Blog:Syndrom oszusta - jesteś zaburzony, bo dostrzegasz wpływ otoczenia na Twoje sukcesy
Syndrom oszusta - jesteś zaburzony, bo dostrzegasz wpływ otoczenia na Twoje sukcesy
1 października 2022 | Kenex
Syndrom oszusta (the impostor syndrome) to pojęcie, które w ostatnich latach zrobiło zawrotną karierę. Najczęściej definiuje się je jako zjawisko psychologiczne sprawiające, że tracisz wiarę we własne osiągnięcia, bo uważasz, że sukces zawdzięczasz innym czynnikom - szczęściu, pomocy, umiejętności autoprezentacji. Boisz się, że ludzie wokół to zauważą i uznają Cię za oszusta. Mam wrażenie, że syndrom stał się wytrychem, by uniknąć niewygodnej rozmowy o systemie społecznym.
"Do wszystkiego doszedłem sam" - na pewno?
Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że pojęcie syndromu oszusta tak się spopularyzowało w anglojęzycznych mediach. Dominują tam wpływy kulturowe USA - najbardziej indywidualistycznego kraju na świecie. Amerykanie wyjątkowo wierzą w moc jednostki. Że wystarczy ciężko pracować, by osiągnąć sukces. Że sukces jest zasługą jednostki. A co jeśli ktoś zaczyna w to wątpić? Jeśli widzi, że nie byłby tam, gdzie jest, gdyby nie powszechny system edukacji, publiczna infrastruktura, wsparcie otoczenia? No wtedy biedak cierpi na syndrom oszusta.
Uznanie, że na sukces skład się wiele czynników poza staraniami i kompetencjami jednostki, rodzi dylematy etyczne. Skoro państwo przygotowało mnie do bycia managerem wyższego szczebla, może jednak powinienem uczciwie płacić podatki, zamiast wynajmować księgowego, by pomógł mi uniknąć ich płacenia? Skoro całe rzesze ludzi pomogły mi doprowadzić moją korporację na szczyt, może powinienem więcej mówić o zasługach mojego zespołu i lepiej im płacić, zamiast zgarniać ogromną ilość chwały i hajsu dla siebie? Ech... głupi syndrom... Do wszystkiego doszedłem sam, więc wszystko mi się należy. Jak wyrzuty sumienia nie odpuszczą, chyba muszę udać się do psychologa...
Żeby była jasność - ja nie twierdzę, że syndrom oszusta nie istnieje i powstał tylko po to, by usprawiedliwić zachodni indywidualizm. Ale mam wrażenie, że w wielu sytuacjach właśnie do tego służy. Gdy jakaś znana osoba zacznie mówić, że swój sukces zawdzięcza m.in. szczęściu oraz pomocy masy ludzi, media potrafią uznać to za dowód, że nawet wybitnych dotyka syndrom oszusta. A ja bym powiedział, że do świadomości dociera skrywana w USA prawda. Że na sukces jednostek składają się także czynniki zewnętrzne.
Osobiście uważam, że zdrowiej dla wszystkich będzie, jeśli nauczymy się przyznawać, że sukces to nie tylko ciężka praca, ale także sprzyjające otoczenie, wsparcie innych i porcja szczęścia. Wielu ludzi tyra od świtu do nocy i pozostaje biedna. Wielu innych żyje na luzie całkiem przyzwoicie, bo ma bogatych rodziców. Hasło "Syndrom oszusta" zostawmy na sytuację, gdy dowody jednoznacznie wskazują, że osoba jest kompetentna, a jednocześnie nie wierzy w swoje kompetencje.
Zobacz też
MiauBlog:
MruczekWiki: