Użytkownik:Gal/Szkic o wadach systemu edukacji

Z MruczekWiki

Strata czasu - część najbardziej jasna

Pewne zjawiska związane z szkołą stanowią dość oczywistą stratę czasu. Transport do szkoły i z powrotem do domu. Zadzwonił dzwonek, ale nauczyciel spóźnia się pare minut i trzeba stać pod klasą. Sprawdzanie listy obecności. ,,Kto chce zgłosić nieprzygotowanie? Janek, dobrze... Zosia... o, Zosiu, to już trzecie w tym semestrze... jeszcze Jarek? Jarek czy Darek? E, cicho tam!"

Strata czasu - puste lekcje

Na pewnych lekcjach nic się nie robi. Często WDŻ i religia są próżne i puste. Również WF potrafi być zmarnowany, chodzi tutaj o uczniów słabszych w grach z piłką. Gra jest zdominowana przez uczniów lepszych i uczeń słabszy czego nie zrobi to i tak nie dotknie piłki - więc po prostu stoi na boisku w miejscu.

Strata czasu - szkoła jako przeszkoda w uczeniu się

Generalnie szkoła stanowi przeszkodę w uczeniu się. Największy problem to to, że nawet gdy się zna dobrze materiał z lekcji, to trzeba siedzieć na lekcji i słuchać tego, co już się zna. Nie można we wrześniu zaliczyć przedmiotu i mieć rok wolny od lekcji tej dziedziny.

Na równi z uczeniem się kładzione jest wypełnianie różnych zadań, ćwiczeń itd. Możesz umieć dodawać, a i tak nauczyciel każe wykonać w domu 50 słupków i będzie je sprawdzać.

Obrona przed zarzutem z powtórki

Może się wydawać, że dla zdolnego ucznia takie lekcje i czynności to dobra okazja dla powtórzenia materiału. W końcu materiał należy regularnie powtarzać, żeby nie zapomnieć.

Jednak dobra powtórka powinna mieć dwie cechy:

1) Powinna być aktywna. Dobre są systemy, które jakby zdają nam pytanie i my musimy udzielić odpowiedzi (fiszki, Anki itd.) W szkole dostaniemy raczej długi wykład nauczyciela, którego słuchanie ma charakter pasywny i nie stanowi pod tym względem dobrej powtórki.

2) Powinna być w roztropnym czasie i rozsądnej częstotliwości. Materiał trudny należy powtarzać często, materiał łatwy można rzadziej. To, co łatwo a co trudno zapamiętać, to sprawa indywidualna i należy sobie to samemu opracować. Układ lekcji szkolnych taki nie jest.

Obie cechy dobrej powtórki są przez te lekcje szkolne niespełnione.

Można jeszcze dodać, że powtórki pewnego niskiego poziomu wydają się niepotrzebne. Kto liczy pochodne, nie musi sobie przypominać ile to 2+2; w ramach liczenia pochodnych będzie się zawierać proste dodawanie.


Dziwny cel uczenia się

Zwykle jak się czegoś uczymy, to chcemy to pamiętać dośc długo. Zupełnie odwrotnie działa szkoła, której nie chodzi o trwałe nauczenie na lata, a o znajomość bardzo wąskiej wiedzy w bardzo wąskim przedziale czasu. ,,W czwartek sprawdzian z działu o termodynamice" - a w piątek można wszystko zapomnieć. Co z tego, że 10 lat temu pamiętało się przez dwa dni szczegóły jakiejś epoki historycznej, skoro teraz, po 10 lat nic z tego nie zostało?! Można tak co najwyżej kształtować pychę ,,za moich czasów to był wysoki poziom i żem to wszystko wiedzioł, ale dziś ci Pioter nie pomogę, bo już nie pamiętam. Ale kiedyś to było!"

Szybciej z podręcznika

Większości rzeczy można się szybciej nauczyć z podręcznika niż z lekcji - uczeń szybciej czyta niż nauczyciel mówi... Co ciekawe, system edukacji sam przyznaje, że można się uczyć samemu i uczeń chory musi ,,nadrobić zaległości" tj. nauczyć się samemu.

Nawet jeśli ktoś chce posłuchać, zamiast poczytać, to są w Internecie liczne nagrane lekcje. Nauczyciel nie musi co roku mówić tego samego 3 razy dla 3 różnych klas - raz powie, nagra i wystarczy.

Nieracjonalne oceny

Zwykle do 50% jest jedynka, potem są dwójki, trójki itd. aż do szóstki, która to zwykle wymaga zupełnej perfekcji 100%. Takiemu systemowi można przedstawić kilka zarzutów:


  • tzw. jedynka jest niezwykle pojemna, obejmuje znajomość i 5% i 45%. W normalnym świecie jest to zdecydowana różnica; szkolne oceny tego nie widzą.
  • niezwykle małe przedziały odpowiadające najwyższym ocenom zmuszają do niepotrzebnego dopracowywania najmniejszych szczegółów. Gdy opanujesz materiał na, powiedzmy 80-90%, to lepiej zrobisz rozpoczynając coś nowego. Szkoła, nie wiedzieć czemu, karze i za bardzo drobne błędy, które w istocie nie mają żadnego znaczenia. 4, 5 czy 6 - normalnie to to jest żadna różnica.


Niszczenie motywacji wewnętrznej

Duży nacisk na oceny, prace domowe itd. to jest kształcenie wady lenistwa. Zamiast uczyć własnej inicjatywy, to uzależnia się ucznia od szkoły. Nie planujemy nauki samemu, a uczymy się ad hoc - jutro kartkówka z chemii to uczymy się chemii, pojutrze pyta z angielskiego, to angielski... Póki uczeń boi się kartkówki, to jeszcze jakoś się uczy, ale w końcu szkoła się skończy i wtedy taki uczeń sobie już nie poradzi z nauką organizowaną przez siebie samego.

Propaganda

W szkole pełno jest propagandy. Nie chodzi o lekcje religii czy HiT, a o skrajny polonocentryzm. Jednemu krajowi poświęca się na historii czy geografii więcej miejsca niż czemukolwiek innemu. Oczywiście, żyjąc w Polsce jest zrozumiałe nieco większe zainteresowanie Polską, jednak w szkole osiąga to absurdalną skalę.

Treści nieprawdziwe

Lekcje ,,języka polskiego" to coś gorszego niż tylko polonocentryzm. Dużo jest tam uczenia się rzeczy po prostu nieprawdziwych tj. fabuły pewnych książek.

Dla przykładu, jest taka książka jak Kordian (pierwsze, co mi wpadło do głowy z lektur). Trzeba pamiętać gdzie Kordian poszedł najpierw, a gdzie później, jak się nazywała jego dziewcznyna itd. Tymczasem żaden Kordian nigdy nie istniał. To już lepiej więcej lekcji religii dołożyć, bo nawet taki Nimrod jest bardziej prawdoodobny od Kordiana.

Oczywiście można lubić fikcję - sam lubię - tylko po co zmuszać do określonej fikcji? Dlaczego polska literatura z XIX w. ma mieć aż taką wysoką pozycję? Wielu uczniów wolałoby poczytać coś innego

Mniej ważna grupa treści nieprawdziwych

Są też w szkole inne treści nieprawdziwe, np. uczenie nieaktualnej systematyki organizmów - to jednak jest zjawisko marginalne przy ,,wiedzy" o postaciach literackich.

Języki obce uczone bez celu

Wyjątkowo złe są też lekcje języków obcych. Nie chodzi o korzystanie z języka, a o dziwne formy spotykane wyłącznie w szkole. Zamiast napisać po angielsku komentarz na blog kolegi, to każą pisać co robiłem w wakacje itd. Duży nacisk na dziwne ćwiczenia gramatyczne typu łączenie słów w pary żeby pasowały itd. Normalne pisanie/mówienie nie polega przecież na łączenie gotowych modułów w pary (chyba że jest się inwalidą co porozumiewa się za pomocą komputera - szkoła robi z człowieka takiego inwalidę).

Nauczyciel wybiera podręcznik

Raczej uczeń powinien wybrać podręcznik. To uczeń będzie z niego korzystał, niech wybierze ten, który uzna za najbardziej przystępny. Kto lubi dużo kolorowych obrazków, znajdzie podręcznik pełen obrazków. Innego obrazki dekoncentrują i wolałby ścianę tekstu - niech kupi inny podręcznik. Nauczyciel już zna materiał i ciężko mu może być ocenić podręcznik z perspektywy uczącego się - a to ta perspektywa jest najważniejsza.

Brak uczenia

Na pewnych lekcjach można zaobserwować, że nauczyciel nawet nie próbuje niczego uczyć. Dotyczy to zwłaszcza matematyki i plastyki. Na matematyce często jest tak, że nauczyciel woła do tablicy kolejnych uczniów, każe im robić zadania i ewentualnie mówi czy dobrze. Nawet nie próbuje wyjaśnić materiału czy omówić dokładnie sposobu rozwiązania (zobaczmy filmy Matemaksa - tam jest teoretyczny, sa zadania, są rozwiązania z komentarzem - lepiej niż w szkole). Na plastyce też każą po prostu coś narysować, a opowiedzieć o perspektywie, technice itd. nie można.

Tylko wybrane ćwiczenia

Na wf są niemal wyłącznie różnego rodzaju gry w piłkę, a jest dużo innych ćwiczeń, które możnaby wykonywać. Najlepiej dać wolność wyboru i kto chce piłki niech ma piłkę, kto chce gimnastyki niech ma gimnastytkę - ale tak nie ma.