Użytkownik:Kenex/sny wybrane

Z MruczekWiki

Sny, które zdecydowałem się upublicznić. Wybrałem te, które mają ciekawą lub zabawną fabułę, ale jednocześnie nie są na tyle chore, że upublicznienie ich mogłoby sprowadzić na mnie kłopoty.

Pociągopolis: Historia prawdziwa

Śniło mi się, że razem ze sporą grupą ludzi byłem zamknięty w dziwacznym budynku (wyglądał trochę jak połączenie obozu, blokowiska i placu zabaw). Nie mogliśmy z niego wyjść. Obok tego budynku znajdowały się bardzo szerokie tory, przez które co jakiś czas przejeżdżał ogromny pociąg. Robił tak duży hałas, że jak ktoś na ten czas był blisko torów, to mógł ogłuchnąć. Dlatego za każdym razem, jak ziemia zaczynała drżeć, ludzie spanikowani biegli w obszary budynku jak najdalej od torów i ogrodzone jak największą liczbą ścian. Hałas i tak był nieznośny, ale dało się to przeżyć.

Poza tym to nie było zbyt jasne, ale chyba nie mogliśmy dać znać, że w tym budynku jesteśmy. Gdy jakiś ogromny pociąg zwalniał przy naszej okolicy, ludzie byli przerażeni, że nas znaleźli.

Wielki robopies zabijający ludzi

Ostatnio np. śniło mi się, że po mieście chodził wielki, metalowy pies, który co jakiś czas zabijał jednego mieszkańca. On robił z tego coś na kształt show, bo z głośników oznajmiał rzeczy typu "a teraz zabiję kogoś z dzielnicy X" i wtedy ludzie z pozostałych dzielnic wiwatowali, że chwilowo są bezpieczni.

Dużo ludzi próbowało wyjechać z miasta, ale w tym śnie to było wyjątkowo kłopotliwe. Pojazdy z jakiegoś powodu często nie działały i trzeba było improwizować, budując proste atrapy w stylu Scrap Mechanic.

Zemsta czarnoskórego człowieka

Dzisiaj śniło mi się, że odwiedziłem kolegę mieszkającego na zadupiu. Miał on do domu przymocowane coś w stylu dźwigu i zrobił nam ekstremalną przejażdżkę. Niestety podczas manewrów przy gruncie poturbował jakiegoś ciemnoskórego gościa.

Jak wróciłem do domu, w którym mieszkam z jakąś dziewczyną i innym facetem (relacja z nimi niejasna), okazało się, że przyjaciółka tej dziewczyny została porwana. Tropy wskazywały, że stoi za tym owy poturbowany człowiek, który chce się zemścić. XD

Nagle okazało się, że akcja dzieje się w jakiejś szkole fantasy (?). Poszedłem do "rady starszych", by zgłosić porwanie oraz powiedzieć, kto prawdopodobnie za tym stoi. Powiedzieli, że przygotujemy zasadzkę na tego faceta.

Ciąg dalszy raczej nigdy nie nastąpi, bo się obudziłem. :/

Mordercze dziecko z autyzmem

Śniło mi się, że byłem dzieckiem z autyzmem (tak było powiedziane), który miał kogoś tam odwiedzić, ale okazało się, że na miejscu roiło się od gangsterów. Zaczęli mnie gonić, a ja uciekałem na rowerze i strzelałem do nich, zabijając każdego po kolei (widok przypominał grę FPS).

Potem akcja przeniosła się do szkoły. Okazało się, że powyższy akapit był filmem, który oglądaliśmy na projektorze, a ów dzieciak z autyzmem, to mój kolega. Jednakże potem oglądaliśmy komentarz reżysera, który oznajmił, że ten kolega twierdzi, że wszystko zmyślił, ale reżyser uważa, że zabił tych ludzi na prawdę i dlatego dał to do filmu. Wtedy uznałem, że faktycznie mogło tak być i próbowałem grzecznie wycofać się ze szkoły. Ale on zaczął mnie ścigać.

Uciekałem przez miasto, aż w końcu trafiłem do lasu. Tam zrobiłem sobie kamuflaż z błota i liści, a następnie schowałem się w krzakach. Gdy on szedł moim tropem i wystarczająco się zbliżył, wyskoczyłem z krzaków i dźgnąłem go kijem tak głęboko, że go zabiłem.

Potem pozbyłem się ciała i narzędzia zbrodni, a następnie szedłem jakby nigdy nic. Mijałem po drodze policję i stresowałem się, żeby się niczego nie domyślili, ale na szczęście tylko mnie minęli.

Tramwajopolis: Historia prawdziwa

Mi się z kolei śniło, że próbowałem wrócić do domu, ale znajdowałem się w dziwnym wariancie miasta, gdzie było strasznie dużo torów tramwajowych. Musiałem uważać, bo co chwila okazywało się, że z którejś strony jedzie tramwaj i może mnie przejechać.

(dość często w moich snach pojawia się motyw z torami tramwajowymi, że są niemal wszędzie i muszę uważać na tramwaje)

Potem z jakiegoś powodu okazało się, że muszę zbudować nową linię tramwajową, a budowanie przypominało nieco Minecrafta. Po drodze natrafiłem jednak na agresywnego ptaka, który nie pozwalał mi przejść dalej, bo co chwila mnie atakował.

Potwory "przystojniaki"

Śniło mi się, że zostałem zmuszony, by pójść do kościoła. Na mszy okazało się, że ksiądz to w rzeczywistości diabeł. Gdy zdałem sobie z tego sprawę, próbowałem wyjść z kościoła drzwiami, ale wszystkie były zablokowane. Część wiernych została opętana i próbowała mnie zatrzymać. Podpiąłem się do liny i kopnięciami próbowałem wybić szybę, ale dopiero za którymś razem się udało.

Na zewnątrz jednak wcale nie było bezpieczniej. Okazało się, że świat opanowały potwory zwane "przystojniakami", które polują wyłącznie na przystojnych mężczyzn. Stwierdziłem wtedy we śnie, że daleko mi do przystojności i zacząłem przemierzać drogę od kościoła do domu. Zgodnie z przewidywaniami, "przystojniaki" mnie ignorowały. Gdy inni ludzie próbowali się do mnie przyłączyć, zaczynali być jednak ścigani, a z jakiegoś powodu sporo ludzi próbowało ze mną utworzyć paczkę, zanim w ogóle dotarłem do bloku.

Sęk w tym, że po drodze moje miasto okazało się być kompletnie przebudowane i nic nie mogłem znaleźć. Bloki były ogromne i tworzyły strasznie skomplikowany labirynt. Po drodze natrafiłem na dziwny budynek, który wyglądał trochę jak ogromny czajnik. Okazało się, że to elektownia jądrowa.

Potwory polujące na smród

Śniło mi się, że jechałem samochodem razem z innymi osobami na wizytę do lekarza (co chwila zmieniało się, z kim jestem w samochodzie - czasem była to rodzina, czasem niesprecyzowani znajomi). Po drodze okazało się, że zaczęły nas ścigać potwory. Staraliśmy się jak najszybciej wrócić do mojego domu. Z jakiegoś powodu ważne było dla nas, by dotrzeć do celu zanim się ściemni, co było sporym wyzwaniem, bo słońce zbliżało się ku zachodowi.

Nie tylko my uciekaliśmy. Na drodze do domu mnóstwo ludzi na piechotę lub w samochodach zmierzało w tę samą stronę. Przy okazji odkryłem, że potwory podążają głównie za smrodem i żałowałem, że tego dnia się nie wykąpałem. Wyrzucałem z samochodu śmierdzące przedmioty np. białe skarpetki, by spowolnić pościg.

W pewnym momencie zjechaliśmy z drogi na tory, które bardzo przypominały drewniany rollercoaster. Martwiłem się, że jedziemy za szybko i możemy wypaść z trasy, ale na szczęście tak się nie stało. Miasto w tym śnie miało bardzo dużo mrocznych, wysokich budynków (starych, z czarnymi i poniszczonymi ścianami). Moja głowa dość często tworzy lokacje w tym stylu. Trasa "rollercoastera" miała zawijasy między budynkami, a czasem prowadziła przez ich wnętrze.

Atramentowy bullying

Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści

Zawartość: Dręczenie, okaleczanie ciała

Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999

Tym razem znajdowałem się w bardzo rozbudowanym i skomplikowanym budynku szkoły. Przechodząc korytarzem natrafiłem na paczkę chłopaków, którzy znęcali się nad innymi. Podeszli do mnie i zaprowadzili do pokoju. W środku zaczęli dźgać mnie piórem tak, że atrament dostawał się pod skórę i powodował, że wokół rany skóra zmieniała kolor na atramentowy. Pytałem się ich, dlaczego to robią i jak miałbym ich zadowolić, ale oni tylko się śmiali. Następnie jeden z nich włożył pióro do mojego ucha i ścisnął. Atrament wlał się do ucha i zaczął wypełniać moje wnętrze. Wylatywał drugim uchem oraz nosem.

Księżycowy baseball

Śniło mi się, że byłem w dość dziwnym miejscu, ponieważ stało tam kilka wysokich, starych bloków (znowu czarne i mroczne), a wokoło były lasy i pola. Generalnie kilka starych budynków na zadupiu. W tym śnie potrafiłem skakać na odległość kilkudziesięciu metrów.

Próbowałem dostać się do środka budynków, żeby ukryć się przed potężną, nadchodzącą burzą, która ma dokonać ogromnych zniszczeń. W pewnym momencie zauważyłem, że Księżyc zbliża się do nas z ogromną prędkością. Okazało się, że to biały potwór w kształcie wielkiej kuli.

Ludzie spanikowani zaczęli uciekać, a ja wziąłem kij bejsbolowy (przypominał ten w Worms 4 Mayhem), odbiłem nim spadającego potwora i w ten sposób odrzuciłem go na Nową Zelandię.

Po chwili na niebie pojawiły się trzy Księżyce, co znowu wywołało przerażenie ludzi, a ja szykowałem się do odbijania kijem. Gdy jeden z Księżyców spadł, okazało się, że to słodkie, duże zwierzę, więc zacząłem je głaskać.

Latanie przyczyną dyskryminacji

Śniło mi się, że byłem bardzo potężnym super człowiekiem, aczkolwiek jedyną moc, jaką zaobserwowałem w tym śnie, było latanie. Z powodu tej mocy doświadczałem ogromu dyskryminacji i wyśmiewania ze strony innych. Ludzie (włącznie z członkami rodziny i przyjaciółmi) odnosili się do mnie z pogardą.

Będąc tym bardzo rozgoryczony, jakoś dowiedziałem się, że istnieje planeta, na której mieszkają ludzie, gdzie posiadanie supermocy jest normalnie. Wzniosłem się więc w powietrze i zacząłem super mega szybko lecieć w jej kierunku (prędkość była tak duża, że planety, które omijałem, były ledwie mignięciem).

Na owej planecie zostałem bardzo miło przywitany przez jej mieszkańców. Jej architektura była bardzo futurystyczna, ale jednocześnie dziecinna. Dominowały kolory różowy i fioletowy.

Ucieczka z państwa totalitarnego

Tym razem znajdowałem się w państwie totalitarnym, którym był... blok mieszkalny. Rządziła nim pewna kobieta, która tak na oko miała jakieś 30 lat. Ja razem z kilkudziesięcioma osobami pracowaliśmy w "fabryce" wewnątrz bloku, a ja z niewielką grupą ludzi byliśmy dodatkowo szpiegami, którzy zbierali informacje i starali się obalić reżim. Karą za niepodporządkowywanie się było zamknięcie w pewnej komorze, w której podawano nieszczęśnikom strasznie bolesne zastrzyki.

No więc pewnego dnia sobie szpiegujemy w tej fabryce, ale jeden z nas został schwytany. Kobieta-dyktatorka kazała go zabrać do komory, a reszta z nas postanowiła się ewakuować. Co dziwne - nagle okazało się, że ta praca chyba była wirtualna(?), bo się "wylogowaliśmy", przez co zniknęliśmy z pracy (i liczyliśmy, że jak najdłużej nikt tego nie zauważy). Nie wiem, co się działo z resztą, bo w dalszej części snu byłem sam. Uciekłem z budynku i dotarłem do jaskini w górze lodowej, która graficznie bardzo przypominała zimową lokację z gry Lego Racers 2.

We wnętrzu lodowej góry było nieco porozrzucanych klocków LEGO takiej wielkości, jakbym ja był ludzikiem LEGO. Nie można było jednak zbudować z nich nic sensownego. Miałem czekać na kogoś, kto mnie wywiezie z kraju, ale strasznie bałem się, że kobieta-dyktator znajdzie mnie szybciej. W oczekiwaniu postanowiłem pójść spać i na tym historia się kończy.

Spotkanie Utsuho

Śniło mi się, że spotkałem Utsuho.

Utsuho spytał mnie, gdzie może się wprowadzić między ulicą Ostrombramską (południowa) i Grochowską (północna), żeby było możliwie jak najciszej. Ja wtedy poleciłem mu pewne osiedle, które jest dość daleko od obu i osłonięte innymi blokami, więc powinno być cicho (w tym śnie tak było, ale w realu to akurat głośna okolica XD). Powiedziałem też, że zawsze może wybrać mieszkanie tak, by przy południowej ulicy było oknami na północ, a przy północnej - na południe.

Utsuho spytał się też, czy mogę przenocować jego i czterech jego kolegów. Uznałem, że to zdecydowanie za dużo osób, ale nie wiedziałem, jak dyplomatycznie odmówić przenocowania. Utsuho wtedy dodał, że trójka z nich ma tylko 2 lata, więc powiedziałem, że u mnie w mieszkaniu nie ma zajęć dla dzieci, więc strasznie by się nudziły.

Facet w wannie

Śniło mi się, że czytałem w gazecie i jednocześnie przeprowadzałem wywiad z kolesiem, który postawił wannę na środku parkingu (od wielu lat ten parking nie istnieje, obecnie na jego miejscu są budowane bloki mieszkalne).

Ów człowiek w wannie zachwalał, że jego rozwiązanie jest ekologiczne, ponieważ napełnia się dzięki deszczowi. Gdy spytałem go, jak sobie radzi z robalami wpadającymi do wody, odpowiedział, że ma nadzieję na rozwiązanie tego problemu przez naukowców. xD

Ucieczka z państwa totalitarnego - reboot

Tym razem znajdowałem się w państwie totalitarnym przypominającym wielką halę produkcyjną, na której wykonywałem przymusową pracę. W pewnym momencie zauważyłem, że nikt mnie nie pilnuje, więc postanowiłem uciec do Polski. Wybiegłem z hali i znalazłem się w lesie. Słyszałem odgłosy sugerujące, że strażnicy mnie szukają, więc... z jakiegoś powodu postanowiłem wrócić do hali i uciec w drugą stronę - długim, podziemnym korytarzem, w którym było bardzo ciemno. Prowadził on do odpowiednika Australii (była w miejscu Australii, ale nie wyglądała jak ona). Martwiłem się trochę, że będzie problematyczne dostać się stamtąd do Polski, ale priorytetem było opuszczenie państwa totalitarnego.

Potem znalazłem się w samolocie, który bardziej przypominał centrum handlowe. Na środku znajdowały się rzędy krzeseł, a dookoła znajdowały się sklepy. Musiałem się strasznie pilnować, ponieważ co i rusz trafiałem na kolejnych szpiegów, którzy starali się mnie porwać i zanieść z powrotem do tego państwa. Na szczęście im się nie udało i bezpiecznie trafiłem do Polski, gdzie ludzie cieszyli się z mojego przybycia. B)

Gamerskie centrum handlowe

Śniło mi się, że znalazłem się w alternatywnym wymiarze, który wyglądem przypominał olbrzymie centrum handlowe, zaś mechaniką jakąś grę komputerową.

We wspomnianym centrum handlowym było rozlokowane mnóstwo minigier jak parkour, wyścigi itp. Żeby odblokować nowe ubrania, należało przewrócić osobę z tymi ubraniami.

Z czasem wybiegłem do kolejnej lokacji, którą był ogromny las. Jakiś menel poprosił mnie o pomoc i mówił, żeby uciekać przed światłem księżyca i nie patrzeć w jego stronę, bo to tak na prawdę jest robot ze śmiertelnym promieniowaniem.

W trakcie ucieczki zadzwoniła do mnie jakaś babka i powiedziała, żebym nie słuchał tego menela, bo to pułapka, ale jej nie posłuchałem.

Dotarłem do kolejnego centrum handlowego, gdzie znowu było mnóstwo minigierek, oraz portal do prawdziwego świata.

Potem w prawdziwym świecie we śnie gadałem z Mydży i ona powiedziała, że w tej grze posłuchała się babki ostrzegającej o pułapce i była ciekawa, jak kończy się zignorowanie ostrzeżenia.

Zmowa cenowa podczas pandemii

Śniło mi się, że pojawiła się kolejna pandemia, która zabiła połowę ludzkości. Reszta aby przeżyć, musiała regularnie brać leki, które są bardzo drogie. Przez to większość ludzi żyła bardzo biednie, bo na leczenie szła znaczna większość ich zarobków.

Starałem się wrócić do domu, ale na drodze pojawili się fanatycy, którzy chcą każdego zarazić chorobą, więc próbowałem ich omijać, ale niestety każdego starali się złapać.

W końcu udało mi się dotrzeć... do szkoły(?), a ja nagle zacząłem być dzieckiem (gdzieś tak w wieku 9-10 lat). Po szkole poszliśmy do pubu, gdzie jeden gość po wypiciu dużej ilości alkoholu ujawnił, że między koncernami farmaceutycznymi jest zmowa cenowa i dlatego leki są takie drogie.

Postanowiliśmy więc włamać się do siedziby jednego z koncernów i wykraść dowody na zmowę cenową. Przebiliśmy się przez ścianę i w środku znaleźliśmy absurdalnie dużo sztabek złota. Każdy więc wziął po jednej, a zafascynowani perspektywą bogactwa zapomnieliśmy o pierwotnym celu misji.

Wracając znowu trafiłem na tych fanatyków, którzy chcą każdego zarazić, a że miałem ciężką sztabkę, nie mogłem uciekać. Założyłem więc maskę i postanowiłem udawać, że jestem członkiem ich organizacji. By to udowodnić, kazali mi polizać przedmiot pełen bakterii, ale powstało jakieś zamieszanie i jedna osoba kazała drugiej mnie pilnować, ale do drugiej to nie dotarło. Później mijając kolejne osoby mówiłem, że polizałem przedmiot, więc mnie przepuszczali dalej. Gdy byłem blisko domu, zorientowali się, że się wymigałem, ale było już dla nich za późno, bo dotarłem do mieszkania.

Szpital (2021), film gangsterski

W snach dość często zdarza mi się dziwaczna perspektywa, w której jednocześnie oglądam film i w nim występuję. Tym razem było to jeszcze bardziej złożone niż zwykle.

Zaczęło się od tego, że ZioPeng wstawił na Pociągopolis zdjęcie jakiegoś domu w górskich okolicach, który wyglądał identycznie jak dom z mojej rodzinnej wsi. Zastanawiałem się, jak to możliwe i dowiedziałem się, że dom był budowany wedle instrukcji i takich na świecie jest całkiem sporo.

Akcja przeniosła się na podwórko przed tym domem ze zdjęcia. Był zmierzch i padał deszcz. Stały dwa klasyczne, czarne samochody (jak z filmów gangsterskich). W jednym z nich była kobieta z kompletnie zmasakrowaną twarzą. Szef gangu zastanawiał się, czy narażać się i jechać z nią do szpitala, czy próbować ją leczyć domowymi sposobami. Ja jako jedna z osób w gangu stwierdziłem, że ona "ma złamane liczne kości policzkowe" i kazałem jak najszybciej jechać do szpitala, bo inaczej umrze. Na chwilę znalazłem się poza pojazdami i pogoniłem ich hasłem "go go go", machając ponaglająco rękoma. Ruszyli, a ja magicznie znowu byłem w samochodzie.

Siedząc w samochodzie odpaliłem retrospekcję z dnia poprzedniego, w której ta dziewczyna ze mną zgaduje się, że ma dość życia gangsterskiego i chce trafić do szpitala, by uciec z obecnego życia. Niestety retrospekcję zobaczył jeden z pasażerów samochodu, ale miałem nadzieję, że będzie uczciwy i nie zepsuje fabuły filmu.

Jechaliśmy drogą żwirową, aż nagle okazało się, że dalszy ciąg trasy jest bardzo ryzykowny. Droga prowadziła tuż przy przepaści i była nachylona mniej więcej 20 stopni w jej stronę. Szef spytał mnie "wiedziałeś o tym?!". Ja po chwili namysłu odparłem, że jechałem kiedyś tędy rowerem, ale nie sądziłem, że ta droga prowadzi do szpitala. Na szczęście jakoś sobie chyba poradziliśmy, bo akcja przeniosła się do szpitala. Gość, który widział retrospekcję, był strasznie poddenerwowany, ale nic nie mówił. Stwierdziłem wtedy z ulgą, że raczej jest uczciwy. Poszedł do toalety, a ja na chwilę stałem się nim i sikałem do pisuaru.

Następnie akcja przeniosła się do perspektywy widza, a ja oglądałem zwiastun filmu gangsterskiego "Szpital". Było w nim absurdalnie dużo wybuchów, które wyglądały jak ze starej gry komputerowej.

Randomowa zagłada

Śniło mi się, że żyłem w jaskini z piasku na środki niewielkiej wysepki umieszczonej na środku rzeki. Towarzyszył mi dziwaczny niebieski, glutowaty stworek.

W pewnym momencie jakoś znalazłem się w parku i starałem się uciekać z jakąś dziewczyną przez zgrają uzbrojonych mężczyzn wyglądająca jak napakowani żołnierze z gry Evil Genius 2.

Wbiegliśmy ścieżką na górę pod bramę. Wtedy zmieniłem się w Mortiego, a ta dziewczyna w Ricka. XD Próbowaliśmy się przedostać przez bramę, ale była za wysoka. Po drugiej stronie pojawili się szamani, którzy wypowiadając niezrozmiałe wyrazy spowodowali ogromny strumień wody, który o mało nas nie zrzucił. Okazało się to pomocne, bo zatrzymał pościg.

W tym czasie jakaś kreskówkowa kobieta porwała glutkowatego towarzysza. Wsadziła go do oblrzymiego balona pełnego podobnych glutków, czym spowodwała dziwną reakcję łańcuchową, która momentalnie zabiła wszystkich w środku.

Okazało się, że wszystko co się działo, było jedynie filmem (co za niespodzianka! xD), a ja się zastanawiałem, że chyba źle się skończy, skoro wybito całą rasę.

Niestety historię przerwał budzik. :|

Snajper na rowerze i Gazeta Wyborcza

Razem z trzema osobami uciekałem na rowerach. Koło nas na rowerze przejeżdżał "snajper" (wiedziałem, że nim jest, chociaż nic na to nie wskazywało). Czytał akurat Gazetę Wyborczą, gdzie był list gończy za mną i towarzyszami, ale liczyłem, że zaczytany nas nie zauważy. Niestety towarzysze zaczęli się wygłupiać i wpadli dokładnie na niego, przewracając wszystkich. Snajper nas rozpoznał i próbował zastrzelić, ale udało nam się go obezwładnić i skrępować. Znaleźliśmy jakiś samochód, więc go ukradliśmy i odjechaliśmy. Snajper się oswobodził i próbował ukraść drugi pojazd, jednak wcześniej dokonałem sabotażu, bo wybuchł, gdy tylko snajper otworzył drzwi (nie było we śnie momentu dokonywania sabotażu, nagle okazało się po fakcie, że rzekomo to zrobiłem xD).

Niestety snajper znalazł kolejny samochód i zaczął nas ścigać po śladach opon na drodze (była piaskowa). Na szczęście mnie i towarzyszy wyminął samochód dostawczy Gazety Wyborczej, który zatarł za nami ślady.

Horda dresiarzy w Szwecji

Byłem sobie na jakimś osiedlu w Szwecji. W pewnym momencie zauważyłem, że sporo ludzi zaczęła spanikowana uciekać. Odwróciłem się w stronę, z której biegli i zauważyłem ogromną hordę biegnących dresiarzy. Byli tak liczni, że wypełniali całą szerokość ulicy (trochę jak ogromne hordy zombie z gry Days Gone). Zacząłem uciekać.

Akcja przeniosła się jakiś czas później, gdy owa horda dresiarzy przejęła władzę w Szwecji. Znajdowałem się w ich wieży, która była dość niewielkim, ale strasznie wysokim klocem, z mega skomplikowanym systemem pomieszczeń i klatek schodowych. Ja byłem szpiegiem ruchu oporu z super mocami. Byłem na tyle silny, że mogłem powalić każdego przeciwnika jednym ciosem oraz wysoko skakać i zwinnie przemieszczać się w wąskich szybach wentylacyjnych. Starałem się przedostać do pomieszczenia głównego przywódcy dresiarzy, żeby wykraść ważną technologię. Udało mi się zakraść do pokoju z wielkim kryształem lewitującym w powietrzu. Zabrałem go i szybko wyskoczyłem przez dziurę w ścianie na zewnątrz.

Okazało się, że ten kryształ pozwolił mi cofnąć się w czasie i zapobiec powstaniu hordy dresiarzy. Zabiłem mniej więcej połowę z nich, dzięki czemu nie przejęli władzy. Ruch oporu świętował odzyskanie wolności, ale za pomocą swoich superzmysłów wyczułem, że nadciąga kolejna horda dresiarzy. Próbowałem ostrzec innych, ale było już za późno, bo rozpoczął się atak. Ludzie mieli do mnie pretensje, że zabiłem połowę ruchu oporu i nie mają teraz szans, co było kompletnie bez sensu, bo zabiłem połowę hordy, czyli ich wrogów, a nie ich. Jednak we śnie nie dostrzegłem tego absurdu.

Pomagałem w walce powalając przeciwników jednym ciosem. Niestety trafiłem w końcu na takiego, który był tak silny, że nie mogłem nic mu zrobić. On za to pokonał mnie jednym ciosem. Obraz wtedy zrobił się czerwony i pokazał się napis "Game Over".

Ezel vs dyktatura praktyczności

Żyłem w dosyć ciekawej krainie, w której oprócz ludzi mieszkały przeróżne, przyjazne stworki. Mieszkańcy mieli dużo wolnego czasu i spędzali go na samorozwoju, tworzeniu sztuki itp. Niestety najechało nas i przejęło władzę wrogie imperium, które wyznawało skrajną praktyczność. Zmusili wszystkich do pracy w fabrykach, oraz niszczyli wszystko, co było chociaż odrobinę artystyczne i nie skrajnie użyteczne.

Ja byłem jedynym mieszkańcem krainy, który potrafił się porozumiewać z tymi stworkami. W swoim mieszkaniu napisałem ogrom książek, w których korzystałem z ich wiedzy. Przerażało mnie, że lada moment wysłannicy imperium tu dotrą i zniszczą moje dzieła. W końcu wparowała jakaś pani-żołnierz, ale okazało się, że zna moje prace, jest pod ich wrażeniem i chce je uratować. Zaprowadziła mnie do jakichś podziemi, gdzie było mnóstwo młodych nastolatek w wieku ok. 13 lat. Tłumaczyła mi, że to są moje fanki z tego imperium, a dominują młode dziewczyny, ponieważ gadanie z tymi stworkami jest urocze. Jedna z nich spytała mnie, kiedy odkryłem swój talent. Wspomniałem, że mając 6 lat płynąłem na łódce i niebieski stworek morski powiedział do mnie "Siema, Ezel" (wygląda na to, że w tym śnie byłem Ezelem!!!).

Potem akcja przeniosła się do lasu, gdzie chyba uciekałem przed tym imperium. Chowałem się przed przejeżdżającymi samochodami. Skądś wiedziałem, że powstały w przymusowych fabrykach.

Ucieczka dziwną drogą

Dokonałem jakiegoś przestępstwa (nie wiadomo, jakiego) i uciekałem w jednoosobowym samochodzie. Za mną jechał Hed z TV Gry, który też uciekał. W pewnym momencie jednak się zatrzymał, twierdząc, że ma dość uciekania i się do wszystkiego przyzna. Uznałem wtedy, że kryjówka, do której jechaliśmy, jest spalona, bo Hed może ją ujawnić policji.

Zacząłem więc szybko jechać przed siebie. Po wyjechaniu z Warszawy podążałem dziwną drogą, która po bokach była asfaltowa, ale środek miała gruntowy. Przede mną zaczął jechać samochód LEGO z Forza Horizon 4 LEGO Speed Champions (o ten). Postanowiłem za nim jechać. On w pewnym momencie ostro skręcił w prawo na leśną dróżkę. Ja wtedy wystawiłem za swój samochód mega długie pazury i za ich pomocą zacząłem hamować (xD). Niestety i tak nie wyrobiłem się ze skrętem, więc musiałem jechać po gruncie w lesie, co okazało się zaskakująco łatwe.

Dotarłem do tego samochodu LEGO, który poprowadził mnie jaskinią pod skałami. Gdy tylko przez nią przejechałem, zawaliła się, zacierając za mną ślady.

Hotel wrogich kosmitów

Kręciłem się w okolicach mojego bloku i spotkałem Heda z TV Gry (tak, znowu xD). Okazało się, że mieszka w tym samym bloku co ja. Poszliśmy razem na spotkanie z jego znajomymi, które odbywało się przy stole postawionym na środku chodnika. Potem chciałem już wrócić do domu, ale nie mogłem znaleźć wejścia do klatki schodowej. Zamiast tego wchodziło się do pomieszczenia, gdzie stał wielki wagon przypominający Hyperloop. Gdy wsiadłem do środka z kilkoma osobami okazało się, że pełni on funkcję windy, która skacząc przebija się przez ściany i podłogi na kolejne piętra. Gdy spytałem, kiedy dotrzemy na piąte piętro (gdzie mieszkam), stewardessa odpowiedziała, że to długo zajmie. Stwierdziłem, że coś tu nie gra i w magiczny sposób wyszedłem z wagonu, chociaż nie było żadnego wyjścia - nagle znalazłem się poza nim.

Okazuje się, że dobrze zrobiłem, bo w rzeczywistości ten wagon nie zabierał na kolejne piętra, tylko zamykał ludzi w pułapce i transportował do "hotelu kosmitów", gdzie obcy przejmowali nad nimi kontrolę i robili eksperymenty. Zdałem sobie sprawę, że ostatnio w okolicy ciągle znikali ludzie albo dziwnie się zachowywali. Inni zdawali się tego nie zauważać. W jakiś sposób dowiedziałem się, że to zasługa leków na depresję. Blokują technologię obcych, która usuwa pamięć świadków.

Wtedy we śnie rozpoczęło się coś na zasadzie filmowej retrospekcji albo wstępu fabularnego. Narrator tłumaczył, że zaczęło się od bliskiego wschodu (czemu towarzyszyły kadry z wietnamsko wyglądających lasów i wiosek). W okolicach obiektu, który spadł z kosmosu, znikali ludzie, albo nie byli sobą. Z czasem obserwowano to także w innych częściach świata, również w Europie.

Akcja wróciła do mnie. Udało mi się znaleźć wejście do prawilnej klatki schodowej. Wszedłem szybko do windy, ale w międzyczasie dosiadło się dużo ludzi kontrolowanych przez obcych. Żeby odsunąć od siebie podejrzenia, wyjąłem rybę, która była wykrywaczem ludzi niekontrolowanych przez obcych. Udawałem podejrzliwego obcego i uruchomiłem rybę, która jednak nic nie wykryła. Jeden z obcych powiedział - "Ale Ty wiesz, że są specjalne smarowidła, które pozwalają się ukryć ludziom przed tym wykrywaczem?". Ja wtedy teatralnie wyraziłem zdziwienie. Jak się okazuje, byłem dokładnie tym smarowidłem wysmarowany i taki był plan od początku, chociaż sen nie zdradził tego wcześniej.

Gdy dotarłem do mieszkania, ucieszyłem się, że jest wolne i nieprzerobione, więc mogę próbować przetrwać tu inwazję obcych. Niestety po chwili okazało się, że moi rodzice zostali przejęci przez obcych. Wyskoczyłem więc szybko przez balkon, by się ratować i bezproblemowo wylądowałem na nogach upadając z piątego piętra. Ludzie na ulicach patrzyli uradowani w niebo i wiwatowali. Gdy też spojrzałem w górę, okazało się, że nadlatuje kolejny obiekt z kosmosu i prawdopodobnie wyląduje w okolicach Ukrainy lub Białorusi. Wszyscy wokół świętowali. Ja też udawałem, że się cieszę.

Ucieczka z państwa totalitarnego - Wenezuela Edition

Zostałem schwytany przez dyktatora Wenezueli, w którego wcielił się okładkowy pan z serialu Narcos z 2015 roku. Nie było jednak nikogo poza nim. Spytałem się go, czy po odsiedzeniu pięciu lat w więzieniu będę mógł się ubiegać o obywatelstwo Wenezueli (nie wiem, po co), na co on stwierdził, że nie rozumie pytania. W międzyczasie pojawił się model 3D człowieka, który przypominał ikonę na FB, gdy ktoś nie ma ustawionego zdjęcia profilowego. Uznałem, że reprezentuje on kontakty, które pomogą mi się wydostać, więc podczepiłem się do niego za pomocą linki jak w grach z serii Just Cause. Model 3D zaczął mnie ciągnąć dużą prędkością, przez co dyktator nie był w stanie mnie schwytać. Niestety po jakimś czasie avatar nie wiedział, w którą stronę dalej iść. Widząc zbliżającego się dyktatora, postanowiłem się od niego odłączyć i wiać na własną rękę.

Dotarłem na jakieś osiedle, a ja z jakiegoś powodu starałem się dostać na wysokie piętra bloku. Zacząłem się wspinać na drzewach i przeskakując z korony drzewa na drzewo zbliżałem się do budynku. Dyktator robił to samo i był cały czas tuż za mną. Niestety odległość między ostatnim drzewem i blokiem była za duża. Dlatego zawróciłem, o włos mijając dyktatora. Zeskoczyłem z drzew, potem znowu się na nie wspiąłem i tym razem odległość nie była już taka duża (magia :O).

Wskoczyłem do jakiegoś mieszkania, w którym ściany składały się z mebli przypominających trumny. Od środka były one ze sobą połączone. Schowałem się w jednej z nich i ślizgiem przemieszczałem się między nimi. Dyktator co chwila otwierał kolejne, ale nie był w stanie mnie złapać. W pewnym momencie ścieżka pozioma się skończyła, a kolejne trumny były coraz bardziej nachylone w dół, tworząc coś na kształt zjeżdżalni. Zjechałem po nich do podziemnego tunelu wpadając prosto do samochodu, który ma mnie wywieść podziemiami z Wenezueli.

Śmierć duszy superbohatera

Razem z kilkoma fikcyjnymi znajomymi (nie przypominali nikogo, kogo znam w rzeczywistości) byliśmy na wielkiej imprezie na kilka tysięcy osób w kościele. Byli tam jacyś niesprecyzowani źli ludzie, którzy chcieli nam zrobić krzywdę, ale nie były wyjaśnione ich motywy. W tym śnie posiadaliśmy specyficzną umiejętność, ponieważ potrafiliśmy się odłączyć od swoich ciął, przyjmując wtedy wygląd przypominający bestie. Nasze oryginalne ciała pozostawały w stanie przypominającym śpiączkę, a my jako bestie mieliśmy nadludzką siłę. W dodatku zadawanie ciosów było bardzo efektowne, gdyż powodowało widowiskowe efekty świetlne wyglądające jak fajerwerki.

Znajdowałem się w tłumie ludzi przed kościołem, ekscytującym się wystąpieniem jakiejś zakonnicy. Starałem się przecisnąć, by dotrzeć do kuchni. Niestety na miejscu zostałem zaskoczony przez grupę uzbrojonych napastników, którzy zamknęli mnie w szafie. Wyszedłem ze swojego ciała jako bestia, ale napastników było tak dużo, że wolałem poszukać znajomych, by mi pomogli. Gdy ich znalazłem, oni z jakiegoś powodu byli na mnie obrażeni i nie chcieli ze mną gadać. Musiałem wykrzyczeć, że jestem porwany, żeby uznali, że sprawa jest poważna i nie warto się fochać. Gdy dotarliśmy do kuchni, rozpoczęła się widowiskowa walka, której nie powstydziłoby się Hollywood, z rozbryzgami krwi, efektowną pracą światłem itp. Gdy inni walczyli, ja dotarłem do szafy, ale okazało się, że moje oryginalne ciało zmarło z niedotlenienia.

Gdy bitwa się skończyła, znajomi podbiegli do mnie, ale ja byłem już w trakcie znikania (moje ciało robiło się przezroczyste). Okazało się, że bestia nie może długo funkcjonować bez oryginalnego ciała. Wszyscy byli bardzo smutni, że umieram, czemu towarzyszyła typowo filmowa muzyka, która ma wzruszyć śmiercią ważnej postaci fabularnej.

Rozmyty tatuaż

Nie było wyjaśnione czemu, ale sporo młodzieży (w tym ja) miało się dostać do pewnego miejsca na piechotę. Trasa prowadziła przez wnętrza budynków, różne place i lasy. Jednym w budynków była fabryka, na której maszyny malowały ludziom na głowie i plecach specjalne tatuaże. Niestety gdy przyszła moja kolej, maszyna się rozregulowała i źle zrobiła wzór. Podsłuchałem rozmowę, że ze złym tatuażem strażnicy nie przepuszczą dalej, ale można temu zaradzić zmywając go. Zacząłem więc mydłem go ścierać, gdy usłyszałem dalszą część konwersacji, że to był żart i w rzeczywistości jedynie z rozmytym nie przepuszczą.

Było przede mną kilka punktów kontrolnych ze strażnikami, a na końcu czekali na mnie jacyś przyjaciele (nie przypominali nikogo, kogo znam w realu). Na szczęście pod każdym punktem była drewniana podłoga, a pod nią nieco przestrzeni do przeczołgania się. Pokonałem wszystkie w absurdalnie szybkim czasie i dotarłem do innych. Na początku przywitali mnie serdecznie, ale gdy jeden zauważył rozmyty tatuaż, wszyscy się oburzyli i mnie zostawili.

Trująca chmura

Dystopijna przyszłość. Globalne ocieplenie zniszczyło większość ludzkiej cywilizacji. Ja byłem zarządcą jednej z niewielkich kolonii, na którą składał się jeden, kilkupiętrowy budynek o bardzo fikuśnym kształcie. Ustrój był iście komunistyczny (brak pieniądza, każdemu według potrzeb). Ludzie sobie chwalili, że nie ma takiego zapierdolu jak w innej kolonii, która jest skrajnie wolnorynkowa.

Zdaje się, że byłem też kimś pokroju meteorologa, ponieważ starałem się obliczyć, kiedy dotrze do nas trująca, zielona chmura. Gdy to się stanie, wszyscy muszą się schować w budynku i szczelnie zablokować wszystkie otwory. Wyszło mi, że dotrze do nas za 2 dni, więc ludzie swobodnie wyszli na dwór się bawić. Okazało się niestety, że jest tuż tuż i musiałem spanikowany włączyć alarm, by zagonić resztę do środka. Tłumaczyłem się, że ciężko dokładnie wszystko przewidzieć, bo "nie znam gęstości chmury". Chmura wyglądała natomiast jak trujący gaz w Worms 4: Mayhem.

Aktualizacja Windows 11

Uruchomiłem komputer i okazało się, że po ostatniej aktualizacji Windows 11 przeszedł ogromne zmiany. Zamiast standardowego pulpitu jest prosty city-builder, gdzie można stawiać drogi, ronda i budynki. Poszczególne elementy oferowały różne minigry, w których można grać solo lub rywalizować ze znajomymi.

Nagle obok mnie pojawił się kolega i graliśmy w minigrę, gdzie należało samochodem jak najdalej skoczyć. Gdy przyszła moja kolej, skoczyłem znacznie dalej od niego, ale okazało się, że za daleko i mi nie zaliczyło. Strasznie się wkurzyłem.

Do tego okazało się, że wiele podstawowych funkcji przestało działać. Próba odpalenia jakiejkolwiek aplikacji niebędącej systemową minigrą (także przeglądarki) kończyła się wywaleniem komunikatu o błędzie.

Zadzwoniłem do pomocy technicznej i ostro klnąc ochrzaniałem im za spartoloną aktualizację. Pan do drugiej stronie słuchawki z pogardą powiedział, że przecież wysłali maila o nadchodzącej aktualizacji i jak ktoś chciał, mógł wstrzymać instalację przez 30 dni. Nie zauważyłem wcześniej tego maila, bo dość rzadko wchodzę na skrzynkę, ale uznałem, że to żadne usprawiedliwienie. Poza tym co po 30 dniach?

W telewizji Adrian Zandberg z Partii Razem zwołał konferencję, na której oznajmił, że dyktat korporacji, które narzucają z zaskoczenia duże aktualizacje, musi się skończyć. Zapowiedział, że podejmie stosowne działania.

Ja poszedłem na lekcję WF-u. Ludzie zdziwieni pytali się mnie, co ja tu robię, bo dawno nie widzieli mnie na zajęciach sportowych. Ja odparłem, że po ostatniej aktualizacji Windows 11 komputer stał się bezużyteczny i nie mam co robić w domu

Budzący się smok chce książek

W wielkiej świątyni w centrum fikcyjnej miejscowości spod podłogi zaczął dobiegać narastający ryk. Oznaczało to, że smok mieszkający w jaskini pod świątynią się budzi. Zarządzono więc ewakuację oraz wyniesienie wszelkich rzeczy z magazynów i archiwów. Z jakiegoś powodu mi i innemu typkowi zależało na pewnej skrzynce z książkami. Rywalizowaliśmy ze sobą o to, kto pierwszy się do niej dostanie i z nią ucieknie. Typek niestety był szybszy, ale okazało się, że w rzeczywistości to była fałszywa skrzynka podstawiona przeze mnie, a ja tylko udawałem walkę. Poszedłem więc po prawilną skrzynkę i wziąłem ją dla siebie.

Nagle zmieniłem rolę na jakiegoś dzieciaka i spytałem człowieka, którym wcześniej byłem, czy nie boi się, że skoro smok jest taki mądry, to zorientuje się, że brakuje skrzyni z prawilnymi skrzynkami. Wcześniejszy ja odpowiedział "oj tam, oj tam".

Znowu zmieniłem rolę i tym razem byłem naukowcem w centrum badawczym przed komputerem. Postawiłem hipotezę, że smok nie istnieje, a za zjawisko odpowiada globalne ocieplenie. (xD) Napisałem kod w JavaScripcie, który miał pokazać poziom dwutlenku węgla i zwrócił "69" (serio, we śnie było 69). Powiedziałem wtedy do innych, że gdyby było tak mało dwutlenku węgla, to wszyscy by umarli. To oznacza, że czujniki muszą być zepsute i dlatego nie ostrzegły nas o rosnącym stężeniu w atmosferze.

Gal jest mądry także w snach

Z jakiegoś powodu poszedłem na lekcję religii. Siedząc w ławce cały czas się zastanawiałem, po co tu jestem, skoro nie jestem zapisany na religię i mogę iść do domu. Ale nie mogłem pójść nie wiedzieć czemu.

Okazało się, że 2 osoby przygotowały się do tego, żeby na tablicy rozpisać, kiedy będzie jakieś tam zaćmienie słońca. Gdy obie osoby skończyły wyliczenia i ksiądz je pochwalił za dobrą robotę, z ławki wstał Gal i oznajmił, że te obliczenia są błędne i zaćmienie nie może być takiego dnia. Podszedł, starł wszystko i rozpisał na nowo wszystko poprawnie. Ksiądz i reszta klasy była zamurowana. xD

Inwazja obcych z podziemnego oceanu

Byłem z kilkoma osobami w kościele i strasznie nudziłem się na mszy. Zwróciłem uwagę, że w czasach mojego dzieciństwa ludzi na niedzielnej mszy było znacznie więcej niż obecnie i rozmyślałem, że po powrocie podzielę się tym przemyśleniem na serwerze Pociągopolis. Ksiądz w pewnym momencie zamarł i od kilku minut nic nie mówił, tylko stał nieruchomo. Ludzie stracili cierpliwość i kolejno wychodzili. Gdy wracałem do domu, minęła mnie kobieta ekstremalnie ryzykownie jadąca na rowerze (prawie mnie uderzyła). Nie trzymała rękami kierownicy, więc gdy trafiła w krawężnik, zrobiła koziołka i... wpadła pod ziemię! Wyglądało to jak ten bug w grach, gdy postać spada pod mapę.

Podbiegłem na miejsce wypadku i okazało się, że kobieta jest uwięziona pod warstwą szkła, a pod nią znajduje się ogromny ocean. Nagle z dnia zrobiła się noc, a rośliny z dna oceanu zaczęły bardzo ładnie świecić na fioletowo. Byłem tym zachwycony, ale zauważyłem, że niebezpiecznie szybko do mnie zbliża się jakiś stwór. Rozbił szkło i wyskoczył na powierzchnię mówiąc coś niezrozumiałym językiem. Po kilku sekundach przestawił się na polski i zdziwionym głosem spytał: "Wy mówicie po polsku?". Ja odparłem, że od wieków tak mówimy, na co odpowiedział - "Bardzo ciekawe".

Razem z tym stworem ruszyłem dalej w stronę domu, ale jeden z czekających przed światłami zauważył, że czerwone jest absurdalnie długo. Uznałem to faktycznie za podejrzane i kazałem wszystkim uciekać. Słusznie. Po chwili ziemia w tej przecznicy zaczęła się rozpadać i cała okolica rozleciała się na kawałki, które spadły w dół. Przez powstałą dziurę wleciały istoty na latających deskach. Ich przywódca powiedział, że przybyli po jego syna, który został porwany przez ludzi.

Ciągu dalszego nie ma, bo obudził mnie budzik. :/

Czwarty wymiar

Byłem synem rodziny ultra bogatych oligarchów, która posiadała własny lunapark, tak gigantyczny, że wszelkie Disneylandy mogą się schować. Razem z kilkoma osobami go zwiedzaliśmy, ale przechodząc przez podziemny pawilon ze sklepami natchnąłem się na tajemnicze drzwi. Jako syn właścicieli miałem kartę dostępu wszędzie, więc je otworzyłem. Wszedłem po zakręconych schodach i znalazłem wnękę, która prowadziła na zewnątrz. Ale szybko zauważyłem, że owo "na zewnątrz" jest jakieś inne. To po prostu las bez żadnych zabudowań ani ludzi, a przecież znajdowałem się w środku lunaparku. Jakoś magicznie powiedziałem o tym ojcu na odległość i on wyjaśnił, że nasi przodkowie odkryli sposób, jak dostać się do czwartego wymiaru. Żaden naukowiec na świecie nigdy nie dokonał podobnego wyczynu. Pomyślałem, że straszna szkoda zachować tę tajemnicę tylko dla rodziny i wtajemniczonych pracowników, podczas gdy można by podzielić się odkryciem z resztą ludzkości. Pracownicy parku (którzy najwyraźniej potrafią czytać w myślach xD) mieli jednak inne zdanie, dlatego zaczęli mnie ścigać.

Aby zdezorientować pościg, uruchomiłem alarm, dzięki czemu wszyscy latali spanikowani i mogłem się ukryć. Po drodze znalazłem sklep z przekąskami i gościa, który widząc brak sprzedawcy, po prostu sobie wziął czipsy. Ja też chciałem, ale okazało się, że mam za krótkie ręce i nie sięgam do półki. Uznałem, że no trudno i dalej uciekałem. Udało mi się dotrzeć do wyjścia.

Chciałem o tym powiedzieć innym ludziom, ale dotarło do mnie, że w czwartym wymiarze mogą znajdować się nowe choroby, dlatego wpierw założyłem maseczkę. Niestety ludzie w ogóle nie chcieli mnie słuchać i co chwila mi przerywali. Jedna rodzina zaprosiła mnie na urodziny ich córki. Stwierdziłem, że może to będzie dobra okazja do ogłoszenia, ale tam również nie mogłem dobić się do głosu. Gdy w końcu dali mi się wypowiedzieć i ja zacząłem tłumaczyć kwestię wymiarów, wpadły służby i próbowały mnie złapać. Udało mi się wymknąć.

Ciągu dalszego nie ma, bo obudził mnie budzik. :/

Cicha sekta

W tym śnie byłem kilkuletnim dzieciakiem i poszedłem do szkoły, która bardziej przypominała jakiś dwór królewski niż typową szkołę. Było pełno bogato zdobionych pomieszczeń, wielkich sal itp.

W pewnym momencie budynek opanowali uzbrojeni napastnicy, którzy blokowali kolejne wyjścia i zabraniali wychodzić. Okazało się, że to sekta, która uważa, że hałas jest złem i kazali wszystkim zachowywać się cicho. Gdy jakaś grupka dzieciaków nie wytrzymywała i zaczynała hałasować, była rozstrzeliwana.

Mi z kilkoma osobami udało się uciec na wysokie piętra, gdzie był skomplikowany system pomieszczeń, w których ciężko było się połapać. Unikałem spotkania ze strażnikami i dotarłem do armaty, która miała mnie wystrzelić poza teren obiektu, bym mógł wezwać pomoc. Po odpaleniu wylądowałem na olbrzymim polu zbożowym i zacząłem zmierzać w kierunku zabudowań. W tym momencie... obudził mnie Kot Oggy.

Po ponownym zaśnięciu na szczęście był ciąg dalszy, ale niestety nadal znajdowałem się w budynku szkoły. Dodatkowo napastnicy ogłosili, że jak ktoś ucieknie, zostanie zastrzelona losowa osoba. Uznałem, że mi chyba powinno udać się uciec bez szkody, bo nie wiedzą o moim istnieniu. Tym razem postanowiłem wyjść z jakąś koleżanką super skomplikowanym systemem piwnic. Udało się i dotarliśmy do stroadu (szerokiej jezdni, gdzie samochody jadą bardzo szybko). Niestety okazało się, że jakiś koleś nas ściga. Próbowaliśmy uciekać poboczem stroadu, ale samochody nie wiedzieć czemu jadąc zahaczały o pobocze, przez co musieliśmy przemieszczać się zaroślami, co nas spowalniało. Nie było też możliwości, by poprosić jakiegoś kierowcę o pomoc, bo mknęli niczym błyskawica. W pewnym momencie jeden skuter zwolnił, by skręcić na skrzyżowaniu, więc szybko do niego podbiegliśmy i kazaliśmy po angielsku zadzwonić na policję.

Uwięzieni we śnie

Znajdowałem się w centrum handlowych wraz z kilkoma osobami. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to tylko sen. Jakimś sposobem dowiedziałem się, że jestem uwięziony w śnie, a w tym czasie ktoś inny kontroluje moje ciało na jawie. W centrum spotkałem kilka osób, które również są uwięzione w podobny sposób. Stwierdziłem, że aby się obudzić, muszę dostać się do swojego mieszkania, bo tam często kończą się moje sny (to prawda!!!).

Wyszedłem wraz z kilkoma osobami z centrum handlowego i zacząłem iść wzdłuż drogi w kierunku swojego bloku. Trafiłem na dość dziwny, klocowaty budynek. W tym samym czasie zaczęła się gwałtowna burza, więc postanowiłem się w nim schować. Niestety okazało się, że to pułapka. Drzwi za mną się zamknęły, a duża grupa ludzi próbowała mnie zabić. Próbowałem wybić szyby za pomocą krzesła, ale były bardzo mocne i ani drgnęły. Uciekłem na piętro, robiąc uniki przed innymi i tam znalazłem niewzmocnioną szybę. Stłukłem ją i wyskoczyłem na zewnątrz. Tam czekała na mnie jedna z dziewczyn, która także jest uwięziona we śnie. Szliśmy razem wzdłuż drogi.

Kolejny budynek to była siedziba Nord VPN (xD). Jakaś babka zaprosiła nas do środka i niezręcznie było mi odmówić. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie dużo ludzi siedziało w środku przed komputerami. Babka zaprosiła nas do stolika i zaczęła mówić, że warto zabezpieczyć swoje połączenie internetowe. Ja nie byłem zainteresowany po tym, jak dowiedziałem się o kontrowersjach związanych z tą usługą, więc wyszedłem. Jakiś koleś wybiegł za mną i namawiał, bym został, bo szukają kogoś do pracy w UX i mogę spełnić swoje marzenie o karierze w tej branży. Wtedy dotarło do mnie, że to kolejna pułapka, bym nie chciał uciekać ze snu, więc tym bardziej się oddaliłem.

Szedłem dalej z uwięzioną dziewczyną wzdłuż drogi, ale zdałem sobie sprawę, że każdy budynek po tej stronie ulicy wygląda dziwnie i chyba stanowi kolejną pułapkę. Natomiast po drugiej stronie ulicy znajdowało się osiedle, które często pojawia się w moich snach jako bezpieczne (również prawda!!!). Dziewczyna obok niespodziewanie wyciągnęła broń rodem z filmu science-ficion i wycelowała we mnie.
- Za dużo wiesz. Muszę Cię zresetować - powiedziała i uruchomiła urządzenie.

Wylądowałem ponownie w centrum handlowym. Okazało się jednak, że to przewidziałem i przerobiłem urządzenie tak, że co prawda zresetowało sen, ale nie usunęło mi pamięci. Tym razem postanowiłem działać bardziej ostrożnie i nie ujawniać nikomu, czego się domyślam. Jednak z jakiegoś powodu co chwila ktoś się do mnie przyłączał i chciał ze mną zwiedzać centrum handlowe, jakby to był stały element pułapki. Udawałem, że nadal nie widzę w tym nic podejrzanego i próbowałem wyjść z centrum handlowego. Przy wychodzeniu zaczepił mnie jakiś gość z łukiem i powiedział, żebym został w środku. Nie posłuchałem go i zacząłem uciekać. Wtedy on zaczął do mnie strzelać, a ja biegłem slalomem, by nie mógł we mnie trafić.

Dobiegłem do tej ulicy i postanowiłem przejść na drugą stronę. Jednak stwierdziłem, że nie dam rady. Jezdnia miała po 3 pasy w każdą stronę, a samochody jechały absurdalnie szybko. Uznałem, że muszę się wspiąć na drogowskaz (taki jaki wisi nad autostradami) i przeskoczyć górą. Jednak gdy wszedłem na górę, jezdnia niespodziewanie zrobiła się dużo szersza, miała już ponad 10 pasów i ciągle dodawały się nowe. Niespodziewanie z drugiej strony zaczęła wyrastać platforma przypominająca dźwig i zrobiła dla mnie przejście. Osoby po drugiej stronie zaczęły do mnie krzyczeć "Szybko! Szybko!". Zacząłem biec. Jezdnia cały czas się rozszerzała, więc musiałem sprintować, by być szybszym. W końcu się udało i zeskoczyłem do osiedla. Gospodarze mówili, że jestem już bezpieczny. Okolica była bardzo malownicza. Między domami płynęły małe rzeczki, było dużo drzew i zieleni. Byłem zachwycony, że mogę bezpiecznie iść do domu, ale... nagle wszystko się zresetowało i znowu wylądowałem w centrum handlowym.

Byłem sfrustrowany ilością zabezpieczeń, które mają mnie powstrzymać. Tym razem postanowiłem udawać, że nie chcę wychodzić z centrum handlowego i przygotować sprytny plan. Usiadłem na stoliku przy barach szybkiej obsługi i patrzyłem, jak kilku ludzi śpiewa karaoke. Bardzo przeszkadzały im problemy techniczne. Niespodziewanie wyciągnąłem znikąd klawiaturę i naciskając losowe przyciski, modyfikowałem, co się wyświetla na ekranie. Niektóry zaczęli mnie pytać, co wyprawiam, ale robiłem swoje. W pewnym momencie naprawiłem dźwięk i puściłem głośno muzykę. Wszyscy uradowani zerwali się do tańca. Zapraszali mnie, ale ja powiedziałem, że jestem introwertykiem i nie chcę. W rzeczywistości taki był plan. Ludzie zajęci zabawą mieli nie zauważyć, że wyjdę.

Niestety tu sen się kończy, bo się obudziłem. :(

Kolorowe tornado

Na terenie Polski pojawiła się kolorowa chmura, z której zaczęły wyłaniać się kolorowe tornada (wizualizacja).

Kolorowy front złapał mnie w trakcie podróży samochodem przez zadupie i zastanawiałem się, jak uniknąć spotkania z tornadem. Tornado sunęło po głównej drodze, dlatego postanowiłem zjechać na boczną i poczekać. Niestety front się "wydłużył" wszerz i teraz uniknięcie w ten sposób stało się niemożliwe. Trzeba było uciekać, zanim linia frontu dotrze.

Po wyjściu z samochodu udało mi się znaleźć schron z kilkoma osobami, ale z jakiegoś powodu nagle znalazłem się w innym miejscu w samochodzie, dalej uciekając przed frontem. Tornada były coraz bliżej, a samochód niespodziewanie zamienił się na quad (nie widziałem w tym nic dziwnego). Uznałem, że ulicami nie mam szans, dlatego przerobiłem zawieszenie na off-road i zacząłem jechać linią prostą przez pola. Trafiłem na tory i poruszałem się po nich.

Przymusowe obozy

Byłem wraz z wieloma osobami zamknięty w obozie, który był dużym parkiem otoczonym wysokim ogrodzeniem. Ludzi pilnował wielki niedźwiedź, który potrafił mówić i generalnie miał bardzo ludzką psychikę. Wraz z kilkoma osobami poszedłem na tyły parku, gdzie pod drzewem było schowane mnóstwo jabłek. Ludzie zaczęli je kopać i rozsypywać, na co zareagowałem zaniepokojony, że niedźwiedź nas zauważy i się wkurzy. Istotnie tak się stało.

Niedźwiedź przeniósł nas na niewielki, ogrodzony plac zabaw, którego nie powstydziłaby się patodeweloperka. Zauważyłem, że jedna z bram jest niedomknięta, dlatego użyłem jej, by wyjść. Wyszedłem na miasto, gdzie wiał strasznie silny wiatr - tak silny, że mnie porwał i niósł szybko wiele ulic dalej. Cieszyłem się, bo trudniej będzie mnie znaleźć.

Nagle zmieniłem się w kobietę (nie widząc w tym nic dziwnego). Szukałem miejsca do zamieszkania dla siebie i znalazłem opuszczone pomieszczenie, które w przeszłości zapewne było sklepem. Zacząłem się w nim urządzać, ale odkryłem, że zostawiłem w obozie swój portfel i dokumenty. Uznałem więc, że... zbuduję wehikuł czasu, by naprawić swój błąd. Ułożyłem zużyte puszki i kartony w kształcie portalu do Netheru z Minecrafta. Po chwili miałem już zasoby w kieszeniach.

Postanowiłem wyjść, ale przy wyjściu odkryłem, że mój "dom" jest nagle otoczony większym pomieszczeniem. Mnóstwo osób w nim czeka na wizytę do terapeuty. Ja i parę osób uznaliśmy, że nie potrzebujemy terapii. Niespodziewanie jakaś babka w mundurze zaprowadziła mnie i te osoby na zaplecze. Powiedziała - "Zobaczymy, czy nie potrzebujecie terapii". Do pierwszej osoby powiedziała, że "ciebie ze stresu boli brzuch" i walnęła ją pięścią w brzuch. Do drugiej osoby powiedziała, że "ciebie od stresu bolą pośladki" i zaczęła ją lać z całej siły. Z resztą było podobnie.

Po tym "buntownicy" stwierdzili, że mają dość opresji i chcą się uwolnić. Jedna z osób zaprowadziła nas do dziewczyny, która miała co najmniej 6 metrów wzrostu. Chciała się do nas przyłączyć, ale ktoś dodał, że trzeba spytać jej alfonsa o zgodę. Alfons na szczęście powiedział, że jest po naszej stronie. W tej chwili rozległ się alarm. Okazało się, że niedźwiedź z poprzedniego obozu mnie znalazł i chce mnie odzyskać. Niedźwiedź z nowego ruszył do walki.

Wtedy się obudziłem. :/

Ucieczka autobusem z totalitarnej krainy

Akcja działa się w krainie, która przypominała Warszawę, ale składała się z kilku części otoczonych murami. Mi przyszło żyć w najbiedniejszej części, którą rządziła okrutna kobieta z umiejętnością latania, super siły oraz krzyku powodującego eksplozję ludzkiego ciała. Często torturowała i zabijała mieszkańców dla czystej frajdy. Gdy już miała mnie zabić, koleżanka będąca obok niespodziewanie ją poderwała prawiąc komplementy na temat jej włosów. Jako, że dyktatorka była w dobrym humorze, zmusiła mnie jedynie do zjedzenia zgniłego banana.

Po tym zdarzeniu ja i spora grupa osób uznaliśmy, że mamy dość i zaczęliśmy planować ucieczkę. Udało nam się znaleźć autobus, który dodatkowo wzmocniliśmy pancerzem i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy bardzo ostrożnie i przepisowo, żeby nie zwrócić uwagi dyktatorki latającej nad ulicami i pilnującej wszystkiego. Dotarliśmy do bramy, którą przebiliśmy rozpędzonym autobusem i wylądowaliśmy w części bogaczy. Wszędzie dookoła były luksusowe wille i hotele, a ulicami jeździły same limuzyny. Nasz rupciowaty autobus bardzo się wyróżniał.

Zatrzymaliśmy się w jednym z hoteli i staraliśmy się udawać, że jesteśmy z innej krainy niż tej biednej, ale bardzo kiepsko to wychodziło, ponieważ nasi ludzie nie umieli się zachować. Nie znali zasad savoir vivre. Jedna z recepcjonistek domyśliła się, skąd pochodzimy i chciała zadzwonić do dyktatorki, ale jej kolega powiedział, że zapewne wygraliśmy wycieczkę na loterii, która ponoć ma miejsce co jakiś czas i jutro wrócimy do siebie.

Następnego dnia ruszyliśmy dalej. Chcieliśmy wyjechać kompletnie za krainę, by osiąść się na jakimś zadupiu, poza zasięgiem dyktatorki. Po przebiciu kolejnego muru wylądowaliśmy w ultra katolickiej części krainy, gdzie wszędzie były przeróżne symbole religijne. Nie mogliśmy się zatrzymać ani na chwilę, bo momentalnie zaczęły nas ścigać zakonnice. Przebiliśmy kolejny mur i nareszcie wydostaliśmy się z krainy.

Przeprawa była jednak trudna. Większość dróg nie została nawet utwardzona, więc poruszaliśmy się bardzo powoli i musieliśmy uważać, by nie ugrząźć. Postanowiliśmy kierować autobusem robiąc czterogodzinne zmiany, a ja byłem pierwszy. Gdy przyszła kolej na kolejną osobę, niespodziewanie przód autobusu eksplodował i do środka wskoczyło trzech terrorystów, którzy chcieli wszystkich zabić. Udało nam się ich odepchnąć, ale niestety złapali aktualnego kierowcę. Jako, że teren był lekko pod górkę, wpadłem na pomysł, żeby wszystkie rzeczy przerzucić na tył autobusu, by zaczął zjeżdżać do tyłu. Tak się stało. Autobus jechał coraz szybciej, a terroryści nie mogli nas dogonić. Niestety oznaczało to, że zostawiliśmy kierowcę z nimi. W dodatku autobus tak się tocząc coraz szybciej, zaprowadził nas... do części krainy z dyktatorką. Tak. Wróciliśmy do punktu wyjścia.

Nie poddawaliśmy się i opracowaliśmu nowy plan. Tym razem zaczęliśmy w sekrecie przed dyktatorką pracować nad pojazdem, który będzie pod ziemią kopać tunel i w ten sposób pozwoli nam się bezpiecznie wydostać.

Tu niestety sen się kończy. :/

Ścigani przez smoka

Wraz z jakąś grupą osób byliśmy w opuszczonej Warszawie. Ulice i budynki były puste. Uciekaliśmy przed smokiem, który latał nad ulicami i ział ogniem w przyłapanych nieszczęśników. Nie pomagało płytkie ukrywanie się w budynkach, ponieważ jego płomienie przebijały ściany. Poza tym był w stanie "wyczuć", gdzie ktoś jest. Jedynym ratunkiem było chowanie się bardzo głęboko. Bezpiecznie można było wyjść dopiero nocą, bo wtedy smok szedł spać.

Wraz z paroma osobami udało nam się niepostrzeżenie uciec z centrum Warszawy i zmierzać na zachód. Z jakiegoś powodu miałem na tablecie GPS oraz apkę, która śledziła loty smoka. Planowałem więc dla grupy podróż tak, by dnie spędzać w tunelach albo bunkrach i przemieszczać się wyłącznie nocą. Chcieliśmy być jak najdalej od Warszawy, gdzie grasował smok. Wszystkie autostrady i miasteczka były bez życia. Musieliśmy przywłaszczać sobie pożyczone pojazdy i paliwo.

Pewnej nocy zobaczyłem w apce, że smok niestety nie poszedł spać i w dodatku leci w naszą stronę! Ukradliśmy tramwaj i pojechaliśmy do centrum handlowego, bo jeden członek grupy twierdził, że zna okolicę i wie, gdzie można się schować. Na miejscu z jakiegoś powodu nagle usiedliśmy wokół dużego stołu i zaczęły się obrady. Starałem się uciszyć ludzi, ale oni byli coraz głośniejsi. Widząc, że smok jest blisko, postanowiłem uciekać na własną rękę. Tuż po tym, jak uciekłem, smok doszczętnie zniszczył centrum handlowe. Ja schowałem się w jakimś randomowym mieszkaniu i chociaż smok spalił także je, cudem ocalałem. A smok odleciał z powrotem do Warszawy.

Koniec.

Ścigani przez smoka 2

Z niewiadomego powodu smok chciał porwać mnie i 2 inne osoby, by zrobić z nas lalki. We śnie ani razu nie został ujawniony wygląd moich towarzyszy. Wiem tylko, że jeden z nich miał żeński głos. Razem z tymi osobami staraliśmy się uciec jak najdalej od smoka.

Znajdowaliśmy się w dziwnym świecie, który cały wyglądał jak osiedle wysokich bloków z wielkiej płyty. Były budynki, chodniki, ale żadnych dróg dla samochodów. Co jakiś czas znajdował się dość wysoki mur, który oznaczał poziom lokacji. Po przekroczeniu go mówiło się, że osiągnęliśmy level + 1. Z niewyjaśnionego powodu smok miał duże opory, by przekraczać mur, dlatego byliśmy zadowoleni po jego przekroczeniu. Jednakże nie byliśmy bezpieczni, bo jeśli smok się dowie, gdzie jesteśmy, istniało ryzyko, że się przełamie. Dlatego cały czas zmierzaliśmy coraz dalej w głąb, by przekroczyć jak najwięcej ogrodzeń.

W śnie działo się dużo losowych rzeczy, które ciężko ułożyć w sensowną całość. Przez chwilę byliśmy w restauracji, ale po chwili wyszliśmy. Po drodze znalazłem zapakowane części do komputera i je wziąłem, ale zaczął nas ścigać jakiś typ. Byliśmy dość wysoko nad ziemią na kładce i liczyłem, że zrzucając części ten gość za nimi skoczy. Ale tak się nie stało. Więc sam postanowiłem zeskoczyć, bo na chwilę miałem skrzydła i mogłem bezpiecznie wylądować.

W pewnym momencie miałem 3 drogi do wyboru, ale martwiłem się, bo w każdej z nich... były armie prawicowych redakcji, które powiedzą o mnie smokowi, jak mnie rozpoznają. Były wśród nich wPolityce, Gazeta Polska oraz trzecia niesprecyzowana. Przeszedłem spokojnie obok oddziałów Gazety Polskiej i na szczęście mnie zignorowali.

Fale pieszych

Dystopijna, niedaleka przyszłość. W Warszawie rozebrano wszystkie ścieżki rowerowe oraz zlikwidowano komunikację miejską. Ulice momentalnie się zakorkowały na amen, dlatego tłumy ludzi są zmuszone iść falami pieszych.

Ja idę razem z tłumem w jednej fali, co nie jest łatwe, bo infrastruktura piesza jest totalnie przeciążona. Na trasie jest absurdalnie dużo bardzo rozbudowanych kładek nad jezdnią, które rozpadają się pod nogami, więc muszę manewrować, by przetrwać.

W pewnym momencie z nieba zaczynają spadać worki z jasno-żółtym proszkiem. Nagle nie wiadomo skąd wiem, że to dzieło jakiegoś azjaty-miliardera. Jeśli ktoś się nawdycha proszku, uzależni się, dlatego mówię ludziom w pobliżu, by wstrzymali oddech.

Dziecięca zemsta

W tym śnie miałem ok. 10-12 lat i razem z innymi dzieciakami siedzieliśmy w klasie, która była zapuszczonym autobusem bez kół. Niektórzy podczas zajęć rozmawiali i rozrabiali. Po zajęciach, gdy wyszliśmy na zewnątrz, w okolicy pojawił się kot i bardzo szybko złapałem z nim takie porozumienie, że zaczął się do mnie przytulać. Inni byli pod wrażeniem moich umiejętności komunukacji ze zwierzętami i zostałem zaproszony do klubu. Klub ten to byli jednak oprawcy, którzy terroryzowali inne dzieci. Nie chciałem tego zrobić, więc spytałem, co, gdy odmówię. Odpowiedzieli, że będą tak gnębić mnie i moją rodzinę, że się wyprowadzimy. Ja odparłem, że pożałują grożenia mojej rodzinie i zadbam o to, by klub nie przetrwał nawet roku. Oprawcy nie potraktowali groźby poważnie. Wielki błąd.

Zapadła noc. Akcja przeniosła się do klubu oprawców, którzy szykowali się do najazdu na moje mieszkanie. Porwali jakiegoś dzieciaka i próbowali wydusić od niego mój adres. W tym celu chcieli go zamknąć w klatce z wściekłymi psami, ale gdy tylko otworzyli drzwi klatki, psy momentalnie wyskoczyły i atakowały innych. Jednemu z chuliganów pies rozszarpał gardło, przez co zmarł na miejscu. Reszta w popłochu uciekła i przerwała akcję.

Następny dzień. Przekonałem mamę, by razem ze mną poszła do domu szefa klubu. Gdy mama i ojciec chuligana rozmawiali, ja przyznałem przed szefem klubu, że odpowadam za wczorajsze zachowanie psów. Gdy rzekomo poszedłem do domu, tak na prawdę zakradłem się do klatki i nawróciłem psy. Zagroziłem też, że tylko się rozkręcam, bo na przygotowania miałem kilka godzin, więc niech pomyśli, co wymyślę później.

Ucieczka z totalitarnego hotelu

W tym śnie także miałem ok. 10-12 lat i byłem razem z masą innych dzieciaków uwięziony w sporym budynku nieco przypominającym hotel. Posiadał w środku wiele atrakcji typu kręgle czy bilard. Niestety dorośli opiekunowie byli w rzeczywistości autorytarnymi tyranami, którzy nie pozwalali nam opuścić budynku. Wokół nie było niczego poza lasami i niektórzy, którym udawało się uciec, po jakimś czasie wracali twierdząc, że nic nie udawało im się znaleźć. Tylko las i las.

Opiekunowie przydzielili mnie do żmudnej pracy naukowej, w której siedziałem przed maszynami i dokonywałem różnych kalkulacji. Wykorzystałem to by przy okazji spróbować wybadać, gdzie my się właściwie znajdujemy i jak uciec. Odkryłem, że jesteśmy w jakimś dziwnym wymiarze i aby się wydostać, musimy dotrzeć do portalu ukrytego głęboko w lesie. Nie wiedziałem, komu mogę ufać, więc postanowiłem uciec samotnie.

Stojak na rowery był pilnowany przez rówieśnika delegowanego do zadania przez dorosłych opiekunów. Zauważyłem, ów rówieśnik bardzo restrykcyjnie podchodzi do chłópców, ale wobec dziewczyn notorycznie przymyka oko. Przebrałem się więc za babę (xD) i w ten sposób wszedłem w posiadanie roweru.

Jadąc na rowerze przez las zdałem sobie sprawę, że podróż zajmie mi kilkadziesiąt godzin i miałem nadzieję, że nikt nie zauważy mojego braku. W tym czasie kamera przeniosła się do rówieśnika, który zauważył brak roweru oraz mnie i poskładał do kupy, że przebrałem się za babę. Był tym tak wkurzony, że postanowił natychmiast poskarżyć się opiekunom.

Akcja wróciło do mnie na rowerze, gdy słyszałem dochodzące z oddali ryk silników, pracę śmigieł i szczekanie psów tropiących. Resztę drogi musiałem przebyć na piechotę z dala od ścieżek przez gęste zarośla.

Na szczęście udało się. Dotarłem do portalu. Jednak, gdy go otworzyłem, nagle wysypały się z niego tłumy ludzi rozprzestrzeniające się po lesie. Totalitarny hotel zauważył to na radarach i odpalił fajerwerki, by przyciągnąć odwiedzających, którzy ruszyli w jego stronę. Próbowałem ostrzegać innych, ale oni bezmyślnie szli w tamtą stronę.

Koszmar urbanisty

Jechałem rowerem przez miasto, gdzie musiałem używać siły woli, by miasto nie było samochodocentryczne. Gdy choć na chwilę odpuszczałem, rower zmieniał się w samochód, ścieżka rowerowa znikała, a ulica zmieniała się w autostradę przecinającą miasto. Gdy ponownie ponawiałem wysiłki, ulica z powrotem się zwężała, ścieżka rowerowa pojawiała, a samochód zmieniał się w rower.

Zła kobieta podczas wojny

Śniło mi się, że razem z rodziną uciekaliśmy przez miasto, ponieważ rozpoczęła się wojna i miasto jest bombardowane. Na zewnątrz wsiedliśmy do pociągu złożonego z wagonów przypominających atrakcje lunaparku o ujeżdżaniu byka (podgląd). Każdy "byk" miał otwór na wodę. Im więcej ludzie wlali wody, tym pociąg szybciej jechał przez miasto. Przy dużej prędkości bałem się, że ulegniemy wypadkowi z jakimś samochodem, ale na szczęście kierowcy umiejętnie ustępowali nam pierwszeństwa.

Potem we śnie się zmieniło, że razem z grupą ludzi szedłem pieszo. W pewnym momencie zorientowałem się, że nie ma ze mną rodziny i nie mogę się do nich dodzwonić. Z jakiegoś powodu uznałem, że zostali porwani. Kobieta w pobliżu powiedziała, że to dobrze, bo po co mi rodzice - lepiej być samodzielnym. Uznałem to za tak oburzający przypadek ideologii samodzielności, że złapałem tę kobietę i zrzuciłem z przepaści. Jej ciało uderzając o grunt wydało dźwięk łamanych kości i po chwili rozlała się krew.