Blog:Czy lolicony i shotacony są złe?

Czy lolicony i shotacony są złe?
12 sierpnia 2017 | Kenex


Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści

Zawartość: Seksualne wykorzystywanie nieletnich

Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999

Wchodzisz do strefy zboczuszka! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Artykuł zawiera treści pornograficzne lub odnośniki do nich.

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Postprawda Stop dnia 12 sierpnia 2017.

Jako że Postprawda Stop jest martwe, postanowiłem przenieść tekst tutaj.

Szacuje się, że pociąg do dzieci odczuwa od 1 do 5% mężczyzn. "Myślę, że – podobnie jak inni miłośnicy dzieci – mam czasem potrzebę dotknąć dziecięcego ciała, ale wtedy idę do domu i mogę wyżyć się w bezpiecznych, wirtualnych warunkach" – mówi jeden z nich dla serwisu Vice. I dzięki temu nie krzywdzi prawdziwych dzieci.

"Pornografia dziecięca" jest złym określeniem

Wiele instytucji postuluje zmianę określenia Child Porn (CP), czyli po naszemu – "pornografia dziecięca". Pornografia z udziałem dorosłych w większości krajów jest legalną, poważną gałęzią rozrywki. Oferuje dużą różnorodność gatunkową i spełnianie najdziwniejszych preferencji.

Jak wynika ze świeżych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, ok. 80 proc. Polaków ogląda pornografię regularnie lub sporadycznie. Osoby te nie są – jak się powszechnie sądzi – bardziej rozwiązłe czy bardziej nierozważne w podejmowaniu ryzykownych zachowań seksualnych niż te, które nie szukają pikantnych materiałów. Na częstotliwość obcowania z pornografią nie ma wpływu status związku ani status matrymonialny. Istotny jest wiek i płeć. Najwierniejszymi odbiorcami są mężczyźni z grupy wiekowej 18-24 lata.

W tym kontekście termin „pornografia dziecięca” jest nieadekwatny, gdyż sugeruje, że to jeden z produktów legalnej branży pornograficznej. Zamiast tego proponuje się termin Child Sexual Abuse Materials (CSAM), co można przetłumaczyć jako "materiały przedstawiające seksualne wykorzystywanie dziecka”.

Materiały CSAM stanowią udokumentowanie przestępstwa, polegającego na uwiedzeniu dziecka, wykorzystaniu seksualnemu i uwiecznieniu tego aktu. Aktywność seksualna dziecka jest nieadekwatna do jego poziomu rozwoju psychoseksualnego. Ofiara tego typu oddziaływań często potrzebuje pomocy terapeutycznej, by wrócić do normalnego funkcjonowania. Nierzadko ma wyrzuty sumienia, zdarzają się myśli i próby samobójcze. W dodatku do końca życia może ją przerażać fakt, że seksualny materiał z jej wykorzystaniem znajduje się w obiegu.

Internauci, którzy natrafią na CSAM, mogą anonimowo zgłosić to odpowiednim organizacjom np. na stronie Dyżurnet.pl.

A co z nieprawdziwymi dziećmi?

O ile CSAM z prawdziwymi dziećmi jest zjawiskiem zdecydowanie negatywnym, w przypadku rysunków i gier warto przemyśleć, czy one nie mogą nam pomóc w zmniejszaniu skali wykorzystywania prawdziwych dzieci.

Serwis Vice opisał historię człowieka, którego zawsze pociągały dziewczyny płaskie i młodo wyglądające. Gdy mając 20 lat, opiekował się 5-letnią siostrzenicą, przywiązał się do niej. Odczuwał coraz większą satysfakcję, gdy ona się na niego wdrapywała i przytulała. Zdał sobie sprawę, że pociągają go dzieci.

Nie miał zamiaru krzywdzić dziecka, bo uważał to za moralnie naganne. Jednak – podobnie jak wielu pedofilów – bał się komukolwiek o tym powiedzieć, więc nie udał się na terapię, tylko próbował samemu z tym walczyć. Zaczął grać w gry online z postaciami przypominającymi dzieci. Później poznał modyfikacje do serii action-RPG The Elder Scrolls, umożliwiające różne interakcje z dziećmi, np. podrywanie, rozbieranie czy ślub. W Second Life, grze MMO, w której ogranicza nas wyłącznie wyobraźnia, można znaleźć miejsca, gdzie gracze z dziecięcymi awatarami chętnie będą uprawiać seks.

Eksperci są podzieleni w sprawie tego, czy wirtualne zaspokajanie pociągu do dzieci jest właściwe. Krytycy uważają, że w ten sposób rośnie akceptacja do wykorzystywania prawdziwych dzieci, zwolennicy z kolei podkreślają, że to dobry sposób na rozładowanie napięcia seksualnego, przy którym nikomu nie dzieje się krzywda. Niemal wszyscy są zgodni, że najskuteczniejsza jest fachowa terapia, ale jednocześnie rozumieją, że z powodu społecznego napiętnowania niewielu się na to decyduje.

Zakaz w praktyce

W przypadku pornografii aktorskiej sprawa jest jasna. Widoczne osoby albo mają ukończone 18 lat, albo nie. Kwestia prawna znacznie komplikuje się w przypadku rysunków i animacji. Można by narysować postać wyglądająca jak dziecko i podpisać, że ma 1000 lat. Dlatego przyjmuje się kryterium uznaniowe – czyli na jak dojrzałą dana postać wygląda. Niepokojąco subiektywne, prawda?

By trafić na CSAM z prawdziwymi dziećmi, często trzeba wiedzieć, gdzie szukać. W przypadku rysunków nie ma tak wyraźnej granicy. Materiały, które można by uznać za dziecięce, znajdziemy w wielu serwisach z twórczością użytkowników jak np. Tumblr, DeviantArt, 4chan. Nieraz trafi się na nie także w Google Grafika. Wiele technik rysowania sprawia, że kwestia wieku jest kontrowersyjna lub nie do oceny. Na przykład chibi (małe, urocze postacie).

W Japonii status prawny mangi i anime, ilustrujących seks dziecięcych postaci z dorosłymi, jest przedmiotem intensywnej debaty. Japońska organizacja non-profit CASPAR uważa, że takie materiały zachęcają do przestępstw seksualnych na nieletnich. Jednak jak zauważył w raporcie Patrick W. Galbraith z Uniwersytetu w Tokio, seksualne wykorzystywanie nieletnich w Japonii spadło od lat 60. i 70., co z grubsza zbiega się z rosnącą popularnością loliconu (żeńskich postaci dziecięcych).

Setsu Shigematsu z kolei jest zdania, że lolicon nie powinien być zrównywany do materiałów z prawdziwymi dziećmi, gdyż reprezentuje sztuczną seksualność, która „odwraca się od trójwymiarowości” i kieruje energie seksualną w stronę „dwuwymiarowej formy pożądania”.

Co by o tym nie sądzić, warto przemyśleć i zbadać temat.

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: