Blog:Wszystko jako zasób

Z MruczekWiki

Wszystko jako zasób
11 sierpnia 2023 | Kenex


Czy rabunkowa gospodarka była możliwa dzięki temu, że kolejnym elementom świata przyrody odbierano "duszę"?

Wpis to przemyślenia pisane podczas czytania książki "Mniej znaczy lepiej". Jeszcze nie skończyłem lektury, ale jeden z rozdziałów zrobił na mnie takie wrażenie, że czuję potrzebę podzielenia się przemyśleniami.

Wpływ otoczenia

Dla mnie, jako psychologa z wykształcenia, oczywistym jest, że na zachowanie człowieka wpływa m.in. jego osobowość (jaki zazwyczaj jest) oraz otoczenie (do czego go się zachęca i zniechęca). Ten sam człowiek może pastwić się nad więźniami obozu koncentracyjnego, by potem wrócić do domu i być kochającym ojcem. Nie jest tak, że świat jest podzielony prosto na "dobrych" i "złych". Dane zachowanie, interpretacja i światopogląd są wypadkową wielu czynników wzajemnie oddziałujących na siebie. Możemy z tej samej populacji zrobić prospołeczną utopię i krwawą dystopię, oferując im inne warunki.

Ludzie pod wpływem zachodniej kultury WEIRD mają tendencję, by poszczególne obiekty postrzegać jako coś zupełnie odrębnego. Człowiek zrobił coś, bo po prostu taki jest. Ten błąd postrzegania nazywamy podstawowym błędem atrybucji. Słowo "podstawowy" znajduje się tam, bo w zachodniej kulturze jest aż tak częsty.

Naukowcy zajmujący się przyrodą zapewne podobnie widzą zależności przyrodnicze. Gdy w badaniach im wychodzi, że populacja owadów na danym obszarze skurczyła się o ponad połowę, są szalenie przerażeni. Od razu widzą, jaka kaskada zdarzeń może nastąpić. Jednakże ludzie zdają się nie martwić tym aż tak, jak powinni. Bliskie wydaje im się podejście z mema "Oh no! Anyway". Co mnie obchodzi śmierć owadów? To jest coś odległego. Zdaniem autora książki dzieje się tak, bo w naszej kulturze postrzegamy naturę jako coś odrębnego, niezależnego od nas. A widzimy to tak, bo w przeszłości kapitaliści włożyli ogromny wysiłek do propagowania masom tego poglądu.

Natura to nie my

Ludziom w przeszłości bliższe było najprawdopodobniej inne podejście, które określa się mianem animizmu. Wszystko wokół nas, wliczając innych ludzi, zwierzęta, rośliny, rzeki, góry może posiadać jakąś esencję życiową, duszę. Dlatego o wszystko wokół nas należy dbać. Natura jest traktowana jako równorzędny partner transakcji. Gdy coś od niego bierzemy, powinniśmy dać coś w zamian. Stąd bogactwo przeróżnych rytuałów czy składania ofiar (czasem niestety drastycznych) ale też wyraźnego umiaru w eksploatacji.

Pierwsze zaczątki zmian miały przyjść wraz z nowymi religiami, zwłaszcza monoteistycznymi. Boskość z ogółu niemal wszystkiego została skupiona w jednym bycie. Powstała hierarchia, w której jest ktoś tam na górze, potem są pośredni ludzie i brudna reszta na dole. Natura przestała być równorzędnym partnerem transakcji, a raczej rzeczą pod naszym władaniem i kontrolą. Mamy "czynić sobie Ziemię poddaną" itp.

Mimo to animizm miał być bardzo powszechny jeszcze przez wiele wieków. Rzymski przyrodnik z I wieku, Pliniusz Starszy, pisał, że trzęsienia Ziemi są wyrazem oburzenia Ziemi, gdy kopie się w niej z chciwości, a nie z potrzeby. W XV wieku Giovanni Pico della Mirandola pisał, że nie ma nizego, co nie byłoby Bogiem. Materia, substancje, ciała są energiami Boga. Widać, że monoteizmu nie widziano jako coś, co ma zaprzeczać animizmowi. Te rzeczy się przenikały.

Jednakże animizm rodził duży problem. Skoro mamy "szanować Ziemię", jesteśmy bardzo ograniczeni w eksploatacji jej. Żeby móc skorzystać z bogactw, trzeba było zdjąć ograniczenie. Dlatego wypromowano podejście inne - dualizm. Sprowadza się ono do tego, że ludzie i przyroda są czymś zupełnie odrębnym. Ludzie mają duszę. Reszta nie. Umysł człowieka jest czymś wyjątkowym. Reszta to tylko proste zbiory mechanizmów. Nawet jeśli wydaje się, że inne byty cierpią, jest to złudzenie. Tak działa biologiczna machina, jak głosił Kartezjusz. Bacon wniósł pogląd, że naturę należy wręcz torturować, aby przestała być dzika i zaczęła służyc ludziom. Bacon widział w tym analogię do swojej pracy prokuratora generalnego. Stosował tortury wobec nieposłusznych chłopów.

A jednak my

Nie jestem historykiem, więc trudno mi ocenić narrację prowadzoną przez autora książki. Podejrzewam, że rzeczywistość była bardziej zniuansowana, niż jedynie chęć wyzysku chłopów i darów ziemskich. Ale fakt faktem, że co i rusz, jak czytam o rdzennych kulturach, natrafiam na wzmiankę o przekonaniu, że jak się coś bierze od natury, należy coś zwrócić. O tym, że wszystko wokół nas ma jakąś formę duchowości i zasługuje na szacunek. Czy mowa o rdzennych Amerykanach, Afrykanach czy Australijczykach. Animizm też dobrze komponuje się z teorią nadaktywnego wykrywacza podmiotowości, która została opisana w artykule Hipoteza roju. Aczkolwiek można znaleźć też historie grup, które upadły przez ekologiczną chciwość i krótkowzroczność.

Obecnie widzę w sekcjach komentarzy, że katastrofy wywołane zmianami klimatu są wynikiem "gniewu matki Ziemi". Ruchy ekologiczne czy współczucie wobec przyrody postrzegamy jako nowe dziwactwo. A może jest powrotem do tego, co intuicyjnie łatwo nam przychodzi, tylko z innym językiem? Metaforę matki Ziemi niektórzy ocenią jako "dziecinną" i "nienaukową". Ale jeśli działa i ma szansę pomóc w zatrzymaniu zagłady cywilizacji, to może warto ją promować? Chyba powinniśmy przywrócić mentalny związek człowieka z przyrodą. Na zasadzie relacji partnerstwa, a nie dominacji.

Zobacz też

MiauBlog:

MruczekWiki: