Źródła:Walka o nasz świat - prequel
Walka o nasz świat - prequel
Poniżej znajdują się trudne emocjonalnie treści
Zawartość: Dręczenie, przemoc
Jeśli potrzebujesz pomocy, przydatne informacje (np. telefony wsparcia) znajdziesz tutaj. W pilnych sprawach możesz zadzwonić na pogotowie - 112 lub 999
Rozdział 1
Na południowej części Państwa Kenexiaków znajdowała się malutka wioska "Worwilla". Mieszkało w niej łącznie 10 rodzin które nie były zbyt zamożne. Jednak nie narzekały one na złe warunki. Dzięki sporej odległości od dużych miast nie docierały tutaj wojny. Żyło się raczej spokojnie, w kontakcie z naturą. W jednym z domów mieszkała rodzina Kenowskich. Urodził się im syn Kadex który miał obecnie 12 lat. Jego ojciec był pasterzem. Słynął z tego że potrafi zapanować nad swoimi owcami które o dziwo nigdy nie próbowały uciekać. Pewnego dnia Kadex będąc razem z tatą zapytał się go:
- Tato, jak ty to robisz że owce tobie nigdy nie uciekają?
- Widzisz synu, to coś więcej niż dyscyplina. Jednak jesteś jeszcze za młody aby to zrozumieć.
- Ale tato, powiedz.
- Powiem ci na twoich urodzinach.
- Super! To już za 10 dni.
- A zapraszasz kogoś na swoje urodziny?
- No ... nie. W szkole wszyscy mi tylko dokuczają z tego powodu że jestem spokojny.
- Nie martw się, jeszcze kiedyś będziesz się im śmiał w twarz.
- Ciekawe kiedy? - powiedział ze łzami Kadex po czym pobiegł do domu
@ 2 godziny później
Kadex nie miał jak zwykle ochoty nic jeść. Wiedział że jutro jest poniedziałek i znowu będzie musiał iść do szkoły.
- Synku, zjedz coś - mówiła troskliwie mama
- Nie jestem głodny - Kadex odszedł od stołu i poszedł do swojego pokoju. Jeszcze nie zaczął odrabiać lekcji bo nie było go w piątek w szkole a nie miał się kogo zapytać o pracę domową. Już widział jak nauczyciele będą mówić "trzeba było się dowiedzieć" i powstawiają mu kolejne jedynki. Z jednej strony nie chciał iść do szkoły ale z drugiej wiedział że jak nie pójdzie to będzie jeszcze gorzej. Kadex postanowił zrobić to co zawsze go odstresowuje. Narysować karykatury swoich największych wrogów. Kadex nie raz wygrywał konkursy plastyczne, był typem artysty. Lubił też pisać opowiadania i wpisywać się do pamiętnika. Jednak bał się o tym mówić bo takie rzeczy są uważane za babskie. Chłopaków interesuje tylko i wyłącznie wojna, wojna i jeszcze raz wojna.
- Co on kurwa mać widzą w tej wojnie?! - krzyknął w myślach Kadex - Co jest w niej takiego niezwykłego?! Zabijanie naprawdę jest takie super? Ja chcę coś stworzyć, oni jedynie niszczyć.
Kadex odłożył kredki bo w tym stanie nie potrafił nic fajnego narysować. Jeszcze trochę poużalał się nad sobą gdy usłyszał głośny trzask na dole. Natychmiast zbiegł na dół i zobaczył dwóch żołnierzy rozmawiających z tatą, oraz płaczącą mamę. Zwykle gdy ktoś obcy przychodził do domu, Kadex zawsze zamykał się w pokoju i czekał aż wyjdą. Jednak tym razem czuł że jest coś nie tak. Dość nieśmiało się zapytał :
- Co tu się dzieje?
Jeden z żołnierzy spojrzał na Kadexa i podszedł do niego.
- Ile masz lat?
- Yyy ... y...
- Długo będziesz się tak jąkał?!
- 12
- Hmm... 12. No to jeszcze jesteś za młody. Ale jak skonczysz 13 lat to po ciebie wrócimy.
- Mn... mn... mnie?
- Tak, Państwo Wormerstan wypowiedziało nam wojnę.
Kadex zamilkł, nie widział siebie w wojsku. On chciał coś tworzyć, malować a w wojsku tylko zniszczą mu życie. Gdy jednak zobaczył minę swojego ojca, wiedział już o co chodzi.
- Nie zabierajcie mi taty - krzyknął Kadex, sam w to nie wierząc
- A co smarkaczu? - odezwał się żołnierz
- Nie nazywaj tak mojego syna - powiedział tata
- Morda dziadku, czy ciebie się pytałem o zdanie - powiedział żołnierz po czym klepnął ojca w policzek. - A ty smarkaczu, ciesz się że masz dopiero 12 lat bo bym cię ukarał za utrudnianie służby.
Kadex spojrzał błagającym o pomoc wzrokiem na mamę ale ona tylko rozłożyła ręce.
- Idziemy - powiedział żołnierz po czym spojrzał na Kadexa i dodał - jeszcze po ciebie wrócimy.
Rozdział 2
Jest poniedziałek rano. Pomimo poboru wojskowego, wszyscy uczniowie którzy się na niego nie załapali musieli normalnie iść do szkoły. Zazwyczaj na przystanku przy Worwilli czekało na autobus 16 osób, dzisiaj tylko 10. Kadex jak zwykle trzymał się możliwie jak najdalej od pseudo-kolegów. Ale i tak doskonale słyszał ich rozmowę.
- Kurde, oni to mieli farta, załapali się do woja, a ja muszę czekać aż 3 miesiące.
- Aj, nie przesadzaj. Fakt, wojsko jest fajne ale pierwsze dni są ponoć prawdziwą męczarnią.
- A chuj mnie to obchodzi. Tam po kilku dniach dostaje się broń i już można zabijać wroga.
- Wiem, to jest super. Ale ponoć wcale tak cukierkowo nie jest.
- Ej zobaczcie, Kadex jak zwykle siedzi taki sam. Wyobrażacie go sobie w wojsku?
- Ahahaha on w wojsku? To byłby naprawdę niezły ubaw.
- Z tego co pamiętam, ten mięczak ma niedługo urodziny. Pewnie już coś na nie namalował.
- Oj weź przestań. Te pedał to woli malować jakieś bzdety, zamiast walczyć i zabijać jak prawdziwy facet.
- Bo to jest pedzio i tyle. Ej... a może mu trochę podokuczamy?
- Dobry pomysł. Ej ty!
Kadex wiedział już na co się zanosi. Ale co mógł zrobić. Poddał się temu jak zwykle :
- Kadex, mówię do ciebie! Pajacu, odpowiedź! To naprawdę takie trudne?! Matka cię nie nauczyła mówić?!
- Kadex? To raczej Pedziex.
- Ahahaha Pedziex, dobre, dobre! Tera tatusia mu zabrali do woja. Oj biedny Pedziex.
Te docinki pewnie by trwały długo gdyby nie przyjazd autobusu. Kadex zawsze siadał blisko kierowcy aby w ten sposób utrudnić kolegom dokuczanie. Kierowcą niezmiennie od 10-ciu lat był Zdzisław. Był on najlepszym przyjacielem taty Kadexa i znał dobrze sytuację. Często stawał w obronie Kadexa. Rówieśnicy jak zwykle usiedli jak najdalej z tyłu i gadali razem z kumplami z innych wiosek. Co jakiś czas było słychać salwy śmiechu, co Kadexa mocno irytowało. Sam nie pamiętał kiedy ostatnio się głośno śmiał. Rok temu, może dwa. Życie już dawno przestało mu dawać radość. Teraz kiedy był w autobusie, mógł spokojnie sobie posiedzieć. Wiedział że koledzy go pewnie obgadują ale starał się nie słuchać co oni mówią. Rozkoszował się chwilą spokoju która zawsze kończy się na przystanku przy szkole. Przyjemność tą jednak co chwila przerywało wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Dręczył go też fakt że już za 9 dni ma urodziny. Odliczanie dni do przyjemnego wydarzenia, zmieniło się w odliczanie do tragedii. Myśli te przerwał dźwięk hamującego autobusu.
- Jesteśmy przy szkole - oznajmił kierowca - Proszę wysiadać.
Kadex poczuł, jak co dzień, mocny ucisk w brzuchu. Dzisiaj poniedziałek. Czyli aż dwa W-Fy pod rząd. Na samą myśl zaczynała boleć go głowa. Ale co miał do wybou? Wszedł do szkoły i już na dzień dobry ktoś go szturchnął. Gdy Kadex się odwrócił, zobaczył że do Florian. Jego największy wróg który ciągle się nad nim znęca.
- Co mały Kadexiku. Słyszałem że masz nową ksywkę ... Pedziex. Podoba ci się? ... Pytam się czy ci się podoba, frajerze!
- Podoba - skłamał Kadex
- To dobrze. Bo od dzisiaj będę cię tak nazywał. Cieszysz się?
- Tak
- To świetnie. Bo wiesz. Gdybyś odpowiedział inaczej spuściłbym ci niezłego kopa. Hahahaha
Kadex przerażony odszedł od Floriana i poszedł pod salę lekcyjną. Teraz miała być matematyka. Jak zwykle usiadł w najmniej wygodnym miejscu, byle być jak najdalej od rówieśników. Nie miał odrobionej pracy domowej, bo nie wiedział co było zadane. Limit nieprzygotowań wykorzystał już dawno z podobnego powodu. Wiedział że dostanie jedynkę, ale nie miał od kogo spisać. Dzwonek zadzwonił. Kadex niechętnie wstał i stanął pod drzwiami. Jednak o dziwo pani nie przyszła, tylko żołnierze którzy zabrali ojca do wojska. Jeden z nich otworzył drzwi do sali i zaprosił wszystkich do środka. Gdy wszyscy usadzili się na swoich miejscach, jeden z żołnierzy przemówił.
- Wasi ojcowie zostali wcieleni do armii krajowej. Tak samo stało się z waszymi kolegami którzy ukończyli 13 lat. Wy ile macie lat?
- 12 - odpowiedział jeden z uczniów
- Ale z tego co się orientuje, niektórzy z was mają niedługo urodziny. Moment sprawdzę w notesie ... hmm... Florian?
- Jestem!
- Ty masz urodziny za cztery dni?
- Tak, zgadza się.
- No dobrze, był jeszcze jeden taki ... Kadex.
- Jestem - powiedział cicho Kadex
- Nie słyszę.
- Jestem - powiedział troszkę głośniej
- Coś słabo u ciebie z dyscypliną! Ty w ogóle umiesz mówić?! Aj nieważne. Masz urodziny za 9 dni.
- Tak.
- Hmm... Florian poczekasz jeszcze dodatkowo 5 dni, to zabierzemy cię razem z Kadexem.
- Co?! - wykrzyknął Florian - Ale ja chcę jak najszybciej do wojska
- To rozkaz! Poczekasz te 5 dni, zaoszczędzimy na transporcie.
- Dzięki Pedziex. - szepnął Florian do Kadexa - Masz wpierdol po lekcjach.
- Co to za szepty, Florian?! - rzekł żołnierz - U ciebie też dyscyplina szwankuje! 10 pompek, ale już!
Florin na początku trochę zmieszany, zrobił 10 pompek i wrócił na miejsce.
- Dobrze Florian i Kadex. Jakie macie zainteresowania? Muszę to wiedzieć.
- Ja interesuję się bronią samonaprowadzającą. - odrazu powiedział Florian.
- A ty Kadex?
- Ja ... no ... malarstwem.
- Że co?! - powiedział zdziwiony żołnierz - Oj, nie jest dobrze z tobą. Jesteś homo?
- Nie - wydusił Kadex, ledwie powstrzymując łzy
- Hmm... sprawdzę to jeszcze bo jakoś ci nie wierzę.
Kadex w tym momencie pękł i zaczął płakać na oczach wszystkich. Niemal odrazu wszyscy zaczęli krzyczeć "mięczak, mięczak!"
- Spokój! - krzyknął żołnierz - Niektórzy geje są naprawdę bardzo dobrymi żołnierzami!
- Ale ja nie jestem gejem - powiedział ze łzami w oczach Kadex - Ja nie jestem gejem.
- Więc czemu nie masz dziewczyny pedziex? - Zapytał Florian
- Odwal się!
- Oooo! Pożałujesz tych słów.
- Cisza! - wrzasnął żołnierz - Florian, Kadex! Idziecie ze mną!
Rozdział 3
Florian i Kadex siedzieli przy dzwiach do gabinetu dyrektorki. Żołnierz z dyrektorką rozmawiał dosyć cicho i niewiele było słychać. Florian nie wyglądał na zbyt przejętego za to Kadex bił się z myślami i ledwie powstrzymywał się od płaczu. Jeszcze tylko 9 dni i będzie musiał iść do wojska. Oczywiście każdy, inny by się cieszył ale nie on. Kadex od zawsze uwielbiał rysować, pisać opowiadania. Przemoc nigdy go nie interesowała. Za każdym razem gdy dokuczali mu koledzy, on w myślach się pytał : "Dlaczego ja? Co ja im zrobiłem?". Jednak nadzieję dawało mu to że skończy tą durną szkołę i pójdzie na studia artystyczne. Pobór wojskowy w ciągu kilku chwil przekreślił te marzenia. Florian na początku siedział cicho bo sam też najprawdopodobniej dostanie niezły ochrzan. Jednak w końcu nie wytrzymał i spytał się Kadexa :
- Co ty takiego widzisz w sztuce?
Kadex na początku aż sam w to nie wierzył. Ten Florian, który zawsze mu dokucza, teraz nagle zrobił się taki miły.
- Poprostu rysowanie sprawia mi przyjemność. - odpowiedział Kadex, a Florian się uśmiechnął i powiedział :
- Bo pedał jesteś! Ahahaha.
Kadexa ogarnęła ogromna złość, wiedział że teraz powinien pokazać że się tym nie przejmuje, że go to śmieszy, ale nie potrafił. W tym momencie wyszedł z gabinetu dyrektorki żołnierz. Spojrzał dokładnie na chłopców i rzekł :
- Florian, masz przeprosić Kadexa.
- Co?! - zapytał zszokowany Florian - Co ja mu zrobiłem?
- Nie udawaj głupiego, przeproś go.
- Przepraszam - wydusił Florian
Kadex jednak wcale się z tego nie cieszył. Wiedział że koledzy będą się chcieli na nim zemścić.
- Florian, wracaj do klasy!
Na korytarzu został tylko Kadex i żołnierz.
- Dlaczego Kadex tak dajesz sobą pomiatać?
- Co?
- Czasami trzeba coś odpysknąć żeby się odczepili. Najlepiej wszystko obracać w żart.
- Wiem, ale ja nie potrafię.
- My w wojsku zrobimy z ciebie mężczyznę! A teraz biegnij do klasy bo mój kolega mówi ważne rzeczy.
- Ale ja - zawahał się Kadex - Ja nie chcę iść do wojska. Ja się boję.
- A co to koncert życzeń?! Ja jestem dla ciebie miły a ty jak się odwdzięczasz?! Marsz do klasy, idziesz do wojska za 9 dni i koniec kropka!
- Ale...
- Żadnego ale! Myślisz że w wojsku nie było takich jak ty? Na takich też mamy swoje metody! Już do klasy bo zabiorę cię do wojska już teraz!
Kadex przerażony, szybko pobiegł do klasy. W środku jednak nie został ciepło przyjęty. Spojrzenia rówieśników jasno dawały do zrozumienia co się będzie działo na przerwie. Jednak tylko co zdąrzył usiąść a już zadzwonił dzwonek. żołnierz podsumował swój wykład :
- Pamiętajcie o tym co wam mówiłem, bo w wojsku za brak tej wiedzy będziecie surowo karani.
Kadex poczuł że zaraz zwymiotuje. Przez wygłupy tego debila, Floriana grożą mu spore konsekwencje. A Florian? Ten się dopyta co było na lekcji i będzie wszystko wiedział. Wszyscy już wyszli z sali, tylko Kadex siedział w ławce.
- Wyłaś smarkaczu, nie mam czasu na wasze fochy!
Kadex ani drgnął.
- Wypierdalaj stąd! Ale już!
Kadex bardzo niechętnie wstał i powoli wyszedł z sali.
- Przez ciebie mały, tracę swój cenny czas. Dowiedz się co było na lekcji bo w wojsku masz obowiązek to wiedzieć.
- Tylko że...
- Co?! Masz jeszcze bezczelność usprawiedliwiać się?! Beztroska szkółka się skończyła. W wojsku boli cię brzuch? To twój problem! Nadwyrężyłeś sobie mięsień? To twój problem! Dla nas liczą się tylko efekty. Nie ma podziału na zdolnych i mniej zdolnych. Masz zadanie? Wykonujesz je. Nie umiesz? To nas nie obchodzi. Słyszałem że jesteś nieśmiały i masz problemy w kontaktach z rówieśnikami ale w wojsku nie będzie taryfy ulgowej. Dobrze, już muszę iść. Prześpij się z tym. Właśnie otrzymałeś swoje pierwsze zadanie. Przełamać się. Masz na to niecałe 9 dni.
- Dobrze - powiedział przytłoczony Kadex, choć sam dobrze wiedział że się nie przełamie. Na coś takiego potrzebowałby co najmniej rok. Zrezygnowany poszedł pod salę lekcyjną w której miała się odbyć plastyka. Niby fajny przedmiot ale koledzy i tak go zawsze psuli. Często zabierali mu prace i niszczyli, przez co dostawał jedynki za ich brak. Kilkugodzinna praca szła wtedy na marne. Dlatego tym razem Kadex postanowił zaskoczyć kolegów i dać swoją pracę nie wtedy kiedy pani o nią poprosi, tylko na samym początku lekcji. Domyślał się że pani jej nie weźmie, ale przynajmniej zobaczy że ją miał. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Kadex zastanawiał się tylko dlaczego on jedyny czeka pod salą.
- A co ty tu robisz? - zapytała się pani dyrektor która tędy przechodziła - Twoja klasa ma zastępstwo z nauczycielem od W-Fu. Idź szybko na salę gimnastyczną.
Kadex zaczął biec jednak w połowie drogi się zatrzymał. Wiedział co to oznacza. Dzisiaj będą aż trzy lekcje W-Fu pod rząd. To byłoby nie do wytrzymania. Cały czas się zastanawiał czy iść na lekcję, czy może zrobić coś innego. Postanowił się przejść do pokoju nauczycielskiego i sprawdzić czy jest pani od plastyki. Poszedł pod pokój i zauważył że drzwi są uchylone. Słyszał rozmowę nauczycielki od plastyki i jednego z żołnierzy :
- Zobaczcie na jego prace - wskazywała plastyczka - Przyznajcie że on ma talent. On w wojsku się zmarnuje.
- Proszę pani, to nie nauczyciele decydują o tym kto idzie do wojska tylko przepisy. A one wyraźnie mówią, że w razie wojny każda osoba która ukończyła 13 lat, ma obowiązek iść do wojska chyba że ma stałe zwolnienie lekarskie. Czy Kadex takie ma?
- Nie...
- No właśnie. Więc ma obowiązek tam iść. To nie ja o tym decyduje.
Kadex, gdy to usłyszał, postanowił nie wchodzić do pokoju, tylko iść na lekcję.
Rozdział 4
Kadex szybko się przebrał i wszedł na salę gimnastyczną. Miał nadzieję że nikt nie zauważy że się spóźnił. Jednak gdy tylko wszedł na salę, koledzy zaczęli krzyczeć :
- Proszę pana, jest Pedziex!
Rówieśnicy czuli się bardzo pewnie w obecności nauczyciela od W-Fu bo on lubił osoby które osiągały dobre wyniki w sporcie. Kadex był najsłabszy z całej klasy więc pan nie patrzył na niego przychylnym okiem.
- Kadex, dlaczego się spóźniłeś?! - zapytał
- Ja ... rozmawiałem z żołnierzem a potem z panią dyrektor - rzekł Kadex
- A czy to jest ważniejsze od Wychowania fizycznego?! Skoro idziesz do wojska, musisz dużo ćwiczyć aby nie pokazać tego co na moich lekcjach! Już 100 pompeczek!
- 100?
- I ty mi jeszcze narzekasz?! Zobacz na Floriana. On robi już ponad 300 a ty nawet 100 nie potrafisz?! Możesz z siebie robić pośmiewisko w wojsku ale twoje słabości w tej dziedzinie będą świadczyły także o mnie! A ja nie dopuszczę do tego aby mnie obgadywano! No to robisz te pompeczki czy nie?! Kadex zaczął pompować ale już po dziesięciu był ledwie żywy.
- Patrzcie jak Pedziex śmiesznie pompuje - krzyknął Florian po czym wszyscy zaczęli się śmiać. Nauczyciel im na to pozwalał bo uważał że wyzwiska są dobrą motywacją. Kadex był już w połowie, gdy z głośników się rozległo :
- Kadex jest proszony do gabinetu dyrektora w trybie natychmiastowym.
- No idź kadex! - krzyknął nauczyciel - Ale zaraz potem wróć!
Kadex w drodze do gabinetu zastanawiał się o co może chodzić. Wydawało mu się że wszystko zostało powiedziane. Gdy wszedł do pokoju, dyrektorka od razu się spytała :
- To twój zeszyt?
- Nie
- Ale kogoś z twojej klasy. Zanieś go.
Kadex niechętnie wziął zeszyt. Nie wiedział co ma zrobić. Ot tak po prostu podejść i go dać? Wszyscy go wyśmieją albo posądzą o kradzież. Spojrzał na zeszyt. Nie był podpisany. Jednak na końcu zobaczył prosty rysunek z napisem "Kadex rucha swoją babcię". Zrobiło mu się przykro. Wiedział że na jednym rysunku pewnie się nie skończyło. Jednak postanowił skorzystać z okazji i sprawdzić notatki z dzisiejszej lekcji. Wszystko było zapisane. Kadex wyrwał kartkę z zeszytu bo nie miał przy sobie swojego i szybko wszystko przepisał. Przebieralnia była otwarta. Kartkę schował do plecaka a zeszyt po prostu położył na podłodze. Właściciel go znajdzie i pewnie pomyśli że mu wypadł z plecaka przy wyjmowaniu stroju. Plan był doskonały. Kadex miał tylko nadzieję że wypali. Szybko się napił po czym wrócił na salę. Czekało go niemiłe powitanie. Nauczyciel był wyraźnie zdenerwowany.
- Tak długo trwała rozmowa?!
- Tak
- A o czym to było?
Kadex po chwili namysłu odpowiedział :
- O wojsku
- Aha... no to się wygrzebałeś. A teraz rób pozostałe 50 pompek!
@ Pod koniec lekcji
- Teraz przez cały tydzień będziecie mieli dość często zastępstwa ze mną. To z powodu tych poborów.
- Hura! Super! Znakomicie! - zaczęli wszyscy krzyczeć, oprócz Kadexa.
- Na przykład jutro, zamiast Polskiego będziecie mieli WF.
- Extra!
- A teraz idźcie na przerwę.
Wszyscy się wysypali z sali. Kadex wolał nie wchodzić do przebieralni z powodu tego zeszytu. Wolał poczekać na korytarzu. Patrzył przez okno. Widział żołnierzy prowadzących dwóch uczniów do samochodu. Zobaczył tam siebie. Jego w końcu czeka dokładnie to samo. Już za 9 dni pożegna się z domem i wyląduje w wojsku, gdzie pewnie wszyscy go ośmieszą. Tam nie ma miejsca na artystów. Oni z każdego zrobią potwora. W tym momencie zadzwonił dzwonek. Kadex miał iść pod salę gdy zadzwonił jeszcze raz. Wszyscy zaczęli uciekać do wyjścia.
- Pożar?! - zapytał się głośno jakiś z uczniów
Kadex więc zaczął biec razem z tłumem. Dzwonek znowu zadzwonił.
- Co się dzieje?! - krzyczał ktoś z tyłu
- Pewnie próba - odpowiedział ktoś inny - W końcu jest wojna.
W tym momencie z dala było słychać ogromny huk. Z głośników dochodziło :
- Proszę zachować spokój.
Jednak wiele to nie dawało. Wszyscy zaczęli się przepychać do wyjścia.
- Prosimy udać się do schronu lub opuścić budynek. To nie są ćwiczenia. Powtarzam. To nie są ćwiczenia.
Z zewnątrz doszedł kolejny huk, znacznie głośniejszy.
- Oni nas zabiją! - krzyknął ktoś z tyłu
Kolejny huk jeszcze bliżej. Kadex schował się w koncie i czekał aż to się skończy. Chciało mu się płakać ale z tego co widział nie tylko jemu. Było słychać już samoloty które zbliżały się do szkoły. Wszyscy zamarli.
- Jeśli teraz zrzucą bomby ... - szepnął jeden z uczniów
- Cicho. Tylko pogarszasz sytuację - odpowiedział równie cicho ktoś inny.
Samoloty znajdowały się nad szkołą. Jedna z uczennic zemdlała. Natychmiast podbiegł do niej nauczyciel i zaniósł ją do pielęgniarki. Samoloty oddalały się, jednak napięcie nie malało. Dopiero po kilku minutach wszyscy odetchnęli z ulgą.
Rozdział 5
Wszyscy zaczęli powoli wychodzić z budynku. Wróg się oddalał i był już ledwo dostrzegalny. Atmosfera się rozluźniła. Zaczęły się pojawiać rozmowy wymieszane strachem i podekscytowaniem. I nagle głośny huk. Jeden z uczniów upada.
- Są na dachu! - krzyknął nauczyciel od matematyki po czym też oberwał w głowę.
Wszyscy zaczęli panicznie uciekać, potykać się o siebie. Panował niewyobrażalny chaos. Kadex w tłumie dostrzegł Floriana lezącego na chodniku i trzęsącego się. Wszyscy poprostu go omijali lub przeskakiwali nad nim. Kadex wiedział że to jego największy wróg, który dokuczał mu od samego początku. Jednak nie miał sumienia by go zostawić. Podbiegł do niego i ledwo zaniósł go za samochód, gdzie byli bezpieczni. Florian chciał coś powiedzieć ale drgania mu to uniemożliwiały. Jednak resztką sił pokazał trzęsącą się ręką w górę. Kadex tam spojrzał i zaniemówił. Samoloty wracały i zaczęły strzelać do tłumu. Na ulicy zaczęły upadać kolejne osoby, było słychać wielki, głosny krzyk. Kadex więc zaciągnął Floriana pod ścianę najbliższego domu. Drzwi wtedy się otworzyły a worms w podeszłym wieku zaprosił ich do środka. Wziął Floriana na ręce i razem z Kadexem zeszli do piwnicy.
- Byłem lekarzem, mogę mu pomóc - powiedział do Kadexa - ale potrzebuję inhalatora który jest w domu po drugiej stronie.
- Ale tam są snajperzy - odpowiedział ze strachem Kadex
- Tam mieszka mój przyjaciel który też cierpi na padaczkę. Gdy dostawał ataku, żona mu go przykładała i było wszystko dobrze. Jeśli mi go nie przyniesiesz, twój kolega może doznać uszkodzenia mózgu.
- Ale ... oni mnie zabiją
- Nie zabiją jeśli weźmiesz tą flagę z czerwonym krzyżem. Jeśli mają choć trochę honoru, to do ciebie nie strzelą.
- Precież ... oni strzelali do ... dzieci.
- Hmm... w takim układzie ja pójdę. Trzymaj jego głowę w bok, aby nie zadławił się śliną. A tak w ogóle jak masz na imię?
- Kadex
- A ja Aleppo. Miło mi było ciebie poznać. No a teraz muszę już iść.
Aleppo wziął flagę z czerwonym krzyżem i wyszedł. Kadex sam trochę nie wierzył w to co się dzieje. Właśnie narażał życie dla swojego, największego wroga. Mógł go poprostu zostawić jak inni, niech zdycha. Jego rozmyślania przerwał głośny huk tuż obok, oraz ogromny wstrząs. Florian upadł na podłogę i zaczął się jeszcze mocnej trząść. Kadex chciał go podnieść na łóżko ale w tym momencie przeszkodził mu brak siły. Kolejny wstrząs. Kadex zauważył że sufit zaczął pękać. Więc wziął ledwo Floriana i wyciągnął go z piwnicy. Zauważył przez okno że Aleppo właśnie biegnie z inhalatorem. Był już w połowie drogi gdy oberwał w głowę i upadł. Z Florianem było coraz gorzej. Widać było że długo nie pożyje. Kadex więc nie zastanawiając się, wybiegł z domu po inhalator najszybciej jak potrafił. Wziął go od trupa i sprintem wrócił do domu. Gdy wbiegł, pierwsze co zrobił to zwymiotował na podłogę. Zaraz po tym szybko założył go Florianowi.
Rozdział 6
Kadexa nagle coś zamroczyło. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Gdy się ocknął, znalazł się na łóżku w szpitalu. Nasz bohater zastanawiał się co się stało. Po chwili weszła pielęgniarka, zapisała coś w swoim notesie i powiedziała :
- Spałeś ponad trzy dni. Narazie nie wstawaj, musimy zrobić kilka badań.
Kadex chciał się zapytać o co chodzi ale zanim się przełamał, pielęniarka już poszła. Wróciła jednak po chwili razem z lekarzem który się zapytał :
- Czujesz zawroty głowy? Chce ci się wymiotować? Boli cię coś?
- AAaaaa ... ale co się stało? - zapytał Kadex
- Zemdlałeś podczas bombardowania. Zostałeś ze szkoły przewieziony do szpitala ... hmmm ... zaraz sprawdzę w notatkach ... tak ze szkoły. Swoją drogą miałeś dużo szczęścia że zemdlałeś pod ścianą. Dzięki temu nikt się o ciebie nie przewrócił.
- Szkoły? Ja zemdlałem w domku nie daleko szkoły. - oznajmił Kadex
- Ma kłopoty z pamięcią - szepnął lekarz do pielęgniarki - albo trudno mu jest odróżnić sen od rzeczywistości. Trzeba przyprowadzić psychologa.
- Nie ma psychologa - rzekła pielęgniarka - zginął podczas bombardowania. Zastępca będzie dopiero za kilka godzin. Przez ten atak są ogromne utrudnienia w ruchu.
- Hmmm... rozumiem. W takim układzie musi trochę poczekać.
Lekarz podszedł do Kadexa i dotknął palcem jego rękę.
- Czy czujesz jak cię dotykam?
- Tak
- To dobrze. A teraz poruszaj palcami u ręki.
Kadex zrobił to bez problemu.
- Świetnie. Jednak nawet jeśli dobrze się czujesz, jeszcze nie wstawaj. Jeśli to zrobisz, zacznie ci się kręcić w głowie i możesz się przewrócić. Gdy poczujesz się słabo, naciśnij ten czerwony guzik przy twojej prawej ręce.
Po tych słowach, lekarz wyszedł. Kadex sam nie wiedział co ma myśleć. Czy on uratował Floriana, czy to tylko wytwór jego wyobraźni? Od jakiego momentu kończy się prawda, a zaczyna sen? I czy w związku z tym wydarzeniem będzie musiał iść do wojska? Jeszcze wiele pytań nasuwało mu się do głowy lecz myśli przerwał mu dziwny dźwięk dochodzący z korytarza. Ktoś tam krzyczał. Było wyraźnie słychać że tamta osoba jest przerażona. Kadex usłyszał tylko stłumione "nieeeee!". Po tym przerażony wstał, mimo zaleceń lekarza. Zaczęło mu się kręcić w głowie, z trudem utrzymywał się w pozycji pionowej. Doszedł do drzwi i wyszedł na korytarz. Krzyk dochodził z lewej strony. Kadex opierając się cały czas o ścianę, wolno posuwał się do przodu. Oparty o ścianę, stał przy drzwiach zza których dochodziły jęki. Spojrzał przez szybkę i zobaczył pacjenta przywiązanego do łózka i lekarza coś do niego mówiącego. Pacjent się wiercił, wyraźnie próbował się wydostać. Lekarz pochylił się nad nim po czym wstrzyknął mu coś zielonego w bok. Pacjent po chwili zaczął krzyczeć jeszcze głośniej i strasznie się trząść. Krew zaczęła mu się wylewać z oczu. Po chwili przestał się ruszać, jego skóra przybrała lekko fioletowy kolor. Kadex domyślał się co się stało. Ten człowiek umarł. Lekarz zaczął się wściekać i uderzać pięściami o ścianę. Z tyłu Kadex usłyszał głos pielęgniarki :
- Co ty robisz? Miałeś leżeć w łóżku!
- Yyyy.... chce mi się wymiotować ... a ... a guzik nie działał.
- A dlaczego patrzyłeś tam?
- Noooo ... no bo myślałem że tam jest lekarz.
Pielęgniarka pokiwała głową po czym wzięła Kadexa za rękę i odprowadziła do łóżka.
Rozdział 7
Kadex leżał w łóżku jednak nie mógł zasnąć. To co zobaczył kilka godzin tak go przeraziło że był zlany potem. Bał się że jak zaśnie, ktoś tu przyjdzie i wbije mu zastrzyk z zieloną substancją. Próbował sobie wmówić że to tylko wytwór jego wyobraźni, tak jak to że uratował Floriana. To niestety nic nie dawało. W końcu jednak zmógł go sen i zasnął. Gdy jednak usłyszał kroki, natychmiast się obudził. Po chwili zobaczył lekarza wprowadzającego łóżko do pomieszczenia.
- No Kadex. Będziesz miał współlokatorkę.
Ustawił łóżko z nią obok i szybko wybiegł. Kadex odwrócił się w jej stronę. Była to dziewczyna w jego wieku. Wyglądał na zdrową więc nie rozumiał za bardzo co ona tu robi. Chociaż w sumie mogła stracić przytomność. Odwrócił się w stronę okna lecz zaraz usłyszał
- ... Co jest?
Kadex poczuł się bardzo niezręcznie. W towarzystwie kobiet zawsze był speszony i starał się możliwie jak najszybciej uciec. Jeśli ona się do niego odezwie to będzie koszmar. Znowu będzie tylko urywanymi słówkami odpowiadał na pytania, sam nic od siebie nie doda i wyjdzie na sztywniaka, ona go wyśmieje i będzie się z niego nabijała. Dlatego Kadex pomyślał że najlepiej będzie udawać że śpi. Na początku mu to wychodziło jednak poczuł silne swędzenie na plecach. W końcu nie wytrzymał i się podrapał.
- Nie śpisz? - spytała dziewczyna
No nie. I teraz się zacznie. Wiedział że jak nie odpowie to wyjdzie na samoluba.
- Nie - wydusił z siebie, poczuł że robi się cały czerwony
- To jest szpital?
- ... tak
- Dlaczego ja tu jestem? Gdzie są moi rodzice?
Kadex nic nie odpowiedział. Zresztą sam się zastanawiał co się stało z jego rodzicami. Tata został wzięty do wojska, więc pewnie przechodzi szkolenie ale mama... Przecież ona już dawno powinna go odwiedzić.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytała dziewczyna
- Eeee... gardło mnie boli
Kadex znów czuł że się czerwieni, na szczęście w pomieszczeniu było ciemno i ona na pewno tego nie widziała.
- Długo tu jesteś? - spytała
- Podobno spałem trzy dni ... i jeszcze dzisiaj ... trzy albo cztery dni.
- A co się stało że spałeś trzy dni?
- Moja szkoła ... została zbombardowana ...
- Zapalę światło o.k.
Kadexa coś ścisnęło w żołądku ale nie mógł pokazać że nie chce bo by się ośmieszył.
- Dobrze ... i tak nie mogę spać
Dziewczyna zapaliła światło i się zapytała
- A bym zapomniała?. Jak masz na imię?
- Kadex
- Ja jestem Marika, miło mi cię poznać.
Kadex czuł się bardzo niezręcznie. Wypadałoby się do niej odwrócić ale przecież był cały czerwony. W dodatku nie miałby odwagi patrzeć jej prosto w oczy.
- Gdzie mieszkasz? - zadała pytanie
- W Worwilli
- Ojej ... to było pierwsze zbombardowane miasteczko.
- Naprawdę?
- Tak. Z tego co wiem to Wormerstan zbombardowało to miasto żeby pokazać swoją siłę.
Kurcze. W tej sytuacji wypadałoby się odwrócić. Kadex więc zebrał w sobie całą odwagę i przewrócił się na drugi bok. Przestało go to obchodzić że jest cały czerwony choć spodziewał się że zaraz go wyśmieje. Ale ona tylko serdecznie się uśmiechnęła. Dla Kadexa był to niemal szok. Ona była naprawdę miła, nie nabijała się z niego, chyba nawet go lubiła. Kadex jednak nie miał odwagi patrzeć jej prosto w oczy ani na jej ciało, więc gapił się w podłogę.
- A wiesz co się stało z mieszkańcami Worwilli? - wydusił z siebie Kadex Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła. Kadex już się bał że chce go oczernić, wyśmiać lub robi sobie z niego jaja.
- Miasto ... - zawahała się - ... zostało doszczętnie zniszczone, podobno przeżyła ... tylko ... przepraszam ... garstka osób.
Kadex poczuł że coś w nim pękło. Odwrócił się. Łzy same mu się cisnęły do powiek. Teraz rozumiał dlaczego mama go nie odwiedza. Ona umarła. W żalu schował głowę w poduszkę i zaczął płakać.
Rozdział 8
Była godzina 22:00. Florian nie chciał wracać do domu ale nie miał już wyboru. Starał się wejść możliwie jak najciszej aby nikt go nie usłyszał. Niestety już w przedpokoju usyszał głos przybranego ojca :
- Ty tępy gówniarzu. Która jest godzina?
- ... Po 22.
- A o której miałeś być?
- O 18 - powiedział Florian po czym z trudem przełknął ślinę
- Ty mały nic nie warty chuju! Przez ciebie sam musiałem sobie robić jedzenie i sam musiałem posprzątać salon! - wykrzyczał przybrany ojciec po czym wstał i zaczął iść w stronę Floriana.
- Tato, proszę nie...
- Zamknij pysk smarkaczu. Nie nazywaj mnie tatą, nie zasługujesz na to. - powiedział po czym uderzył Floriana w twarz.
- Błagam, przepraszam ...
- Morda, psie
Przybrany ojciec przyłożył Floriana do ściany po czym wyciągnął kabel. Florian nie chciał pokazać że płacze ale nie mógł się powstrzymać. Pierwsze uderzenie, drugie, trzecie. Florian czuł ogromne pieczenie w plecach.
- I co gówniarzu? - powiedział ojczym do Floriana - Będziesz przychodził na czas?
- ... Tak będę powiedział ze łzami w oczach Florian po czym pobiegł do swojego pokoju i zamknął zamek na klucz. Teraz już czuł się bezpieczniej. Błagał los by jak najszybciej wzieli go do wojska. Niestety przez tego Kadexika musiał czekać o kilka dni dłużej. Florian zaczął z całej siły walić pięścią w poduszkę.
- Dlaczego tata musiał nas opuścić? - mówił sam do siebie - Dlaczego musiał przyjść ten głupi chuj? Mama znowu uwierzy w jego gadkę że się przewróciłem a mieszkanie znowu rozwaliłem ja. Kurwa mać czy ona jest tak tępa że nie widzi co się dzieje? Kurwa, kurwa, kurwa, KURWAAA!!!.
Florian wstał i z całej siły walnął pięścią w ścianę. Po chwili poczuł jednak ogromny bul i położył się na łóżku. Już wiele razy się zastanawiał czy życie w ogóle ma sens. Czy nie lepiej zakończyć ten koszmar? Ale za każdym razem się pocieszał że kiedyś zemści się na tym chuju. On będzie błagał go o litość i o szybą śmierć. Jednak będzie umierał powoli, będzie żałował tego co zrobił. O tak, to byłby piękny dzień. Mama coś długo nie wracała. Pewnie przez to bombardowanie ma sporo spraw do załatwienia.
- Ty gówniarzu, złaź na dół! - krzyknął ojczym
Florian przełknął ślinę i otworzył drzwi. Tylko co je uchylił, już przybrany ojciec nimi szarpnął.
- Teraz smarkaczu będę a dole załatwiał sprawy biznesowe. Siedź tutaj i nie wychodź. Jeśli to zrobisz przyleję ci nie 3 a 30 razy! Rozumiesz!
- Tak
Ojczym zamknął drzwi a Florian przekręcił klucz. Ucieszył się że ma teraz gwarancję spokoju. Na dole pewnie znowu przybrany ojciec zaprosił swoich partnerów biznesowych więc może tej nocy spać spokojnie. Nie mógł się umyć więc od razu poszedł spać.
Rozdział 9
Kadex leżał na łóżku z oczami wbitymi w sufit. To dziwne ale on o niczym nie myślał. Marika widząc go w takim stanie żałowała tego co mu przekazała. Zastanawiała się co mu powiedzieć, żeby go pocieszyć, ale chyba żadne słowa w tym wypadku nie wystarczą. Odwróciła się w drugą stronę bo patrząc na Kadexa robiło jej się przykro. On sam zaś cały czas leżał patrząc się w sufit aż w pewnym momencie zaczął się śmiać. Po Marice przeszedł zimny dreszcz. Przeraziło ją to. Ten śmiech był jakiś diaboliczny. Do szali wszedł lekarz. Po zobaczeniu stanu Kadexa, natychmiast zawołał pielęgniarkę.
- Kadex jest w szoku! - krzyknął - Kadex mówię do ciebie. Kadex słyszysz? Odpowiedz!
Kadex przestał się śmiać ale nic nie mówił. Lekarz kontynuował :
- Chcesz zobaczyć swoich rodziców?
Cisza
- Jeśli nie odpowiesz to znaczy że nie. Milczenie oznacza zgodę jak mawiał znany filozof
- Nie - krzyknął Kadex
Pielęgniarka przybiegła z kroplówką ale lekarz oznajmił :
- Udało się. Powinien za chwilę dojść do siebie. To nie będzie potrzebne. Nie chcę go faszerować lekami.
Marika leżała osłupiała. Nigdy wcześniej nie widziała worma pod wpływem szoku. O dziwo Kadex niemal natychmiast zasnął. Marika po kilku minutach zrobiła to samo. Lekarz tymczasem poszedł do swojego gabinetu. Z ciekawości postanowił przejrzeć dokumenty na temat Kadexa. Zazwyczaj tego nie robił, gdyż uważał że sam potrafi rozpoznać jaki kto jest. Tym razem poczuł że jednak umyka mu jakiś ważny szczegół. Kadex niby jest niewinny i nieśmiały ale ten śmiech brzmiał niczym od terrorysty. Pogrzebał w szufladzie aż znalazł akta Kadexa. „Pewność siebie krytyczna” go nie zdziwiła ale „ukryta agresja” już tak.
- Szkoda że szkolny psycholog nie rozpisał się bardziej – pomyślał doktor – Jeżeli Kadex to faktycznie w głębi duszy agresywny osobnik, tylko czekać aż balon pęknie. Lepiej żeby nie nastąpiło to w szpitalu. I gdzie jest ten zastępczy psycholog? Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- No. O wilku mowa
Lekarz otworzył drzwi jednak zamiast psychologa zobaczył dwóch żołnierzy.
- A panowie do kogo?
- My przyszliśmy po Kadexa, podobno przebywa w tym szpitalu.
- Chcecie go brać do wojska?
- Tak
- Powariowaliście? Wiecie co on przeszedł? Ojca zabrali do wojska a jego matka chyba zginęła podczas bombardowania. Przed chwilą ledwo co wybudziłem go ze stanu szoku.
- Jak się pan do nas odnosi? Jeśli byśmy chcieli, moglibyśmy zabrać pana do aresztu za utrudnianie pracy wojsku.
- On się nie nadaje! To zamknięty w sobie, nieśmiały chłopiec. Podobno bardzo utalentowany plastycznie. Naprawdę chcecie mu zniszczyć życie w wojsku? Zresztą zobaczcie jego akta.
Lekarz po tych słowach wręczył żołnierzom dokumenty. Po pewnym momencie jeden z nich powiedział :
- Czyli Kadex to typ tykającej bomby. Tacy często okazują się być najlepszymi żołnierzami.
- Obchodzi was w ogóle co on czuje?
- Proszę pana. Nasze państwo jest zagrożone. W ciągu kilku miesięcy możemy zniknąć z mapy świata a pan przejmuje się jedną jednostką? Woli pan nam oddać Kadexa czy zagrozić losom ojczyzny?
- Co zmieni jeden chłopiec, który pewnie nie umie strzelać?
- Doktorku! Zajmij się tym w czym jesteś dobry. To my ocenimy czy on umie strzelać czy nie. A jeśli nie to go nauczymy.
- Nie liczy się wielkość armii ale jej jakość - powiedział już wyraźnie zdenerwowany doktor
- Zamknij się albo naprawdę cię zamkniemy! Przydaj się do czegoś i pokaż gdzie leży Kadex
Rozdział 10
Żołnierze w głośnym trzaskiem weszli do pomieszczenia w którym leżał Kadex
- Idziesz z nami smarku!
Kadex się obudził i jeszcze nie dotarło do niego o co chodzi.
- Idziesz do wojska! Wstawaj i nie ociągaj się!
- Ale ja..
- I jeszcze pyskujesz głupia glizdo? Masz minutę na wstanie i zabranie swoich rzeczy! W przeciwnym razie trochę ciebie poturbujemy.
Kadex przerażony wstał. Dopiero teraz do niego dotarło że nie ma przy sobie swoich rzeczy i nie widział ich od kiedy jest w tym szpitalu.
- Ale nie mam ich - oznajmił
- To twój problem. No to pójdziesz bez nich.
Kadex w tym momencie się poddał i poszedł razem z żołnierzami. Po drodze jednak zaczepił ich lekarz :
- Słuchajcie! To nie były dokumenty dotyczące Kadexa, tylko Kedexa! Zaszła pomyłka.
- Kedexa? – zapytał jeden z żołnierzy
- Dokładnie tak. Nie mamy kogoś takiego w szpitalu, musiała zajść wielka pomyłka.
- A możemy je zobaczyć jeszcze raz?
- Nie … nie bo … już je wysłałem w odpowiednie miejsce.
- A są dokumenty Kadexa?
- Nie ma.
- To nic - wtrącił się drugi żołnierz - Kadexa i tak zabieramy.
- Nie m...
- Zamknij mordę doktorku! - nie wytrzymał pierwszy żołnierz i uderzył go z całej siły w twarz. Lekarz wstał jednak żołnierz znowu uderzył go w twarz, po czym wyciągnął pistolet i przyłożył go do twarzy doktora.
- Jeszcze raz spróbuj wejść mi w paradę to przestrzelę ci oko, potem znajdę twoją rodzinę i przed drugie oko będziesz patrzył jak ich torturuję. Jeśli twoja żona jest ładna to ją przelecę.
Lekarz w tym momencie wyrwał się żołnierzowi i krzyknął
- Ciebie też obowiązuje prawo chuju jebany! Nie możesz od tak zabijać mojej rodziny!
- Pierdolony cwelu! Obrażasz mnie debilu! Owszem, bez powodu ich nie zabiję, ale jeśli oskarżymy całą rodzinę o zdradę i wysyłanie broni nieprzyjacielowi, będziemy mieli prawo ich przesłuchać.
Doktor nie wytrzymał i walnął pierwszego żołnierza w brzuch. Drugi natychmiast wyjął broń i strzelił lekarzowi w rękę. Doktor zaczął krzyczeć z bólu i przewrócił się na ziemię.
- Myślicie że wam wszystko wolno – krzyczał ze łzami
Drugi żołnierz jednak zamiast odpowiedzi powiedział :
- Jesteś oskarżony o napaść na żołnierza pełniącego służbę. Grozi ci za to 20 lat więzienia. Oczywiście zrobimy wszystko abyś trafił do możliwie najgorszego.
Kadex na całe zajście patrzył osłupiony. Przestrzelona ręka go ogromnie przerażała a przecież w wojsku będzie oglądał znacznie gorsze rzeczy. W dodatku jeśli tak będzie karany za brak dyscypliny, nie wytrzyma w wojsku zbyt długo.
- Zobacz Kadex! - powiedział drugi żołnierz - Tak kończą osoby które się nas nie słuchają. Chcesz skończyć tak samo? Jeśli nie to wykonuj nasze rozkazy do kurwy nędzy i nie ociągaj się!
Pierwszy żołnierz pociągnął za rękę Kadexa, podczas gdy drugi wiązał sznurkiem ręce doktora. Robił to specjalnie tak żeby możliwie jak najbardziej ocierało to o ranę w celu zwiększenia bólu. Potem obaj żołnierze razem z chłopakami wyszli ze szpitala.
- Wsiadajcie do wozu! Obaj w sumie jesteście od teraz własnością wojska.
- Mam swoje prawa - powiedział cicho lekarz po czym pierwszy żołnierz od razu walnął go pięścią w policzek.
- A my mamy swoje przywileje - dodał drugi żołnierz po czym zaczął się śmiać - Równie dobrze możemy ciebie rozstrzelać pod pretekstem że jesteś zdrajcą i chciałeś nas zabić. Uwierzą nam.
- Dobra jedźmy - ponaglił pierwszy żołnierz - I tak jesteśmy już spóźnieni. A ty Kadex pewnie nie masz zeszytu z notatkami, prawda?
Kadex pokręcił głową bo nic nie był w stanie powiedzieć.
- W takim układzie pożyczysz od kogoś zeszyt po drodze. Nie mam teraz zamiaru wykładać ci takich oczywistych podstaw. Zresztą pewnie jak każdy interesujesz się wojskiem, więc pewnie to wiesz.
Kadex był już cały blady. Nic nie odpowiedział. Lekarz spojrzał na niego i powiedział :
- Dajcie mu cukier bo zemdleje!
- Zamknij mordę chuju jebany w cipę pierdolony! - wykrzyczał na całe gardło pierwszy żołnierz po czym spojrzał w lusterku na chłopca - No chociaż tym razem masz rację. Gdzieś tu miałem kostki cukru dla takich mięczaków jak on. O mam!
Podał kostkę cukru Kadexowi, który ją zjadł. W końcu pierwszy żołnierz który siedział za kierownicą uruchomił silnik.
Rozdział 11
- Słuchaj Kadex – zaczął jeden z żołnierzy – Ja jestem Marian Malinowski a ten drugi to Wojciech Kowalski. Teraz odwieziemy Cię do bazy wojskowej, gdzie zostaniesz przeszkolony. Słuchaj poleceń które Tobie będą wydawać, bo jak będziesz przeszkadzać to mogą Cię nawet powiesić. Zostawimy Cię przed wejściem i masz tam czekać. Nie odchodź ani na chwilę i nie wchodź do środka dopóki nie zaproszą nowych. Jeśli wejdziesz bez rozkazu, raczej Cię nie powieszą, ale na sam początek już narobisz sobie wrogów. Gdy wejdziesz do środka wykonuj bezwzględnie polecenia, nie stawiaj się, nie dodawaj swojego kochanego ale. Gdy każą Ci się przedstawić podaj w odpowiedniej kolejności Nazwisko i imię, zaczekaj aż Cię znajdą na liście, wtedy podaj swój pesel. Jeśli poproszą Cię o dodatkowe informacje to znaczy że podejrzewają że wcale nie jesteś soba, więc postaraj się wypaść przekonująco. To już chyba wszystko Marian, jak uważasz?
- Tak, a jeśli o czymś zapomnieliśmy to i tak teoretycznie powinien to wiedzieć.
- A jeśli coś Ci umknęło Kadex, to zapytaj się tamtejszych kolegów.
Chłopiec słuchał tego w ogromnym przerażeniem. Przecież wiedział że już przy przedstawianiu się na pewno coś pokręci.
- Już jesteśmy na miejscu – oznajmił Malinowski, po czym zatrzymał samochód przy wejściu – czekaj tu aż zawołają nowych. Kadex zauważył grupkę osób stojącą obok, ale nie chciał do niej podchodzić. Widać było że to typy które przywalą za to że krzywo się na nich patrzysz. Oparł się o ścianę i czekał. Zastanawiał się ile to może trwać. Od ostatnich bombardowań, pewnie panuje spory chaos. Nic nie miał do roboty, więc słuchał rozmowy tamtych gości.
- Ale zajebiście, nie mogę się doczekać. Już niedługo postrzelam z prawdziwej broni.
- No, ekstra. Kim chcesz zostać?
- Kimś kto najwięcej zabija. Chce zobaczyć lejącą się krew.
Rozmowę przerwał dźwięk zza ogrodzenia :
- Nowi, proszę wejść!
Tamta grupka wbiegła z pełnym zapałem. Nie było wśród nich Floriana, ani nikogo kogo by znał. Kadex nieco mniej chętnie wbiegł do środka. Tuż za wejściem przywitał ich worm w mundurze, ze sporą liczbą odznaczeń i medali.
- Jestem Artur Szmit. To ja będę Was szkolił. Wróg zbombardował już większość przygranicznych miast a następnie je wymordował. Ostatnio Wormerstan przeszło do znacznie okrutniejszej taktyki. Mordują, torturują nawet niewinnych a na końcu nielicznych z wypranym mózgiem odsyłają do nas, abyśmy się poddali. Jednak my tego nie zrobimy.
Szmit na chwilę przerwał wykład. Po chwili zrobił znacznie groźniejsza minę i dodał :
- Nie obchodzi mnie czy macie problemy zdrowotne, czy jesteście zmęczeni psychicznie. Uczniowie wychodzący spod mojej ręki, są jednymi z najlepszych i nie zamierzam psuć sobie statystyk. Jeśli ktoś planuje być słaby, to już jesteśmy śmiertelnymi wrogami! A teraz biegiem do tamtego budynku – wskazał palcem nauczyciel, po czym dodał – kto będzie ostatni, zrobi 10 pompek!
Wszyscy w tym momencie zaczęli biec najszybciej jak tylko mogli. Kadex na początku był przedostatni, ale chłopiec który był za nim po chwili już go wyprzedził. Wszyscy dobiegli do budynku, Kadex oczywiście ostatni. Po chwili otworzyły się drzwi i starsza pani zaprosiła ich do środka. W środku małego pomieszczenia stało biurko a na nim sterta najróżniejszych papierów. Pani usiadła na krześle i chwilę grzebała w stertach. Po chwili wyciągnęła dużą kopertę i z niej wyjęła kartki. Zaczęła je uważnie przeglądać co niecierpliwiło niektórych chłopców. Kadexowi to jednak odpowiadało, bo mógł w ciszy odpocząć.
- Roman Śliwa?
- Jestem
Kadex był zdziwiony. Z tego co mówili tamci żołnierze, oni mieli sami się przedstawiać, ale z tego co widać oni wyczytują z listy.
- Kadex Kenowski?
- Jestem
- Dziwne nazwisko, no nic. Damian Pochwarkowski?
Sprawdzanie obecności zajęło jeszcze chwilę, po czym sekretarka oznajmiła
- Wiem że pewnie spodziewaliście się czegoś innego, ale zmieniliśmy procedury. Tak jest szybciej. Teraz wracajcie do pana Szmita.
Wszyscy wyszli z pomieszczenia jednak nikt nie wiedział gdzie jest Szmit.
- To jakiś żart? - zapytał Roman
Pozostali tylko rozkładali ręce. Damian jednak zobaczył go wychodzącego z najbliższego budynku.
- Tam jest
Nauczyciel podszedł do nich i poinformował :
- Idźcie do tego budynku z którego teraz wyszedłem. No raz, dwa, raz, dwa!
Chłopcy pobiegli do tego budynku. Wnętrze sprawiało wrażenie jakby to był hotel. Było tutaj coś w rodzaju recepcji, dalej był korytarz i wiele drzwi zapewne prowadzących do różnych pokoi.
- Wy nowi? - zapytał mężczyzna z niby szatni.
- Tak – powiedział Damian
- To no chodźcie, przydzielę wam pokoje.
Nowi podeszli do niego.
- No więc tak … dostałem kartkę kto z kim ma być w pokoju. Damian Pochwarkowski i Ka … Kadex Kenowski?
- Jesteśmy – rzekł szybko Damian, pamiętając że wszyscy są.
- Pokój 204, drugie piętro.
- A kiedy będzie można postrzelać z prawdziwej broni? - spytał podekscytowany Damian
- Wy penie przejdziecie ekspresowe szkolenie – zamyślił się szatniarz – więc za jakieś 3-4 dni.
- Ale super! - krzyknął Damian
- Dobra idźcie do pokoju, reszta czeka.
- Damian pobiegł na schody, a Kadex nie chcąc wyjść na jakiegoś muła, pobiegl za nim.
Rozdział 12
Damian podekscytowany szybko otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego zapał jednak szybko ostygł. W pokoju który ma może 7 metrów kwadratowych, było tylko jedno podziurawione, piętrowe łóżko, dwie małe szafeczki i okno z pękniętą szybą. Ściany były całe zagrzybione a podłoga bardzo brudna. Kadex widząc to również zrobił zniesmaczona minę. Po życiu w czystym i zadbanym domu, mieszkanie w takich warunkach było czystą abstrakcją. Wojtek po chwili zadumy powiedział :
- Ja zajmuję miejsce do spania na górze. To że są tu takie pokoje to i tak nie jest źle.
Kadex tylko przytaknął. Uważał zupełnie inaczej, ale nie miał odwagi mu zaprzeczyć. Usiadł więc na dolnym łóżku i się położył. Cały czas chciało mu się płakać, ale przecież nie mógł tego pokazać. Położył się głową w stronę ściany, aby nie było widać jego smutnej miny. W ten sposób rozmyślał nad tym co go do tej pory spotkało. Po chwili ogólne wyczerpanie sprawiło że zasnął. We śnie znalazł się w swoim domu. Pobiegł do kuchni w której mama właśnie przygotowywała obiad.
- Mamo, ty żyjesz?
- Tak synku. Bomby ominęły nasz dom. Idź do taty.
- A gdzie on jest?
- Na polu
Kadex natychmiast pobiegł na pole.
- Tato!
Ojciec jednak w ogóle nie reagował.
- Tato!!!
W tej chwili nagle nad domem przeleciały bombowce. Kadex chciał uciekać, ale jak to często w snach bywa, nie mógł szybko biec. Jeden z bombowców zrzucił bombę na pole przez co tata znalazł się w polu rażenia. Jego zwłoki poleciały prosto na chłopca.
- Nieee!!!!!
W tym momencie Kadex się obudził. Był środek nocy. Na szczęście nie krzyczał przez sen, ponieważ Damian twardo spał. Chłopca bolały plecy. Łózko było strasznie twarde i niewygodnie się na nim leżało. Kadex wstał i poszedł do łazienki. Była ona na drugim końcu korytarza. Chłopiec szedł możliwie jak najciszej, aby nikogo nie obudzić. W końcu dotarł. Załatwił się. Chciał wyjść z łazienki, jednak drzwi nie chciały się otworzyć. Kadex zaczął szarpać coraz mocniej, ale nic do nie dawało. Spojrzał za okno. Pierwsze piętro, więc powinien bez problemu zeskoczyć. Jednak próba otworzenia okna, również spełzła na niczym. Kadex zaczął ciągnąć z każdej strony, ale nic to nie dawało. Dopiero po chwili zauważył że okno jest na klucz. Jedynym wyjściem więc nadal pozostawały drzwi. Kadex zaczął ciągnąc, pchać klamkę jednak nic to nie dawało.
- Co jest, przecież ich nie zamknąłem na klucz – pomyślał – Dlaczego mi nic nie może działać? Zawsze coś się zepsuje, coś nie pasuje i wszystko leci na mnie! Kadex podszedł jeszcze raz do okna i się zamyślił. Po chwili zaczął przeszukiwać toaletę w nadziei że ktoś zostawił klucz. Otworzył pudełko leżące pod kibelkiem. Było tutaj mnóstwo kluczy. Znalezienie właściwego na pewno sporo zajmie. Lecz innego wyboru nie było. Chłopiec wziął pierwszy klucz. Nie pasuje. Drugi klucz. Nie pasuje. Kadex spojrzał ze złością na okno. Przyjrzał się miejscu na klucz. Spojrzał na klucze. Wybrał jeden z nich, sprawdził. Pasuje! Chłopiec otworzył okno. Wcześniej zeskoczenie nie wydawało się skomplikowane, teraz jednak przeleciał go strach. W dodatku dopiero teraz pomyślał o tym, że przecież drzwi wejściowe mogą być zamknięte, więc utknął by na dole. Spojrzał na klucze. Może jeden z nich pasuje do wejściowych? - myślał Kadex - A może po prostu zawołać pomoc? Nie, pewnie ktoś bez problemu otworzyłby drzwi i wyszedłbym znowu na ofiarę losu. Potem wszyscy będą mi dokuczać jak w szkole. Wziął więc pudełko z kluczami w ręce. Chwile się zastanawiał. W końcu zsunął się z parapetu i skoczył. Podczas lotu niestety wyślizgnął mu się karton i klucze rozsypały się na ziemi, robiąc przy tym sporo hałasu. Kadex zamarł. Jeśli ktoś go teraz zobaczy, poniesie tego naprawdę surowe konsekwencje. Szybko jednak adrenalina zrobiła swoje i zaczął błyskawicznie klucze wrzucać do pudełka. Następnie migiem pobiegł do drzwi wejściowych. Teraz znowu zaczęło się szukanie klucza. Pierwszy. Nie pasuje. Drugi. Nie pasuje. Trzeci. Nie pasuje. Chłopiec zrozpaczony spojrzał na zamek do drzwi. Coś to tknęło. Przeszukał klucze, wziął przypadkowy. Pasuje! Teraz chłopiec wszedł do budynku. Kadex po cichu przeszedł do schodów. Już miał na nie wejść, gdy usłyszał że ktoś nadchodzi. Chłopiec szybko zaczął zmierzać w stronę recepcji, uważając by nie brzęczeć kluczami. Schował się za biurkiem i modlił się aby nikt tu nie zajrzał. Było wyraźnie słychać że ktoś chodzi po korytarzu. Kadex ostrożnie wyjrzał i zobaczył osobę w jego wieku, uważnie oglądająca ściany. Zdziwiło go to bardzo. Gdy tamta osoba weszła do pokoju, Kadex szybko czmychnął na schody. Wszedł na drugie piętro. Otworzył drzwi do łazienki, które teraz bez problemu się otworzyły. Zamknął okno kluczem, odstawił pudełko i poszedł do swojego pokoju. Wszedł do niego cicho, aby nie obudzić Damiana. Położył się na łóżku i po chwili zasnął.