Blog:A gdybyśmy losowo wybierali nowego pracownika?
A gdybyśmy losowo wybierali nowego pracownika?
19 kwietnia 2023 | Kenex
Wiem, brzmi jak szaleństwo. Dlaczego mielibyśmy powierzać tak poważną sprawę ślepemu losowi? A jednak są ku temu ciekawe argumenty. Wmawiamy sobie, że współczesna rekrutacja jest oparta na obiektywnych czynnikach, ale z punktu widzenia psychologii wątpliwe, by kiedykolwiek była.
Szum
Bardzo ceniony psycholog Daniel Kahneman oraz inni specjaliści napisali książkę popularnonaukową "Szum", w której rozważają ludzki proces podejmowania decyzji. Autorzy powołują się na liczne badania, które mrożą krew w żyłach.
Okazuje się, że sędziowie wydają bardziej surowe wyroki, gdy na zewnątrz jest gorąco, minęło kilka godzin od ostatniego posiłku, albo niedawno mecz przegrała drużyna, której sędzia kibicuje. Z kolei szanse na łagodny wyrok rosną, gdy oskarżony ma danego dnia urodziny. W branżach zajmujących się wszelkimi prognozami lub szacunkami specjaliści drastycznie rozjeżdżają się w swoich opracowaniach. Wycena tego, ile dostaniesz odszkodowania za wypadek, bardziej zależy od tego, kto podejmuje decyzję, niż od faktycznego zdarzenia.
Naiwnością byłoby sądzić, że w rekrutacji jest inaczej. Autorzy dają jasno do zrozumienia, że nie jest. Powołują się chociażby na bardzo ciekawy przypadek. Jeden z autorów został zatrudniony, żeby przeprowadzić audyt procesów rekrutacyjnych pewnej uczelni. W USA walka o miejsce na uczelni często przypomina walkę o pracę - poza samymi egzaminami jest jeszcze pisanie eseju czy rozmowa kwalifikacyjna. Autor książki zauważył, że eseje są rozpatrywane przez 2 osoby, przy czym pierwsza zapisuje ocenę na kartce, a następnie przekazuje drugiej, która oceniając, widzi opinię poprzedniej. Autor zasugerował, że powinni zmienić proces tak, by obie osoby nie wiedziały wzajemnie o swoich ocenach. Wyjaśniono mu, że kiedyś tak było, ale zmieniono procedurę, ponieważ wcześniej rozbieżności między ocenami były tak duże, że niemożliwe stało się podjęcie decyzji.
Chociaż książka jest trochę mecząca, bo autorzy mają tendencję zbyt często powtarzać te same informacje, i tak warto się nią zainteresować. Żeby wiedzieć, jak mocno zaszumione są nasze i cudze decyzje. Po przeczytaniu książki zacząłem trochę wątpić we współczesną narrację merytoryczności, że oto jest ekspert i podejmie decyzję obiektywnie.
Wyobraźmy sobie osobę, przed którą leży 69 CV i ma zdecydować, które jest najlepsze. A teraz dorzućmy jeszcze portfolio dla branż artystycznych i analizę kodu dla programistycznych. Mózg rozwalony. Jakiś kandydat może odpaść, bo rekruter sprawdzając jego aplikację akurat poczuł się głodny (przez co wzrosła jego surowość). A kandydat smutny stwierdza, że widocznie jest słaby, skoro odpadł.
Cokolwiek
Szum to nie wszystko. Jeśli mamy zbyt duży wybór, sensowne porównanie opcji przerasta nasz mózg. Dlatego decyzja zostanie podjęta... losowo. Czyli w sposób, którego chcieliśmy uniknąć i dlatego stworzyliśmy gigantyczną machinę rekrutacyjną, która pochłania tony pieniędzy i czasu wszystkim.
W artykule Dlaczego dzieciom jest ciężko przytoczyłem pojęcie paradoksu wyboru - chociaż jako ludzie chcemy mieć jak największy wybór, w rzeczywistości taka sytuacja nas męczy. Wyobraź sobie, że szukasz hotelu na wakacje w Sky'owie. W Internecie znajdziesz dziesiątki ofert, więc merytoryczne porównanie wszystkich staje się przytłaczające. Prawdopodobnie pierwszym impulsem do podjęcia decyzji będzie ładne zdjęcie albo jedna cecha, a reszta uzasadnienia decyzji przyjdzie później, na wypadek gdyby ktoś zapytał. Analogicznie wygrać może przeciętny kandydat, ale z wyjątkowo ładnym CV.
Z kolei w artykule AI a zastępowanie artystów opisałem zjawisko zmęczenia decyzjami, które sprawia, że jeśli mamy do podjęcia serię decyzji, każda kolejna będzie podejmowana coraz mniej racjonalnie, a coraz bardziej na szybko, w oparciu o emocje itp. Bo decydowanie po prostu męczy. Jak ktoś przegląda danego dnia dziesiąte portfolio, może mieć ochotę przywalić głową w biurko. A my - jako społeczeństwo - nadal oczekujemy, że będzie obiektywny.
Maszyny
Niektórzy, by rozwiązać powyższe problemy, próbują sprowadzić zagadnienie do matematyki albo zaciągnąć do tego sztuczną inteligencję. Sęk w tym, że podobne próby już podejmowano i rezultaty nie były dotychczas napawające optymizmem. Po poddaniu audytowi jeden z systemów rekrutacyjnych opartych na AI okazało się, że wyraźnie faworyzuje osoby o imieniu Jared oraz takie, które wpisały, że w liceum grały w Lacrosse. Bardzo polecam przeczytać artykuł w Oko.Press, który jest pełen podobnych przykładów.
W przypadku rekrutacji problem polega na tym, że nie wiemy, czy firma działałyby lepiej / gorzej, gdyby zamiast Xenera zatrudniła kogoś innego. Kondycja firmy zależy od tak wielu czynników wewnętrznych i zewnętrznych, że nie mamy pojęcia, jak na nią przekłada się jeden pracownik. Jeśli firma zatrudniająca więcej kobiet radzi sobie lepiej / gorzej, winna jest proporcja płci? Czy może jeden z tysięcy innych czynników? Jakie czynniki sztuczna inteligencja wyciągnie jako istotne? Jakie z nich w ogóle rozważy?
Podejście, w którym decyzję uznaje się za obiektywną, bo podjęła ją maszyna, nazywamy mathwashingiem. Jak widać, nie jest ono uprawnione. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie. Liczby może nie kłamią, ale ich dobór, przeprowadzone operacje i interpretacja już mogą.
Losujemy
Mając już pewne rozeznanie w obecnej sytuacji, możemy sensowniej przyjrzeć się pomysłowi losowania. Idea generalnie jest taka, że pracodawca określa jakieś wymagania. Wszyscy kandydaci, którzy je spełniają, przystępują do losowania i szczęśliwiec otrzymuje pracę.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, to ogromna oszczędność czasu i pieniędzy. Odpada cały cyrk związany z listami motywacyjnymi, rozmowami rekrutacyjnymi, który wiąże się z ogromem cierpienia dla obu stron. Mamy silne podstawy sądzić, że rekrutacja i tak polega na losowości - jedynie zamaskowanej.
Po drugie, taka sytuacja jest uczciwsza. Obecnie odrzuceni kandydaci często czują się niekompetentni, chociaż w rzeczywistości prawdopodobnie odpadli z przyczyn daleko odbiegających od merytorycznych. Pomijając kwestie szumu i losowości, rekruter może być zwyczajnie uprzedzony - np. do kobiet albo do introwertyków. Pisałem o tym w tekście Rynek pracy to żart.
Jak pierwszy raz usłyszałem o pomyśle z losowaniem, byłem bardzo zniesmaczony. Ale im więcej o nim myślę, tym więcej mądrości w nim dostrzegam.
Zobacz też
MiauBlog:
- AI zabierze nam pracę - to może być dobra wiadomość
- Moja instytucja pomagająca znaleźć pracę
- Rynek pracy to żart
- Współczesne kajdany - wykształcenie i kariera
MruczekWiki: