Blog:Nie zabraniajmy politykom przyjaźni międzypartyjnych
Nie zabraniajmy politykom przyjaźni międzypartyjnych
8 października 2022 | Kenex
Co jakiś czas media ujawniają szokującą informację. Otóż okazuje się, że politycy różnych partii potrafią się ze sobą przyjaźnić, a nawet wspólnie świętować urodziny. Zazwyczaj wtedy Internet jest zalany oskarżeniami o zdradę. Pojawia się także narracja mędrców, którzy z wyższością dodają - "Widzicie? Polityka to teatr dla gawiedzi. Wszystkie partie to jedno zło!". A ja kompletnie nie popieram tego oburzenia. Jeśli chcemy cywilizowanej polityki, musimy dążyć do serdecznej relacji między partiami. A co lepiej sprzyja serdeczności niż prawdziwa przyjaźń?
Utrudnianie przyjaźni, czy jak popsuć amerykańską politykę
Jonathan Haidt w jednym z wywiadów ciekawie wyjaśnił, dlaczego poziom amerykańskiej polityki obecnie tak spadł, że z powodu polaryzacji nie można przeprowadzić wielu kluczowych reform.
Kiedyś kongresmeni USA mieszkali w Waszyngtonie. Ich żony były członkiniami tych samych organizacji charytatywnych, a dzieci chodziły do wspólnych szkół. Przez to byli ze sobą powiązani na bardzo wielu poziomach, co sprzyjało wzajemnemu szacunkowi. Ciężko z mównicy nazwać inną partię "mordami zdradzieckimi", jeśli zasiadają w niej Twoi przyjaciele, rodzice przyjaciół Twoich dzieci itp. Niestety potem w USA uznano, że tak dalej być nie może. W latach 90. pozmieniano terminarz spotkań, by przedstawiciele różnych partii nie widzieli się wzajemnie i nie musieli przyjeżdżać do Waszyngtonu tego samego dnia. Od tego czasu obserwuje się rosnącą wrogość w amerykańskiej polityce.
Gdy inny obóz znamy jedynie powierzchownie, nasila się efekt jednorodności grupy obcej - wrażenie, że "oni wszyscy są tacy sami". Przestajemy dostrzegać jednostki, a widzimy jednorodną masę np. "mordy zdradzieckie". Nasilają się także uprzedzenia, czyli negatywny stosunek do członków jakiejś grupy, utrzymywany z tego powodu, że są jej członkami. "Mordy zdradzieckie" nie zachęcają, by myśleć o nich ciepło.
Przy braku hamulców w postaci przyjaźni i powiązań nie jeden polityk posunie się bardzo daleko i zastosuje brutalne rozwiązanie. Przedstawienie konfliktu jako moralna walka dobra ze złem. Gdy dojdziemy do tego poziomu, porozumienie staje się niemal niemożliwe. No bo jak niby mamy zaakceptować część zła? Zło się zwalcza i tyle. Nawet jeśli polityk stwierdzi, że przesadził, często jest już za późno. Wyborcom udzieliła się nienawiść i oczekują bezwzględnej eliminacji przeciwnika.
Polityka jak sekta - nie pozwólmy na to
Jak to się dzieje, że człowiek jest zdolny podłożyć bombę, która zabije niewinnych ludzi? Przyjrzano się temu zagadnieniu i odkryta pewne kluczowe zjawisko. Aby być gotowym zabić człowieka, nie powinniśmy w nim widzieć człowieka.
Czy spojrzymy na armię amerykańską, czy na organizację terrorystyczną, czy na sektę, zauważymy, że stawiają na silną integrację wewnątrz grupy oraz odcięcie się od grupy obcej. Żołnierze słuchają, że ich przeciwnicy są bestiami, robalami, prymitywami. Członkowie organizacji terrorystycznej słuchają, jak społeczeństwo prześladuje ich grupę. A członkowie sekt - że ludzie na zewnątrz są zepsuci moralnie. Zawsze chodzi o to samo. Żeby się radykalizować, spotykając wyłącznie ludzi podobnych sobie. Oraz by znienawidzić innych.
Gdy media informują o jakiejś zbrodni dokonanej przez wojska rosyjskie, zwykle pojawia się masa komentarzy, w których ludzie deklarują, że sami najchętniej zabiliby takich bydlaków. Wielu też uważa, że wobec wszystkich Rosjan należy zastosować odpowiedzialność zbiorową. Nie myślą o tym, że gdy Ukraina otworzyła specjalną linię dla Rosjan chcących się poddać, nie nadążali z odbieraniem połączeń[1]. Efekt jednorodności grupy obcej przeszkadza dostrzegać takie niuanse. Media są co prawda współwinne, że takie rzeczy za mało nagłaśniają (np. Wyborcza poświęciła temu jedynie kilka zdań w relacji na żywo). Ale nawet jak komentującym zwróci się na to uwagę, nadal nawołują do odpowiedzialności zbiorowej.
Niestety, gdy temperatura sporu politycznego osiąga pewien poziom, funkcjonuje bardzo podobnie jak wojna. Przeciwnicy są bestiami, które robią straszne rzeczy. Jeśli siedzisz w polskiej polityce, pewnie nie raz czytasz teksty, że "konserwatyści nienawidzą kobiet" a "LGBT chce zniszczyć dzieci".
Naukowe rozwiązanie społecznej nienawiści
Od paru dekad w psychologii mocno trzyma się teoria kontaktu. Mówi ona, że spotkania z przedstawicielami obcych grup są najlepszym sposobem na zmniejszenie uprzedzeń. Teoria broni się w metaanalizach, a zjawisko działa dla wszelkich grup i kultur. Z czasem jednak dodano listę różnych warunków, by kontakt był owocny.
Przede wszystkim incydentalne, sztuczne spotkanie niewiele zmienia w dłuższej perspektywie. Ludzie mogą pomyśleć, że dany osobnik był co prawda spoko, ale jego grupa to takie zło, że ho ho. Jeśli postanowisz po korporacyjnemu, że zrobimy raz na rok zlot polityków i wszystko będzie gituwa, to niestety nie. Przedstawiciele różnych grup powinni mieć wspólne cele, być ze sobą powiązani i utrzymywać kontakt w miarę regularnie. Tak jak robili to kiedyś kongresmeni i ich rodziny w USA.
Jeśli chcesz poczytać więcej o teorii kontaktu, znajdziesz o tym podrozdział w książce popularnonaukowej "Zachowuj się" Sapolsky'ego.
Innym rozwiązaniem jest zmiana narracji i próba nowego podziału na grupy lub zniesienie grup. Inaczej brzmi "Rosjanin zabił Ukraińca", a inaczej "Człowiek zabił człowieka", albo "Xener zabił Renexa". Pierwsze sprzyja nienawiści do całej grupy. Drugie sprzyja refleksji na temat ludzkości. A trzecie sprowadza zagadnienie do konkretnych jednostek, które nie muszą nikogo reprezentować. Ta sama informacja, a jak różne przesłanie. Niestety ludzie w bojowym nastroju mają bardzo grupowe myślenie i niechętnie z niego rezygnują.
Garstka Polaków pomaga obejść Rosjanom sankcje? Napiszę, że Polacy mają mentalność szmalcownika!
Podsumowanie
Jak widać, zakaz kontaktu z politykami innej partii to przepis na zepsucie rzeczywistości. Nie róbmy tego. Zadbajmy, by polityka trzymała jakiś poziom i była pełna szacunku.
Zobacz też
MiauBlog:
MruczekWiki: