Blog:Edukacja to nie panaceum na wszystko

Edukacja to nie panaceum na wszystko
20 maja 2024 | Kenex


Co zrobić, by rozwiązać problem X? Trzeba ludzi edukować! Możemy przestać o tym myśleć i zajać się czym innym. No tyle, że nie.

Obrazek przedstawia tweet, którego autorem jest użytkownik Marcel Zatoński. Treść wiadomości jest następująca: Mogę państwu powiedzieć po trzech dniach dyskusji na EKG i dwóch na Impakcie, że gdybym pił kielonka za każdym razem, gdy panelista na pytanie "co robić, by rozwiązać problem X?" odpowiada "potrzebna jest edukacja", to bym nie wytrzeźwiał do forum w Karpaczu.

Przerzucanie odpowiedzialności na jednostki

Załóżmy, że firma ma problem z wypalającymi się pracownikami. Mało kto jest w stanie bezpiecznie znieść narzucony zapierdol, atmosferę w biurze albo śmiesznie niskie pensje. Co firma powinna zrobić? Zatrudnić więcej ludzi, by rozłożyć obowiązki? Zapobiegać mobbingowi? Lepiej płacić? Wolne żarty! To co należy zrobić, to zorganizować kurs radzenia sobie ze stresem!

Gdy mówi się o problemach związanych z biedą, uzależnieniami, zanieczyszczeniem środowiska itp., mam wrażenie, że wielu popada w lenistwo intelektualne, bo wystarczy zawsze wypowiedzieć formułkę o konieczności edukacji i jest spokój. A przecież liczne problemy mają podłoże strukturalne.

Oczywiście ma to zapewne częściowo zabarwienie ideologiczne. Jeśli ktoś w myśl podstawowego błędu atrybucji przypisuje odpowiedzialność wyłącznie jednostkom, zapewne uważa, że są same sobie winne. Ignoruje przy tym wpływ środowiska. Ściskanie piłeczki nie sprawi, że walka o przetrwanie przestanie być ciężka i wyniszczająca. Ludziom w Syrii nie wystarczy zorganizować kursu uważności, by stali się równie szczęśliwi jak Finowie.

Gdy państwo wkracza do akcji

Poniższy fragment znajduje się także we wpisie Dobrowolne nie znaczy dobre. Jeśli znasz historię o zakazie paliwa z ołowiem, możesz pominąć fragment do kolejnego tekstu zapisanego kursywą.

Kiedy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w Stanach Zjednoczonych gwałtownie wzrosła liczba właścicieli samochodów, nastąpił równie szybki wzrost ilości ołowiu, który wydobywał się z amerykańskich rur wydechowych. Z roku na rok przybywały dowody na to, że rosnąca liczba ołowiu dostaje się do płuc, krwiobiegów i mózgów Amerykanów i zaburza rozwój układu nerwowego u dzieci. Przemysł chemiczny jednak przez dziesiątki lat skutecznie udaremniał wszelkie próby wprowadzenia zakazu dodawania tego pierwiastka do benzyny.

Dopiero grupa kongresmenów reprezentujących dwie największe partie wystąpiła w obronie dzieci przeciwko przemysłowi chemicznemu, co doprowadziło do całkowitego usunięcia ołowiu z benzyny u progu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Dzięki jednej, prostej interwencji stężenie ołowiu we krwi dzieci zmalało wraz ze spadkiem ilości tego pierwiastka w benzynie, co – jak się uważa – przyczyniło się do wzrostu IQ, obserwowanego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Jeszcze większe wrażenie robią badania pokazujące, że proces wycofywania benzyny ołowiowej, który rozpoczął się pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku, mógł odpowiadać nawet za połowę nadzwyczajnego, niewyjaśnionego w inny sposób spadku przestępczości, który nastąpił w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Ludzie wychowywani bez ołowiu, z prawidłowym rozwojem, byli mniej skłonni dokonywać przestępstw.

Od tego momentu znajduje się nowy tekst. 🖊️

Nietrudno wyobrazić sobie, że gdy przybywała liczba ołowiu w powietrzu, wielu nawołuje, że zamiast interwencji państwa, należy edukować obywateli. Niech dzieci trzymają się z dala od ulic, noszą maski itp. Ludzie mają potulnie dostosować się do rzeczywistości, której za żadne skarby nie wolno zmieniać.

Na koniec

Nie zrozumcie mnie źle. Odpowiednia edukacja to często JEST dobry pomysł. Ale mam wrażenie, że niektórzy widzą ją jako panaceum na wszystko. Przez to nie dyskutuje się o rozwiązaniach faktycznie skutecznych, bo ludzie rozeszli się po odprawieniu rytuału "trzeba edukować".

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: