Blog:Jak mi dokuczano w szkole

Z MruczekWiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Jak mi dokuczano w szkole
31.10.2022 | ZioPeng


E061.png

Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści

Zawartość: Przemoc

Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999

W trakcie mojego szkolnego etapu życia (podstawówka, gimnazjum, technikum) zawsze znalazł się w mojej klasie ktoś , kto mi dokuczał. Czy to zabierał mi rzeczy, czy to kierował jakieś wyzwiska pod moim adresem... Niestety, nie miałem wyboru i musiałem to znosić przez te wszystkie lata. Najgorzej przez to wspominam podstawówkę.

Podstawówka

Podstawówka, czyli najgorszy etap mojej szkolnej kariery. Było paru takich ludzi, którzy postanowili mi podokuczać z jakiegoś powodu. Ale co tym powodem było? To, że jestem spokojny i cichy? Nie mam pojęcia. Pamiętam, że stałem na uboczu i niezbyt integrowałem się z resztą klasy. Nie pamiętam, czy to moje stanie na uboczu było od zawsze czy jak paru tych typków zaczęło mi dokuczać... Pamiętam też, że przez te ich wybryki przestałem ćwiczyć na WF-ie, przestałem się przebierać w "strój od WF-u", a z czasem zacząłem zostawiać plecak w kantorze wuefistów - żeby mieć pewność, że żaden "szemrany typ" mi go nie weźmie. I tutaj zaczęła się moja kreatywność w wymyślaniu wymówek, dlaczego nie ćwiczyłem na WF-ie. Proste - bo "nie było WF-u, bo nie było wuefisty" ;-). I chyba w 4 klasie, zamiast w "środku" szatni, czyli tej właściwej części, gdzie przebierają się wszyscy, ja przebierałem się na korytarzu, skąd można było wyjść na "główny" korytarz czy wejść do kibla. A skoro o kiblu mowa... w szatni miał miejsce pewien incydent. Otóż 2 moich jakże wspaniałych kolegów postanowiło wziąć mój podręcznik do przyrody, położyć na muszli klozetowej i go osikać. Dziecinada czy głupota? A może jedno i drugie? Inny incydent miał miejsce w innym kiblu. Kolega chciał mnie zamknąć w kiblu i chciał uciec górą, wdrapując się na rezerwuar (czyli tam, gdzie muszla przetrzymuje wodę do spuszczania). Pech (a może jednak fart?) chciał, że gdy kolega wszedł na rezerwuar, to ten nie wytrzymał nacisku i po prostu pękł. Czy spotkały go jakieś konsekwencje? Nie wiem. Jeszcze podczas jednej lekcji WF-u jeden z moich oprawców wziął mój plecak i... poszedł sobie z nim gdzieś. Ktoś powiedział, że poszedł z nim... do domu. Oczywiście paru innych kolegów to niesłychanie bawiło, jednak ten, który mi zabrał ten plik, po chwili mi go oddał.

Przez te ich wybryki opuściłem mnóstwo zajęć. A jak to robiłem? Chodzić do szkoły musiałem, ale robiłem tak, że zamiast na lekcje, to szedłem do szkolnej higienistki, mówiąc, że mnie boli głowa. Czasem działało i mówiła mi, że mogę iść do domu. A w innym razie wychodziłem z jej gabinetu i szedłem prosto do domu (nie mówiła mi wtedy, że mam iść do domu, bo źle się czuję). Miałem wówczas jedną z najniższych frekwencji w klasie, jeśli nie najniższą...

Oczywiście, oprócz mnie był taki jeden kolega, któremu też dokuczali. Chyba nawet raz jego mama musiała przyjść do szkoły z tego powodu, bo mu plecak zabrali czy coś. Moja też parę razy tam zawitała właśnie z powodu, że "mi dokuczali". Siostra też pewnego dnia interweniowała, opieprzając moich oprawców. Miałem też całą serię rozmów u szkolnego pedagoga. Czy to wszystko coś dało. Może coś tam pomogło, ale raczej niezbyt... Mało pamiętam, bo podstawówkę skończyłym e 2009 roku.

Starałem się też wychodzić tak, żeby w miarę szybko opuścić teren szkoły, wychodząc za bramę, bo ci moi wspaniali koledzy lubili mi blokować wyjście przez bramę. Jednak ten przypadek nie był jakiś specjalnie częsty.

Raz, gdy wracałem po skończonych lekcjach, grupka moich wspaniałych kolegów z klasy postanowiła mnie przetrzymać. I chyba musieli rzucać we mnie śniegiem albo mnie nim smarować, nie pamiętam. Ale pamiętam, że już wtedy był śnieg.

Inny przypadek to taki, kiedy kolega postanowił, że przyniesie jakiegoś psa i chciał zrobić tak, żeby ten mnie obsikał. Ot, jego genitalia były widoczne i ustawione tak, żebym został obsikany, do czego na szczęście nie doszło.

A jak się objawiało to dokuczanie? Oprócz tego, to zabierali mi rezczy - pojedyncze (np. piórnik) albo cały plecak, rzucali nim w różne miejsca itd., to jeszcze wyzywali mnie na różne sposoby, mówili przykre rzeczy itd. Niejednokrotnie takie sytuacje kończyły się tym, że po prostu się popłakałem. Gdy już do tego doszło, oddawali mi rzeczy. Cóż, najwyraźniej dostali to, czego chcieli...

Gimnazjum

Tutaj sytaucja nieco się zmieniła, jednak nadal miałem typków, którzy chcieli mi trochę podokuczać. Pamiętam z tego okresu mniej niż z podstawówki , ale chyba to dokuczanie ograniczało się w sumie tylko do zabierania mi rzeczy czy mówienia mi różnych niefajnych rzeczy, naśmiewania się ze mnie itd...

Z początku przykrym, jednak potem dość ciekawym incydentem było to, jak któryś z kolegów postanowił wziąć mój plecak i sobie nim do siebie porzucać (i w żadnym wypadku mi go oddawać!). Akurat zdarzyło się tak, że w środku był tusz kreślarski, który pękł. W rezultacie miałem brudne ręce. Z innym kolegą zaczęliśmy więc akcję czyszczenia mojego plecaka, a ja musiałem sobie umyć ręce. Lekcja już trwała parę minut. Jak dobrze pamiętam, kolega nawet poprosił woźnego o jakieś czyśćidło do rąk. W ostateczności chyba umyłem ręce mydłem. A jeden z kolegów, który tylko stał i obserwował, co się dzieje na korytarzu, dostał uwagę, bo go nie było na lekcji.

Technikum

No, tutaj też się zdarzyły różne takie występki. Wyzwiska, zabieranie rzeczy i takie tam... A jak były lekcje zawodowych, to kolega z komputera obok, który najwyraźniej za mną nie przepadał, postanowił, że pobawi się klawiaturą od komputera, przy którym siedziałem. Ale już tak źle nie było, bo bez problemów integrowałem się z grupą, no ale nadal byli tacy, z którymi nie lubiłem przebywać w gronie np. na przerwach.

Dla mnie lekcje polskiego to była istna masakra. A wszystko to przez to, jaką mieliśmy nauczycielkę. Nasza polonistka nie była ostra czy coś w tym stylu, po prostu zbytnio nie interesowało ją to, co się dzieje w klasie. Dosłownie na jej lekcjach mieliśmy wolną amerykankę. Każdy robił, co chciał - musisz odrobić pracę domową na lekcję, która zaraz będzie? No problemo, seniorita! Musisz się nauczyć na sprawdzian, który będzie za 2 lekcje? Na tej lekcji zrobisz to bez problemu! Musiałeś coś przekąsić? Proszę bardzo , wyjmij jedzenie i do dzieła! Do aktywności na lekcji polskiego było zaliczane też siedzenie na telefonie (no bo co ona nam może zrobić...). Do "ciekawszych" rzeczy mogę zaliczyć tutaj umieszczanie czyjegoś zesytu w kratce wentylacyjnej czy wyrzucenia plecaka przez okno (przez salę w piwnicy). Ja jedynie musiałem znosić jakieś zaczepki słowne albo to, że kolega z tyłu przesuwał do siebie moje krzesło. Potem się zabezpieczyłem i dość daleko odsuwałem moją ławkę od niego.

Pamiętam incydent po maturze, gdy kolega powiedział do mnie coś w stylu: "już nie jesteśmy razem w klasie, więc mogę ci legalnie zaj...ć". No, miłe to nie było, jednak do żadnych rękoczynów nie doszło.

Ciekawostka

W sumie nie ćwycziłem od 4 klasy podstawówki do 1 klasy technikum. Tak, w gimnazjum ani razu nie przebrałem się w "strój od WF-u"! Gdyby mój ojciec mnie nie postraszył , że na WF-ie w szkole średniej trzeba obowiązkowo ćwiczyć (kompletna bzdura), to kto wie, czy nie ćwiczyłbym też przez całe technikum (które miałem 4-letnie)...

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: