Przejdź do zawartości

Użytkownik:Kenex/notatki: Różnice pomiędzy wersjami

m
Linia 12: Linia 12:
* Są takie fantastyczne badania Ervina Stauba, które dobrze to pokazują. Staub polecił 11-letnim dziewczynkom, żeby usiadły w jego gabinecie i wykonały jakieś rysunki. W ścianie gabinetu znajdowały się drzwi do sąsiedniego pokoju. Zanim wyszedł i zostawił dziewczynki same, mówił im albo, żeby nie wchodziły do pokoju obok, bo tam ktoś pracuje i nie wolno mu przeszkadzać. Albo przeciwnie, że w drugim pokoju są kredki i jeśli jakiejś zabraknie, mogą sobie wziąć. Albo też nic nie mówił. Po kilku minutach, gdy dziecko rysowało, w sąsiednim pokoju uruchamiano dźwięk, który sugerował, że ktoś wszedł po drabinie albo po schodach, a potem nagle runął w dół. Potworny jęk i…cisza. Wszystkie dziewczynki, którym powiedziano, że w pokoju obok są kredki, natychmiast podbiegły do drzwi sprawdzić, co się dzieje. Jedna dziewczynka nawet wcześniej specjalnie złamała kredkę, którą rysowała, żeby mieć pretekst do takiej reakcji. Jednak zdecydowana większość dziewczynek z grupy, której powiedziano, że do pokoju obok nie wolno wchodzić, demonstrowała ogromne zdenerwowanie. Wierciły się na krześle, podchodziły do drzwi, przykładały do nich ucho, ale nie zdecydowały się nacisnąć klamki. Co gorsza, również dziewczynki, którym nic nie powiedziano, tak się zachowywały. [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,30806953,psycholog-sprawdzamy-w-jakich-warunkach-da-sie-sklonic-czlowieka.html Źródło]
* Są takie fantastyczne badania Ervina Stauba, które dobrze to pokazują. Staub polecił 11-letnim dziewczynkom, żeby usiadły w jego gabinecie i wykonały jakieś rysunki. W ścianie gabinetu znajdowały się drzwi do sąsiedniego pokoju. Zanim wyszedł i zostawił dziewczynki same, mówił im albo, żeby nie wchodziły do pokoju obok, bo tam ktoś pracuje i nie wolno mu przeszkadzać. Albo przeciwnie, że w drugim pokoju są kredki i jeśli jakiejś zabraknie, mogą sobie wziąć. Albo też nic nie mówił. Po kilku minutach, gdy dziecko rysowało, w sąsiednim pokoju uruchamiano dźwięk, który sugerował, że ktoś wszedł po drabinie albo po schodach, a potem nagle runął w dół. Potworny jęk i…cisza. Wszystkie dziewczynki, którym powiedziano, że w pokoju obok są kredki, natychmiast podbiegły do drzwi sprawdzić, co się dzieje. Jedna dziewczynka nawet wcześniej specjalnie złamała kredkę, którą rysowała, żeby mieć pretekst do takiej reakcji. Jednak zdecydowana większość dziewczynek z grupy, której powiedziano, że do pokoju obok nie wolno wchodzić, demonstrowała ogromne zdenerwowanie. Wierciły się na krześle, podchodziły do drzwi, przykładały do nich ucho, ale nie zdecydowały się nacisnąć klamki. Co gorsza, również dziewczynki, którym nic nie powiedziano, tak się zachowywały. [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,30806953,psycholog-sprawdzamy-w-jakich-warunkach-da-sie-sklonic-czlowieka.html Źródło]
* Od zwrócenia uwagi, że szkoła jak każda inna przestrzeń może być odspołeczna albo dospołeczna. To terminy wprowadzone przez amerykańskiego antropologa Edwarda Halla jeszcze w latach 60. Odnoszą się do tego, jak ludzie funkcjonują względem siebie w określonej przestrzeni, jak pracują w niej nasze zmysły i jak wpływa to na nasz sposób komunikacji i komfort psychiczny. Przestrzeń odspołeczna jest zaprojektowana, aby umożliwić sprawny przepływ ludzi, ale nie relacje międzyludzkie. Są to dworce czy stadiony sportowe, ale takim miejscem potrafią być też szkoły. To wszystkie miejsca, w których nie można się schować, szepnąć komuś czegoś na ucho, a zatrzymanie się w tłumie wiąże się z ryzykiem bycia rozdeptanym. Z przestrzeniami dospołecznymi jest zupełnie odwrotnie. To przestrzenie naznaczone przytulnością. Ich cechą charakterystyczną są wszelkie zakamarki, zwężenia, miejsca, gdzie możemy się schować, zatrzymać, przysiąść, gdzie jeżeli coś powiemy, to nie słychać nas wszędzie, tylko słyszy nas osoba, do której mówimy. Te przestrzenie zachęcają nas do zbliżenia się do drugiej osoby i wejścia z nią w bliską interakcję. [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,31313072,szkola-jak-schron-i-azyl.html Źródło]
* Od zwrócenia uwagi, że szkoła jak każda inna przestrzeń może być odspołeczna albo dospołeczna. To terminy wprowadzone przez amerykańskiego antropologa Edwarda Halla jeszcze w latach 60. Odnoszą się do tego, jak ludzie funkcjonują względem siebie w określonej przestrzeni, jak pracują w niej nasze zmysły i jak wpływa to na nasz sposób komunikacji i komfort psychiczny. Przestrzeń odspołeczna jest zaprojektowana, aby umożliwić sprawny przepływ ludzi, ale nie relacje międzyludzkie. Są to dworce czy stadiony sportowe, ale takim miejscem potrafią być też szkoły. To wszystkie miejsca, w których nie można się schować, szepnąć komuś czegoś na ucho, a zatrzymanie się w tłumie wiąże się z ryzykiem bycia rozdeptanym. Z przestrzeniami dospołecznymi jest zupełnie odwrotnie. To przestrzenie naznaczone przytulnością. Ich cechą charakterystyczną są wszelkie zakamarki, zwężenia, miejsca, gdzie możemy się schować, zatrzymać, przysiąść, gdzie jeżeli coś powiemy, to nie słychać nas wszędzie, tylko słyszy nas osoba, do której mówimy. Te przestrzenie zachęcają nas do zbliżenia się do drugiej osoby i wejścia z nią w bliską interakcję. [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,31313072,szkola-jak-schron-i-azyl.html Źródło]
* Szkoła jest tylko jednym z wielu symptomów pewnego szerszego zjawiska. Powiem wprost, nawet jeśli wielu osobom się to nie spodoba: przez dyktaturę kasy i deweloperki rozjechał nam się system wartości, a estetyka rozjechała się z funkcjonalnością. Sam to, że coś ładnie wygląda, nie oznacza, że jest dla nas dobre. Okulocentryzm, który zdominował naszą kulturę, projektowanie nastawione na bodźce wzrokowe z pominięciem innych zmysłów powoduje, że doświadczamy świata w sposób uboższy i w pewnym sensie patologiczny. Zgadzam się z tym, co mówi Juhani Pallasmaa, wybitny fiński teoretyk architektury i autor „Oczu skóry": dominacja wzroku i stłumienie pozostałych zmysłów popycha nas w stronę wyłączenia, izolacji i powierzchowności. Moje doświadczenie zawodowe, ale też badania i prace projektowe, które opisuję w mojej książce, wyraźnie pokazują, że dla prawidłowego funkcjonowania człowieka w przestrzeni ważne jest nie tylko zachowanie równowagi wszystkich bodźców zmysłowych, ale też stworzenie warunków, w których mózg mógłby od nadmiaru bodźców odpocząć. Tymczasem środowisko, w którym żyjemy, jego nieustająca kakofonia zapachów, dźwięków, kolorów i faktur, wzbudza w nas dyskomfort i lęk. Jesteśmy nieustannie monitorowani i ostrzegani o różnych zagrożeniach, ale nie czujemy się bezpiecznie. Nasze zmysły zostały wytrącone z równowagi. Sterylizacja otoczenia, społeczna indywidualizacja, technologizacja wielu dziedzin życia - to wszystko sprawia, że doświadczenia zmysłowe nam zanikają, a same zmysły wykorzystujemy w sposób nierówny. Nieustanne przebodźcowanie, którego doświadczamy na zmianę z obronnym znieczuleniem naszego organizmu na bodźce zmysłowe, prowadzi natomiast do zaburzeń psychofizycznych, co sygnalizuje chociażby wzrost zachorowań na depresję, stany lękowe czy bezsenność. Po prostu coraz wyraźniej widać, że nie wytrzymujemy radykalnego tempa zmian środowiska, w którym żyjemy, a przestrzeń i przedmioty wokół nas, projektowane głównie z nastawieniem na walory estetyczne i komercję, nie pozwalają nam odpocząć. Stąd zaburzone poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Dlatego tak ważne jest synestetyczne podejście do projektowania, czyli takie, które uwzględnia wielozmysłowy odbiór rzeczywistości i pozwala zharmonizować bodźce zmysłowe, którymi odbieramy daną przestrzeń czy obiekt. [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,31313072,szkola-jak-schron-i-azyl.html Źródło]


== Wideo ==
== Wideo ==