Blog:Mieszkasz z rodzicami? No i spoko!
Mieszkasz z rodzicami? No i spoko!
12 czerwca 2023 | Kenex
Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści
Zawartość: Samobójstwa
Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999
Mam już po dziurki w nosie gadania, że każdy musi jak najszybciej wyprowadzić się od rodziców. Społeczeństwo samotnych wysp jest drogie w utrzymaniu, zależne od państwa oraz łatwo popadające w samotność. Namawiam, by na nowo przemyśleć, czy rzeczywiście chcesz się wyprowadzić.
Wolność od zobowiązań może prowadzić do niewoli
Każdy zna słowo wolność. Każdy ma intuicyjne poczucie, czym wolność jest. Ale jak się nad tym zastanowić, sprawa jest szalenie skomplikowana.
- Czy wolny jest człowiek, który zaciągnął dług, żeby było go stać na mieszkanie?
- Czy wolny jest człowiek zobligowany umową o pracę, by przez pięć dni w tygodniu poświęcić 8 godzin na wykonywanie powtarzalnych czynności?
- Czy wolny jest człowiek uzależniony, którego organizm domaga się kolejnej porcji używki?
Filozof Isaiah Berlin pisał o wolności OD czegoś, oraz o wolności DO czegoś. Mam wrażenie, że kultury WEIRD dążą do maksymalizacji wolności OD zobowiązań społecznych oraz DO konsumpcji. Coraz mniejszą wagę przywiązujemy do dotrzymywania obietnic społecznych typu "jak coś, chętnie pomogę". Znajomego na Facebooku możemy po prostu wyciszyć i większe problemy raczej nas nie spotkają. Za to będziemy jak lew bronić prawa, by za pieniądze kupować, co nam się żywnie podoba. Jesteśmy wolni, gdy matka nie może sobie ot tak zapukać do drzwi i poprosić o pomoc. Jesteśmy wolni, gdy możemy sobie kupić 3 jachty i nikt nie rości sobie do nas o to pretensji.
I chociaż takie myślenie w kulturze WEIRD wydaje się oczywiste, oczywistością wcale nie jest. W tekście Jak status quo zamyka nasze myślenie opisałem kulturę Wyandotów, gdzie gospodarka miała charakter współdzielenia oraz darów. Jeśli ktoś potrzebował jedzenia albo narzędzia, po prostu z niego korzystał. Nie musiał za to płacić. Zasada ta obowiązywała nawet wobec przybyszy z daleka. Nasze rozumienie wolności krzyczy "Jezu komunizm!", ale Wyandotom zapewniało to niesłychany poziom wolności. Nie musieli walczyć o zasoby do przetrwania, a jeśli działo się źle w ich plemieniu, mogli zawsze przeprowadzić się gdzie indziej z gwarancją, że zostaną zaopiekowani.
Uważamy, że wolność do odmówienia innym pomocy czyni nas wolnymi. Nie widzimy, że jednocześnie nas zniewala. Wymaga od nas gotowości, że będziemy musieli radzić sobie sami. Bez rodziny, bez partnera romantycznego, bez przyjaciół. Zawsze jest strach, że zostaniemy sami. Bo każdy ma dużą swobodę, by nas zostawić i zignorować.
Rodzina nuklearna - ryzykowna niczym bomba atomowa
W tym kontekście rodzina nuklearna (taka, gdzie mieszkają wyłącznie rodzice i ich dzieci) jest wręcz szalenie ryzykowna. Wystarczy zerwanie jednego zobowiązania, czyli relacji romantycznej, by wszystko posypało się jak domek z kart. A przecież przyczyny mogą być jak najbardziej słuszne. Partner rzeczywiście może okazać się toksyczny. Jednakże mamy wtedy szalenie ciężki dylemat do rozważenia - toksyczny partner czy samotność? Co wydaje się łatwiejsze do zniesienia?
Prawica widzi rozwiązanie problemu w uczynieniu relacji nierozerwalnej, żeby zapewnić trwałe wsparcie dla partnera i dzieci. Lewica widzi rozwiązanie w łatwym zrywaniu zobowiązań, by unikać toksyczności. A ja sądzę, że obu stronom brakuje wyobraźmi, by spojrzeć szerzej.
Prawica nie zwraca uwagi, że tradycyjną rodziną nie jest wersja nuklearna, tylko wielopokoleniowe gospodarstwo domowe, które w dodatku utrzymuje silne więzi z dalszymi krewnymi. Rozpaczają nad tym, że jak dziecko ma dwie mamy, zostanie pozbawione męskich wzorców. A przecież tego "problemu" można uniknąć w większych społecznościach - gdzie oprócz dwóch mam może być jeszcze starszy kuzyn, wujek, dziadek itp.
Lewica nie zwraca uwagi, że przez nuklearność społeczną ludzie są zniewoleni także wtedy, gdy teoretycznie mogą odejść. Jeśli partner jest toksyczny, rezygnacja z relacji staje się szalenie ciężka. Ofiary nie mają gdzie wrócić, bo powrót do rodziców to zostanie "przegrywem", a poza tym nikt nie ma obowiązku ich przyjąć. Powierzamy więc przymus pomagania państwu. Być może ta ścieżka jest możliwa, co pokazują kraje skandynawskie. Ale wydaje się jednak strasznie skomplikowana. I pytanie, czy biurokracja jest w stanie zapewnić takie wsparcie psychiczne, jak świadomość, że zawsze są ludzie, na których możemy polegać.
W rodzinach nuklearnych problemem jest okno zagrożenia. Jest to czas, gdy dziecko skończyło zajęcia w szkole, ale w domu nikogo nie ma, bo rodzice są w pracy. To właśnie w tym czasie występuje największe ryzyko próby samobójczej. Przed popełnieniem samobójstwa osoba jest w stanie, który nazywamy zespołem presuicydalnym. Składa się na to m.in. zawężenie myślenia, gdzie osoba skupia się wyłącznie o tym, co najgorsze. Jeśli w pobliżu znajduje się babcia, która zapyta o jakąś pierdołę, może to się wydawać wręcz niestosowne. Ale jednocześnie może uratować życie. Bo skieruje uwagę na coś innego. Nie chcę sugerować, że problemu samobójstw nieletnich czy depresji nie ma w dużych rodzinach. Ale kultura WEIRD wydaje się mieć z tym ostrą zagwozdkę i jednocześnie bezradnie rozkładać ręce. Terapeuci często powtarzają, że dzieci, z którymi pracują, narzekają na wieczną nieobecność rodziców (nawet jeśli są nadopiekuńczy). Czują się zostawione same.
Na koniec jeszcze przypomnę problem, jaki zasygnalizowałem w Trzeba tyrać! Na pewno?. Rodzina nuklearna jest droga w utrzymaniu. Jeden obiad dla dziewięciu osób jest tańszy niż trzy obiady dla trzech osób. Rodzina nuklerarna jest także nieekologiczna. Każda para musi kupić własną wiertarkę, chociaż spokojnie wystarczyłaby jedna sztuka na wszystkich krewnych.
Podsumowanie
Nie ma co zmuszać ludzi do mieszkania z rodzicami. Wielu nie cierpi swoich rodzin. Ale nie ma też sensu zmuszać do wyprowadzki. Duża rodzina to duże sieci wsparcia, mniejsze koszty utrzymania w przeliczeniu na osobę oraz mniej przerażająca perspektywa tymczasowej utraty pracy. Namawiam, by na nowo przemyśleć, czy rzeczywiście chcesz się wyprowadzić. Zastanów się, czy bez presji nakazującej wyprowadzkę, wyprowadzka nadal byłaby atrakcyjna. Mieszkanie z rodzicami ma mnóstwo zalet. Warto zacząć o nich mówić.
Zobacz też
MiauBlog:
MruczekWiki: