorię np. zamiast dzielenia się na klasy szkolne możemy stwierdzić, że „wszyscy jesteśmy uczniami tej szkoły”. Zamiast dzielenia się na narody lub rasy możemy powiedzieć, że „wszyscy jesteśmy ludźmi”. Dekategoryzacja to z kolei zaniechanie kategorii na rzecz spostrzegania jednostek, a nie członków grup. Zamiast przypisywać komuś łatkę „uchodźca”, „muzułmanin”, „Polak” możemy patrzeć na niego jak na niezależną jednostkę. Gdy spotkasz antyszczepionkowca, postaraj się myśleć o nim jako o człowieku albo jako o konkretnym Xenerze. To dużo zmienia.

Zbuduj opowieść

W ostatnich latach nauki społeczne przeżywają ogromny hype związany z badaniem narracji. Nic dziwnego. Naukowcy zauważyli coś, z czego ludzie zdają sobie sprawę od wieków - że kochamy opowieści. Lubimy, gdy historia ma swój początek i koniec, dobrych i złych oraz zwroty akcji i morał. Gdy myślimy o swojej przeszłości, nie robimy zlepku bezsensu, tylko układamy to w spójną całość, która nada naszym przygodom sens i klamrę kompozycyjną.

Jeżeli chcesz kogoś przekonać, nie wystarczy spamować badaniami naukowymi. Osoba o innym zdaniu po prostu znajdzie jakąś słabość metodologiczną (zawsze się coś znajdzie) i prace odrzuci. Z kolei dobra opowieść jest czymś tak angażującym i pociągającym, że w głowie zostanie. Jeśli oferuje przekonujące wyjaśnienie świata, jest spora szansa, że niejednego przekona. Spójrzmy na przykład na spryt myślenia spiskowego. Wszystko, co się dzieje, można wyjaśnić planem "tych złych". Każdy dowód podważający spisek można uznać za spreparowany. Przy minimalnym wysiłku można wszystko wyjaśnić i obstawiać przy swoim.

W bańce pronaukowej jest duża niechęć do świadomego stosowania narracji. Widzi się to jako nietaktowne uproszczenie i manipulację. Użyłem słowa "świadomego", ponieważ nieświadome widziałem na okrągło. Jeśli zaczynasz rozpisywać się górnolotnie o tym, że dzięki nauce mamy na wyciągnięcie ręki to, o czym przodkowie mogli tylko pomarzyć, zaczynasz tworzyć opowieść. Nikt nie broni tworzyć narracji opartej na faktach. Ja do tego namawiam.

Żeby lepiej zrozumieć zagadnienie i zobaczyć przykłady, bardzo polecam przeczytać wywiad: „My mamy rację, oni mają narrację”. Czy klimatolodzy powinni uczyć się od szarlatanów?

Czy się kłócić w Internecie?

Po przeczytaniu powyższych sekcji zapewne zastanawiasz się, czy jest sens kłócić się w Internecie. To ciężki temat i nie ma prostej odpowiedzi.

Jeżeli nastawiasz się na to, że w sekcji komentarzy przekonasz jakiegoś randoma, to szanse są minimalne. Zbyt toksyczne środowisko. Ale możesz w ten sposób przekonać niejednego czytelnika, który się waha i zapozna się z dyskusją. W dodatku jeśli sekcja komentarzy jest zdominowana przez jeden przekaz, ów przekaz może w niejednym umyśle wygrać. Zadbanie o pojawienie się głosów przeciwnych może więc być wartościowe.

W mediach społecznościowych sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Jeśli próbujesz podważyć dezinformacyjny post w komentarzach, podbijasz mu zasięgi. On pokaże się większej liczbie użytkowników na ścianie (nie każdy zajrzy do debunkującej odpowiedzi). Źle zostawiać dezinformację niezdebunkowaną, źle ją wyjaśniać. Trudny dylemat. Być może lepiej dołączyć do organizacji fact-checkingowej, która ma uprawnienia do oznaczania treści z medium społecznościowego jako fałszywe. Nie dość, że wyjaśnisz fejka, to nie podbijesz mu popularności.

Jeśli się zdecydujesz na rozmowę, pamiętaj:

  • Zamiast nastawiać się na walkę my kontra oni, spróbuj przekonać rozmówcę, że wiele Was łączy. Chętniej słuchamy swoich niż obcych.
  • Staraj się zapewnić na tyle serdeczną atmosferę, że rozmówca nie poczuje potrzeby obrony. Zapewnij bezpieczne warunki do zmiany zdania.
  • Unikaj klimatu, który polega na odbijaniu kolejnych argumentów. W ten sposób możesz utwierdzić rozmówcę w jego opinii, bo będzie wymyślał kolejne powody, że ma rację.
  • Gdy poniosą Cię emocje, przyznaj się do tego, zamiast upierać się, że skoro coś napisałeś, to było przemyślane i słuszne. To rozładuje napięcie, zamiast je eskalować.
  • Zbuduj opowieść, która odpowie na potrzeby rozmówcy i pomoże mu zrozumieć Twój punkt widzenia.

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: