Blog:Ja miałem łatwiejsze wejście na rynek pracy

Ja miałem łatwiejsze wejście na rynek pracy
26 kwietnia 2024 | ZioPeng


Teraz w Internecie można przeczytać sporo artykułów o "przedstawicielach gen Z wchodzących na rynek pracy". Jest to spowodowane tym, że część ludzi z tego pokolenia po studiach musi dalej wybrać, gdzie chce iść po zakończeniu edukacji wyższej, no a żeby się utrzymać, to wyjściem jest tutaj podjęcie działalności zarobkowej, bo pieniądze "nie biorą się znikąd". Jako wymagania "zeciaków" podaje się elastyczny czas pracy, wysokie zarobki, kultura doceniania czy możliwość rozwoju.

Ja miałem łatwiej

W 2016 napisałem maturę i byłem przez jakieś pół roku bezrobotny. I pamiętam, za żadne skarby nie chciałem pójść do pracy - broniłem się rękami i nogami. No ale ojciec postawił mi wówczas ultimatum - albo szkoła (studia), albo praca. Jeszcze mi dopowiedział, że bez etatu nie będę miał ubezpieczenia, a wówczas za wizytę u lekarza będę musiał słono zapłacić. Było szukanie pracy za pomocą ogłoszeń w Internecie, szukanie przez urząd pracy. Aż w końcu, dnia 1 listopada 2016, dostałem swoją pierwszą pracę. Co prawda nie była to praca marzeń, bo mi raczej się wtedy marzyła praca biurowa, ale jak już miałem taką, to niech będzie. I w moim przypadku to była praca na okres próbny, który trwał 2 m-ce. Pracowałem fizycznie na ujęciu wody. Trochę niefajnie było, gdy ojciec nazwał moją pracę "zabawą". Nie wiem, o co mu wtedy chodziło - że moja praca była lekka? Czy może o czas trwania okresu próbnego? Moja praca była jak każda inna. Po prostu miałem tę lekką. Czy prawdziwą pracą można tutaj nazwać zapieprzanie w pocie czoła na produkcji albo pod ziemią w kopalni? Zdaje mi się , że na to pytanie powinien sobie każdy sam odpowiedzieć. Tutaj mogę jedynie dodać , że mój ojciec był brygadzistą w kopalni i zapewne stąd taka jego opinia nt. mojej ówczesnej pracy.

No ale cóż, ja łatwiej miałem z tego względu, że nie poszedłem właśnie na studia, tylko od razu do pracy. A że pracuję w sumie od 2016 roku z ok. 1,5-roczną przerwą, to już jestem przyzwyczajony. Tak to bym musiał się przyzwyczajać znowu do nowego środowiska. Nie zdecydowałem się na studia, bo odnoszę takie wrażenie, że na tym etapie edukacji bym sobie nie poradził.

...choć też napotykałem przeszkody

Po zakończeniu okresu próbnego 31 grudnia 2016 po prostu zostałem na lodzie. I w 2017 trwało - można powiedzieć - gorączkowe poszukiwanie pracy. Odwiedzałem różne zakłady ze skierowaniem z UP w ręku, by usłyszeć różne powody odmów od osób, które przeprowadzały ze mną rozmowę o pracę. W jednym zakładzie produkcyjnym (do którego nie chciałem pójść) aż się cieszyłem, że odrzucili moją kandydaturę, bodajże 3-krotnie. Aż ojcu przeczytałem na głos uzasadnienie ze skierowania z UP. Odwiedziłem różnorakie zakłady produkcyjne, drukarnię poligraficzną, firmę spedycyjną czy spółdzielnię mieszkaniową, w której dopiero na miejscu dopiero dowiedziałem się, że... nie przyjmują na to stanowisko (do pracy w biurze) mężczyzn.

Staż załatwiony!

W końcu po wielu trudach, bodajże 1 października 2017, załapałem się na staż z UE w powiatowym inspektoracie weterynarii. I też był to okres próbny, jednak wynosił on 3 m-ce. Moja praca polegała na porządkowaniu dokumentacji wyników badań bydła. I tak, to była praca biurowa. Miałem swój gabinet, służbowego laptopa (jakiś Dell to był), różnorakie przybory biurowe i masę papierów na swoim biurku. Mój pierwszy albo drugi dzień wyglądały tak, że do mojego gabinetu przyszła moja opiekunka stażu i zaczęła mi kłaść stertę za stertą. I uzbierało się tyle tego, że już zabrakło miejsca na biurku, by kłaść tego więcej , więc reszta stosów szła na podłogę.

Bardzo lubiłem tę robotę. W gabinecie siedziałem sam, a moim narzędziem pracy było to, co miałem na swoim biurku. I jak pewnie się domyślacie, na służbowym laptopie korzystałem też z internetu! Tym bardziej mi pasowała ta robota, bo jako intro mi było na rękę siedzenie samemu - praktycznie całą swoją zmianę siedziałem tam, nawet gdy jadłem śniadanie. Tutaj w sumie ciekawostka: wyznaczoną godziną była 10 na śniadanie, ja jadłem o 11, bo dlaczego nie, heheh. A co za tym idzie - nigdy nie odwiedziłem pokoju socjalnego, gdzie siedzieli inni pracownicy.

A propos służbowego laptopa jeszcze: była w nim popsuta bateria, więc żeby w ogóle go włączyć, musiałem go podłączyć kablem zasilającym do gniazdka ;-). Jeszcze, jak pamiętam, były jakieś pomniejsze usterki.

Staż, staż i po stażu...

Cóż, wszystko ma swój początek i koniec. Pod koniec roku wygasła moja 3-stronna umowa (stronami byłem ja, UE i zakład, który miał w ofercie dostanie się na wybrany staż). I... tak, znowu zostałem na lodzie. Ale staż musiałem odbyć z tego względu, że słyszałem, iż za jego nieodbycie są przewidziane jakieś konsekwencje. Więc wolałem dla świętego spokoju odbyć ten staż.

Witamy w "prawdziwej pracy"

W lecie 2018 roku była raz taka sytuacja, że byłem między młotem a kowadłem, bo dzwonił do mnie wujek, czy nie wróciłbym "na stare śmieci" (tj. na ujęcie), i ja chyba wówczas się zgodziłem. Bo wtedy też miałem telefon z innej firmy, gdzie moje CV zostało dostarczone przez UP (akurat ten zakład wymagał zostawienia swojego CV w UP), gdzie osoba, z którą rozmawiałem, pytała się, czy nadal jestem zainteresowany nadal pracą w tym zakładzie. Aż nie wiedziałem, jak mam odpowiedzieć, bo po tym telefonie od mojego wuja byłem lekko skonsternowany, ale koniec końców odmówiłem. I wróciłem do miejsca, gdzie zacząłem pracować te pół roku po napisaniu matury, tylko że tym razem pracowałem tam rok czasu (na tyle była moja umowa). Minął rok, wujek mi podrzucił do podpisania kolejną umowę - tym razem na czas nieokreślony. Podpisałem ją. I pracuję dotychczas. Gdy moja umowa zmieniła się na umowę na czas nieokreślony, krótko po tym zmieniło się też miejsce wykonywanej przeze mnie pracy, bo trafiłem na oczyszczalnię. I ten stan utrzymuje się do dzisiaj.

Niektórzy moi znajomi mają ciężko

Część moich znajomych z serwera Pociągopolis też nie ma łatwo pod tym względem. Jedna z nich poszukuje ciągle pracy, gdzie spotyka się z odmową. Drugi z nich starał się o pracę w małym sklepie. I też jego kandydatura została odrzucona! Inny znajomy musi się użerać z topornie działającym oprogramowaniem (a zarząd ponoć sobie je tak bardzo zachwala i nie widzi mankamentów...).

Zobacz też

MiauBlog: