Blog:O złych rzeczach też warto wiedzieć

O złych rzeczach też warto wiedzieć
4 października 2022 | Kenex


Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści

Zawartość: Wojna, przemoc, zbrodnie wojenne

Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999

Gal opublikował tekst Demoralizacja w mediach, w którym oskarżył media o przesadne skupianie się na negatywnych informacjach, przez co brakuje dobrych wzorców. Generalnie problem faktycznie istnieje i wielu psychologów jest tym zaniepokojona. Przykładowo wydaje się, że strzelaniny szkolne w USA są zaraźliwe. Gdy jedna osoba zrobi masakrę, w niedługim czasie kolejna decyduje się na to samo. Amerykańskie media zazwyczaj podają dokładne dane sprawcy, prześwietlają jego życiorys i dumają "czemu to zrobił?". Niektórzy mogą uznać, że jeśli chcą wysłać społeczeństwu jakiś sygnał, znaleźli dobry sposób. Inni mogą się zainspirować, że jeśli są w szkole źle traktowani, to właśnie tak się odegrają. Stąd np. propozycje, by zakazać mediom podawać personalia sprawców masakr. Dodatkowy plus, że oszczędzimy rodzinie sprawcy nagonki społecznej. Są jednak sytuacje, gdy nagłośnienie złej rzeczy miało dobre skutki. Hasło "nigdy więcej" nie ma sensu, jeśli nie wiemy, nigdy więcej czego.

Ludzie kiedyś: Yay, wojna! Ludzie teraz: O nie, wojna!

W dzisiejszych czasach to trudne do pomyślenia, ale liczne relacje donoszą, że gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, ludzie wyszli na ulice, by świętować. Jak się nad tym głębiej zastanowimy, powinno przestać nas dziwić. W przeszłości obywatele znali konflikty głównie z patetycznych tekstów i propagandowych komunikatów. Dzięki rozwojowi mediów, nawet jak do wioski nie dotarła wojna, ludzie mogli zobaczyć ją w surowej formie - okrutną, brutalną, wyniszczającą. To znamienne, że w Rosji zakazano mówić o "wojnie", a zamiast tego należy ją nazywać "operacją specjalną".

Gal pisze, że nie warto informować o zbrodniach wojennych. Ja jednak widzę w tym pewien pożytek - przypomnienie, jakim paskudztwem jest wojna i co robi z ludźmi. Zimbardo stworzył takie pojęcie jak Efekt Lucyfera - w sprzyjających okolicznościach na co dzień dobry człowiek może robić złe rzeczy. Pracownicy obozów koncentracyjnych pastwili się nad ofiarami, a potem wracali do domu i byli kochającymi ojcami. Gdyby nie było obozów, nie czyniliby tego zła. Nie sądzę, że nie-mówienie o obozach wystarczy, by strażnicy nie torturowali więźniów. Wpływ sytuacji nie ogranicza się wyłącznie do wzorca, bo ludzie w sektach często się krzywdzą, chociaż są kompletne odcięci od świata medialnego.

Swego czasu założyłem na serwerze Pociągopolis sondę z takim pytaniem:

  • Jakbyś się zachował(a), gdyby Rosja zaatakowała zbrojnie kraj, w którym aktualnie mieszkasz?

A dostępne opcje odpowiedzi to:

  • uciekał(a)bym
  • siedział(a)bym cicho i czekał(a) biernie na rozwój sytuacji
  • walczył(a)bym
  • inaczej

Niemal wszyscy - łącznie ze mną - uznali, że najlepszą opcją jest siedzenie cicho. Ale potem pojawiły się doniesienia o zbrodniach dokonywanych przez rosyjskie wojska na okupowanych terenach Ukrainy. Ludzie byli zamykani ogromnymi grupami w małych pomieszczeniach, brutalnie gwałceni, bici i mordowani. Pod wpływem tych doniesień zmieniłem zdanie. Jeśli Rosja zaatakuje Polskę - natychmiast uciekam. Bez wiedzy są mniejsze szanse na podjęcie racjonalnej decyzji. Chociażby dlatego wiedza jest cenna.

Większy problem mam z towarzyszącą wojnom narracji. Media zamiast koncentrować się na naturze ludzkiej, to skupiają się na etykietach. Powstaje przez to wrażenie, że "Rosjanie mordują, więc Rosjanie to bestie. Problem moralny zakończony. Pora na CSa". Dla mnie znacznie cenniejsza byłaby refleksja nad tym, co sprawia, że na co dzień porządni ludzie dopuszczają się okropnych czynów. I co sprawia, że jedni Rosjanie starają się traktować Ukraińców dobrze i narzekają na okrucieństwo swoich dowódców, a inni zamykają bezbronną ofiarę i ją gwałcą. Niektórzy powiedzą, że ukraińska armia nie gwałci. Ale skąd ta pewność? Polskie media zwykle powołują się na źródła ukraińskie, a po co Ukraina miałaby informować o zbrodniach swoich? Żeby straciła ogromne wsparcie Europy i Ameryki, jakim obecnie się cieszy? Serio, zmniejszmy nacisk na etykietki. Nie to jest najważniejsze.

Obawiam się jednak, że gdybyśmy informowali wyłącznie lub niemal wyłącznie o dobrych rzeczach z frontu, wśród polityków i ludzi mogłoby wzrosnąć poparcie dla działań militarnych. Skoro Niemcy i Czesi nie chcą nam wypłacić reparacji, to może je po prostu zaatakujmy i weźmy co swoje? Hasło "nigdy więcej" nie ma sensu, jeśli nie wiemy, nigdy więcej czego.

Inne przykłady dobrego skutku złych wieści:

  • Gdy media informują ludzi o nowym wariancie oszustwa, odbiorcy stają się bardziej odporni. Zapewne dostajesz nie jednego maila albo SMS-a, który jest scamem. Znacznie łatwiej byłoby się nabrać bez wcześniejszego ostrzeżenia.
  • Gdy media pokazują okropne położenie określonych ludzi lub grup, rośnie szansa, że społeczeństwo zrozumie problem i spróbuje pomóc.
  • Gdy media pokazują, że osoby o wysokim statusie i zaufaniu społecznym też mogą dokonywać przestępstw, ludzie przestają je wybielać. Jeśli 50 lat temu dziecko powiedziało, że ksiądz włożył mu rękę w majtki, dostawało ochrzan za szkalowanie pół-Boga. Obecnie jest większa szansa, że rodzice potraktują sprawę poważniej i zgłoszą organom ścigania.
  • Gdy media nagłośnią czyjąś bezkarność, rośnie szansa, że owa bezkarność się skończy.
  • Gdy media pokażą, jak kończy się nieodpowiedzialne zachowanie np. pędzenie samochodem 160 km/h w terenie zabudowanym (utrata prawa jazdy, wypadek, ofiary śmiertelne), rośnie szansa na spadającą akceptację społeczeństwa dla tak szaleńczej jazdy.
  • Gdy media udowodnią, że fabryka zatruwa okoliczne rzeki, rośnie szansa, że fabryka zostanie zmuszona do zaprzestania trucia. Poza tym ludzie przestaną się kąpać w tych rzekach. Niestety historia jest pełna przypadków, gdy organy ścigania i państwo nie chciały zareagować (przykład). Potrzebny jest nacisk społeczny.
  • Gdy media pokażą kolejną zbrodnię danego typu, publiczność może naciskać na władzę, by systemowo rozwiązać problem. W Australii po kolejnej strzelaninie, która wstrząsnęła krajem, postanowiono znacznie ograniczyć dostęp do broni oraz odkupić od ludzi broń, którą już posiadają. Od tamtego czasu w Australii liczba masowych strzelanin drastycznie spadła.

Podsumowanie

Generalnie zgadzam się, że media w wielu sytuacjach kierują uwagę społeczną nie tam, gdzie powinny. Jednak nie sądzę, że społeczeństwu wyjdzie na dobre, jeśli nakażemy założenie wszystkim różowych okularów. Złe wieści też są potrzebne.

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: