Blog:Gdy wszyscy muszą pracować po 40 godzin, wielu haruje bez sensu
Gdy wszyscy muszą pracować po 40 godzin, wielu haruje bez sensu
2 września 2023 | Kenex
Czytam aktualnie książkę Graebera "Praca bez sensu" i w sumie uderzająca jest różnica między tym, czego byśmy oczekiwali od wolnego rynku, a tym, co się dzieje w rzeczywistości. Opowiastka, jaką nam się sprzedaje, jest taka, że na wolnym rynku każda firma redukuje zatrudnienia do absolutnego minimum, bo inaczej konkurencja ją pożre. Autor zebrał tony świadectw odmiennych - ludzi pracujących w sektorze prywatnym, którzy pokazują, że ich praca nie ma kompletnie sensu. Nikt nic by na tym nie stracił, gdyby zniknęła. A jednak trwa. Jak to możliwe?
Praca bez sensu
Gospodarkę centralnie planowaną kojarzymy zwykle z nadmiarowym zatrudnieniem. W szkole czytamy o "ukrytym bezrobociu", czyli np. zatrudnianiu do sklepu trzech sprzedawców, gdzie spokojnie starczyłby jeden. Jadąc drogą widziało się po drodze robotników budowlanych, gdzie jeden pracuje, a trzech leży. Nadmiarowe zatrudnienie było czymś, co kłuło w oczy. Wraz z nadejściem gospodarki wolnorynkowej firmy rzeczywiście wzięły się za to. Masowo pozwalniały, opracowały wyśrubowane normy.
Jednakże "ukryte bezrobocie" po tym nie zniknęło. Zostało po prostu znacznie lepiej zamaskowane - za pomocą pracy biurowej.
Nadzorując człowieka robiącego na taśmie można stosunkowo łatwo opracować, ile jakich ruchów jest w stanie wykonać w ciągu godziny, a więc jakiego tempa od niego oczekujemy. Nadzorując informatyka jest znacznie gorzej. Bez analizy pracy jego mózgu nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy myśli nad rozwiązaniem skomplikowanego problemu, czy duma o niebieskich migdałach. Gdy manager gapi się w ścianę, nie wiemy, czy zastanawia się, jak pomóc pracownikom, czy może rozważa losy bohatera nowego serialu.
Jeśli zwykły człowiek idzie do sklepu, może dość łatwo zauważyć, czy liczba sprzedawców jest zbyt mała, zbyt duża, czy w sam raz. Wchodząc do biura nie jest kompletnie w stanie oszacować koniecznej liczby gryzipiórków. Musiałby najpierw dobrze zrozumieć specyfikę branży. Łatwo więc wmówić mu bajeczkę, że gdyby Ci ludzie nie byli potrzebni, zostaliby zwolnieni. Można więc zadać pytanie - właściwie dlaczego nie są wyrzuceni?
Sens trzymania pracownika bez sensu
Greaber swoje rozważania o pracy bez sensu rozpoczął od eseju On the Phenomenon of Bullshit Jobs: A Work Rant na portalu Strike. Popularność tekstu okazała się obezwładniająca (macierzysta strona padła pod natłokiem ruchu). Greaber postanowił skorzystać z okazji i upublicznił adres e-mail, na który ludzie mogli nadesłać swoje historie, jeśli uważali, że ich praca nie ma sensu.
Wśród nich znalazła się osoba, które zadaniem było przeprowadzanie ankiet z klientami. Możesz pomyśleć, że przecież dobrze wiedzieć, co klienci sądzą. Sęk w tym, że z wynikami ankiet nic się nie działo. Po prostu lądowały w szufladzie i nikt do niej nie zaglądał. Jednakże gdy pracowniczka sporządziła za mało ankiet, natychmiast była karcona. Pracowniczka opisuje, że jedynie co dają jej ankiety, to irytowanie klientów. Z ich opiniami i tak nic się nie zadzieje.
Inna osoba była odpowiedzialna za sporządzanie raportów na temat tego, czy dana firma jest godna zaufania i można bezpiecznie wchodzić z nią w interesy. Znowu, brzmi sensownie i przydatne. W praktyce jednak jak masz sprawdzić, czy firma jest godna zaufania, zwłaszcza jeśli jest to przedsiębiorstwo z Chin? Jeśli nikogo nie skazano i tych danych nie upubliczniono albo sprawą nie zajęli się rzetelni dziennikarze, to przecież nic nie wiadomo. Pracownik opisuje, że jego raporty to był pusty bełkot składający się z informacji posklejanych z Internetu. I nikt się nie skapnął.
Jeszcze inna osoba jako jedyna została zatrudniona w redakcji jako sekretarka, gdzie była kompletnie zbędna. Redakcja była zbyt mała, by potrzebowała kogoś takiego. Na początku przez większość dnia pracowniczka nic nie robiła i się obijała. Z czasem zaczęła otrzymywać coraz więcej zadań z góry, które w ogóle nie miały związku z jej pracą, ale góra po prostu chciała wyręczenia (i dzięki temu góra mogła się obijać). Greaber przypuszcza, że zatrudniono ją tylko dlatego, że redakcja wygląda znacznie poważniej, jeśli ma swoją sekretarkę. A przynajmniej tak pomyślały osoby, które ją zatrudniły.
Podobnych historii jest w książce pełno. Jeszcze nie skończyłem czytać, więc pewnie poznam niejedną, ciekawą historię. Widać jednak, że trzymanie pracownika bez sensu z perspektywy zarządu może wyglądać sensownie.
- Dobrze, jak ktoś regularnie przygotowuje ankiety. To są ciekawe dane i może kiedyś zechce nam się do nich zajrzeć.
- Dobrze, gdy ktoś sprawdza, czy dana firma jest godna zaufania. Pracownik robi ładne raporty, więc chyba zna się na rzeczy.
- Dobrze, jak będziemy mieć swoją sekretarkę. To buduje prestiż i pomoże nam znaleźć partnerów biznesowych.
Dlaczego wolny rynek nie eliminuje tego problemu? Nakłada się na to pewnie kilka zjawisk. Najważniejsze jest - co często podkreślam jako psycholog - że ludzie nie są racjonalni, często podejmują nierozsądne decyzje i wygodnictwo łatwo zwycięży z czujnością. Ale to nie wszystko. Jeżeli firma dobrze radzi sobie finansowo, może rosnąć mimo głupich decyzji. Jeśli firma upada przez głupie decyzje, może minąć nawet wiele lat, zanim upadnie do końca. Zawsze będzie więc dużo przestrzeni na pracę bez sensu. Pan Rozsądny w Internecie często przecenia tempo wydawania wyroków przez wolny rynek. Dotyczy to zwłaszcza korporacji, które mogą przynosić straty przez ponad 10 lat i nie paść.
Pracuj albo umrzyj
Niestety zauważenie problemu i próba naprawienia go jest najzwyczajniej w świecie przerażająca. Wielu ludzi pomyśli, że jak zlikwiduje się prace bez sensu, to oni nie znajdą dla siebie miejsca. I trudno nie przyznać ich obawom racji. Ale są pomysły, jak temu zaradzić!
Często wmawia się nam, że przymus ekonomiczny jest konieczny, by ludzie ciężko pracowali i w ten sposób przynosili społeczeństwu dobrobyt. W praktyce wywołuje to niezwykłą presję, by znaleźć dla siebie płatne zajęcie. Sensowność jest drugorzędna. Wiele razy też jesteśmy przez to zmuszeni czynić rzeczy nieetyczne. Greaber przywołuje historie ludzi, których bardzo boli, że muszą manipulować innymi. Ale taką mają pracę. Albo praca albo śmierć.
Gdy ktoś zaczyna się buntować i woli więcej czasu wolnego, wywołuje to agresję ze strony innych. "Jak to?! Ja się morduję z pracą, którą nienawidzę, a Ty chcesz sobie odpoczywać?! W dupie się poprzewracało!!!". Z pracy dla samej pracy utworzyliśmy przedmiot kultu oraz pozwoliliśmy kulturze, by praca decydowała o tym, ile jesteśmy warci. O bezrobotnych często mówi się, że są "patologią".
A przecież jeszcze nie tak dawno społeczeństwo było pełne "bezrobotnych" - chodzi mi o kobiety. Raczej nikt nie powie zbiorczo, że były "patologią", bo zaraz doda, że opiekowały się dziećmi i domem, tworzyły lokalne wspólnoty... No właśnie! Jak to się stało, że kompletnie zapomnieliśmy o takich wartościach? Dlaczego uważamy, że jak ktoś nie haruje na grosz, to jest zły? Przecież tyle wartościowych rzeczy w naszym życiu nie opiera się na wymianie handlowej. Gdy ktoś nie traci 8 godzin dziennie w biurze i 2 godzin na dojazd, może poświęcić się trosce wobec innych, rozmyślanie i dzielenie się wiedzą za darmo itp.
Z kolei inna grupa społeczna została niemal całkowicie wykluczona z rynku pracy - mowa o dzieciach. I co? Wszystko upadło? Mamy drugą Wenezuelę?
Widać, że jako społeczeństwo możemy zdecydować, jak się zorganizujemy. A jednocześnie uwierzyliśmy, że jest jakaś tajemna "ekonomia", która mówi, że jest tylko jeden sposób funkcjonowania rynku pracy, zaś inne natychmiast nas zniszczą.
O pomysłach na świat bez pracy bez sensu napiszę kiedy indziej. Chcę najpierw zgłębić temat i poznać więcej punktów widzenia. Warto jednak już teraz zdjąć okulary "skoro ktoś pracuje w sektorze prywatnym, to jego praca ma sens". Jedynym jej sensem może być potrzeba uniknięcia śmierci z głodu.
Zobacz też
MiauBlog:
- Grodzenie - gdy "nasze" staje się "moje"
- Krytyka ideologii samodzielności
- Rynek pracy to żart
- Współczesne kajdany - wykształcenie i kariera
MruczekWiki: